Gigant ujawnił plan, który ma wstrząsnąć rynkiem stablecoinów. Nie wierzycie?
Największy na świecie podmiot zarządzający aktywami, firma BlackRock, podjął odważną, wręcz agresywną rewizję jednego ze swoich sztandarowych funduszy rynku pieniężnego, aby katapultować się na pozycję kluczowego gracza w ekosystemie stablecoinów.
Działanie to, choć strategiczne, rodzi fundamentalne pytanie: czy gigant finansowy nie podchodzi do tego dynamicznego i wciąż niestabilnego rynku ze zbyt dużym, a może nawet nierealistycznym, poziomem ambicji?
Przekształcony fundusz, nazwany BlackRock Select Treasury Based Liquidity Fund (BSTBL), ma służyć jako ultrabezpieczny, zgodny z nowymi regulacjami pojazd rezerwowy. BlackRock dąży do zarządzania rezerwami wszystkich liczących się emitentów stablecoinów powiązanych z dolarem amerykańskim, oferując im miejsce parkingowe dla środków klientów.
GENIUS Act – błogosławieństwo czy przekleństwo?
Kluczowym katalizatorem tej transformacji jest ustawa GENIUS Act (Guiding and Establishing National Innovation for U.S. Stablecoins Act), która od lipca 2025 roku stworzyła pierwsze kompleksowe ramy regulacyjne dla stablecoinów w USA. Ustawa wymaga pełnego zabezpieczenia 1:1 w gotówce lub krótkoterminowych papierach skarbowych USA, miesięcznego ujawniania składu rezerw oraz audytów.
Jednak ta nowa architektura regulacyjna, choć dająca legitymację, stanowi dla BlackRock potężne wyzwanie operacyjne i ryzyko wizerunkowe. Czy jeden fundusz i jedna korporacja są w stanie udźwignąć ciężar odpowiedzialności i reżim compliance wymagany przez tak restrykcyjne prawo dla całego rosnącego rynku stablecoinów? GENIUS Act nakłada też obowiązki AML/CFT. I tu pojawia się pytanie – czy BlackRock jest w pełni przygotowany na ciągłe monitorowanie i blokowanie transakcji setek emitentów?
Nowa struktura BSTBL a cel BlackRock
BlackRock, który już zarządza rezerwami dla Circle (emitenta USDC), ma wyraźną ambicję, by być „wiodącym zarządzającym rezerwami”. Jon Steel, globalny szef ds. produktów i platform w dziale zarządzania gotówką BlackRock, nie kryje tego celu. Osiągnięcie tej dominacji będzie jednak wyjątkowo trudne.
Zrestrukturyzowany BSTBL, inwestujący wyłącznie w krótkoterminowe papiery skarbowe USA i jednodniowe umowy odkupu, ma szansę stać pojazdem o ultra-bezpiecznym i wysoce płynnym charakterze. Pytanie brzmi: czy ten ultra-bezpieczny model będzie wystarczająco konkurencyjny? Opłata za zarządzanie wynosząca 0,21 proc. (całkowite wydatki 0,27 proc.) może wydawać się akceptowalna, ale w miarę wejścia na rynek innych gigantów TradFi, rywalizacja cenowa może szybko podważyć dominację BlackRock. Ponadto, chociaż wydłużenie godzin handlu ma ułatwić operacje na rynkach cyfrowych, czy jest to wystarczająca adaptacja do 24/7/365 natury kryptowalut?
Działanie firmy BlackRock jest reakcją na prognozy analityków Citi, którzy przewidują, że kapitalizacja stablecoinów może wzrosnąć z 280 miliardów dolarów do aż 4 bilionów dolarów do 2030 roku. Ta prognoza stanowi jednocześnie paliwo napędowe dla przedsiębiorstwa i jego największe wyzwanie. Ubieganie się o miano „wiodącego zarządzającego” w tak eksplozywnie rosnącym segmencie oznacza konieczność przełknięcia ogromnego, globalnego rynku. Rynek ten jest obecnie zdominowany przez zagranicznych emitentów, takich jak Tether (USDT).
Ruch BlackRock to bez wątpienia legitymizacja stablecoinów i ich głęboka integracja z tradycyjnym systemem finansowym (TradFi). Jednak ta głęboka integracja wymaga od firmy ogromnych nakładów kapitałowych, technologicznych i compliance. Biorąc pod uwagę gwałtowność zmian regulacyjnych i wrogą konkurencję ze strony firm zorientowanych na kryptowaluty, należy zapytać, czy ta pogoń za dominacją nie jest nazbyt ambitna, grożąc kosztownym potknięciem na wczesnym etapie formowania się cyfrowego rynku pieniężnego.

