Dr Mirosław Sopek dla BitHub.pl: „Y2Q nadchodzi, mamy wyścig zbrojeń”. Czy Bitcoin i blockchain przetrwają? [WYWIAD]

Dr Mirosław Sopek dla BitHub.pl: „Y2Q nadchodzi, mamy wyścig zbrojeń”. Czy Bitcoin i blockchain przetrwają? [WYWIAD]

Poniższy wywiad został przeprowadzony podczas tegorocznego Forum Ekonomicznego w Karpaczu.

Dr Mirosław Sopek jest absolwentem Wydziału Fizyki Technicznej i Matematyki Stosowanej Politechniki Łódzkiej. Uzyskał stopień doktora nauk technicznych na Wydziale Chemicznym w dziedzinie chemii teoretycznej. W 1989 roku założył agencję interaktywną MakoLab, która weszła na giełdę w 2007 roku. W 2014 roku stworzył Chemical Semantics Inc., a w 2017 roku LEI.INFO – obie firmy na Florydzie w USA. Jest również dyrektorem ds. technicznych w MakoLab SA.

Komputery kwantowe nadchodzą. To ogromne wyzwanie dla banków, rządów i łańcucha bloków

Adam Kubaty, BitHub.pl: Chciałem z Panem porozmawiać o technologii blockchain oraz o technologii kwantowej, której dotyczył dzisiejszy panel. Jaki miał Pan cel, przychodząc na tę konferencję? Czym chciał się Pan podzielić? Jest Pan prezesem własnej firmy, prawda?

Mirosław Sopek, Quantum Blockchains: Tak, jestem prezesem zarządu startupu Quantum Blockchains. Prowadzę też inną firmę informatyczną, ale nie ma potrzeby jej wymieniać bo nie jest bezpośrednio związana z dzisiejszym tematem. To wcześniejsze przedsięwzięcie, które zakończyło się wprowadzeniem spółki na giełdę warszawską. W pewnym momencie zdecydowałem się jednak wycofać i wrócić do mojej nauki, bo z wykształcenia jestem fizykiem, właściwie fizykiem kwantowym, z doktoratem z chemii obliczeniowej i chemii kwantowej.

Na ten panel zostałem zaproszony przez prowadzącego, jak i również Pana Mirosława, szefa Urzędu Ochrony Danych Osobowych. Brałem już wcześniej udział w podobnej konferencji w Krakowie. W moim startupie i w obszarze moich zainteresowań znajdują się technologie zabezpieczające przestrzeń cyfrową przed zagrożeniami, szczególnie tymi, które niesie ze sobą rozwój komputerów kwantowych. Panel poświęcony był właśnie zagrożeniom kwantowym.

Adam Kubaty: Mówimy głównie o zagrożeniach dla danych osobowych?

Mirosław Sopek: Tak, mowa o danych osobowych, ale również danych publicznych, identyfikacji cyfrowej, czyli wszystkiemu, co dotyczy państwowego spojrzenia na przestrzeń cyfrową, poprzez ochronę danych osobowych, poprzez systemy identyfikacji, takich jak mObywatel i podobnych. Moją główną misją podczas panelu było mocne zaakcentowanie potrzeby działania tu i teraz.

Panel był świetnie prowadzony przez pana Romana Biedę, prawnika zajmującego się tą tematyką od strony organizacyjno-prawnej. Jednak wciąż rzadko mówi się o tym, jak realne są te zagrożenia.

Dziś wiemy, że jeśli wszystkie plany dotyczące budowy komputerów kwantowych które są dzisiaj w pełnym biegu, we wszystkich krajach świata, również w Polsce. Oczywiście liderami są tu Stany Zjednoczone i Chiny. To w ciągu najbliższych kilku lat pojawi się zagrożenie dla obecnej kryptografii, czyli tej, która chroni nasze podpisy cyfrowe, identyfikację i transmisję danych.

To właśnie te systemy zabezpieczają m.in. portale bankowe czy komunikację między centrami danych przesyłającymi informacje światłowodami. Kiedy takie systemy zostaną złamane, pojawi się ogromny problem.

Świat, w którym żyjemy, znajduje się w stanie napięcia geopolitycznego, wojna niedaleko, Chiny, Rosja, Korea Północna. Razem wytwarza to jasny przekaz. Tym bardziej, że na skutek, takich historii jakie miały ostatnio miejsce w globalnej polityce, bez wskazywania winnych, to Indie odpływają z ich kapitałem intelektualnym, dołączając do tamtej grupy. Jeśli to się faktycznie stanie, to nastąpi separacja świata zachodniego od świata, który niewątpliwie będą dominować Chiny.

A tam już teraz planuje się ataki na nasze podstawy cyberbezpieczeństwa.

Istnieje zjawisko znane jako steal now, decrypt later, czyli „ukradnij dziś, odszyfruj kiedyś”. Chińczycy zostali już przyłapani na takich działaniach, na gorącym uczynku. 

Adam Kubaty: Chińczycy słyną chyba zresztą z intensywnych działań wywiadu technologicznego?

Mirosław Sopek: Oczywiście! Nie jest tajemnicą, że część ich sukcesów wynika z takich działań, część z ciężkiej pracy, ale część także z błędów i zaniedbań Zachodu.

To zjawisko konsolidacji i podziału świata może sprawić, że pierwsze komputery kwantowe zagrażające kryptografii powstaną właśnie tam. Problem w tym, że nie wiemy, kiedy i w jaki sposób podstawa tajności naszej komunikacji, czyli nasze systemy bezpieczeństwa zostaną złamane.

Komputery kwantowe potrafią wykonywać tzw. faktoryzację liczb, a na tym, czyli mnożeniu dużych liczb pierwszych, opiera się zasadnicza część współczesnych algorytmów wymiany kluczy, podpisów cyfrowych i autentykacji.

Dodatkowym ryzykiem, o którym nie zdążyliśmy wspomnieć na panelu, jest sztuczna inteligencja. Opowiem przykład, podczas wykładu na Uniwersytecie w Maryland dałem studentom QR-kod zaszyfrowany bardzo prostym, przestarzałym algorytmem. Kod prowadził do ChatGPT, a studenci mieli napisać: decrypt this. I ChatGPT faktycznie odszyfrował wiadomość.

Nie oznacza to, że ChatGPT już łamie współczesne szyfry, ale pokazuje, że interfejsy umożliwiające kryptoanalizę są dziś powszechnie dostępne. Dekodowanie staje się łatwe, proste i przyjemne dla użytkowników. 

Adam Kubaty: A czy słyszał Pan o narzędziu nazywanym “Evil ChatGPT”? Podobno ma złamane wszystkie zabezpieczenia i jest sprzedawany właśnie najróżniejszym “złym aktorom”, którzy dzięki temu zyskują dostęp do narzędzi ułatwiających hakowanie oraz phishing?

Mirosław Sopek: Tak. Nie testowałem tego, ale wiem, że to możliwe. Jeśli model zostanie odpowiednio douczony, może wykonywać zaawansowane zadania kryptoanalityczne. To ogromne ryzyko. Nie tylko komputery kwantowe, ale również rosnąca moc AI mogą zagrozić bezpieczeństwu cyfrowemu.

Dlatego kluczowe jest, aby jak najszybciej migrować krytyczne systemy. Na panelu omawialiśmy wsparcie regulacyjne amerykańskie, europejskie, rekomendacje Komisji Europejskiej, road mapy. Ale tempo tych działań jest zbyt wolne.

Rozumiem, że pełna migracja jest niemożliwa i mogłaby wywołać chaos, jednak już teraz można sektorowo zabezpieczać systemy, np. aplikacje do identyfikacji komputerów w sieci czy użytkowników.

Warto tu wspomnieć o europejskiej inicjatywie EUID, to tak kolokwialnie „mObywatel” dla całej Europy. Dzięki niemu moja identyfikacja zweryfikowana w Polsce działałaby w każdym kraju UE, w przestrzeni cyfrowej, na uczelniach czy w usługach publicznych.

Rdzeniem tego systemu jest właśnie kryptografia, która w obecnej formie staje się coraz mniej bezpieczna. Mój startup udowodnił, że można wdrożyć kryptografię postkwantową już dziś. Mamy prototypowe rozwiązania, które implementują ją do tego typu systemów.

Adam Kubaty: Skoro będziemy mieli komputery kwantowe pojawi się wyścig zbrojeń technologicznych? Będą technologie kwantowe i technologie anty-kwantowe. I ten system, który będzie miał największą moc obliczeniową wygra ten wyścig?

Mirosław Sopek: To trochę inaczej wygląda. Komputery kwantowe mogą napędzać wyścig zbrojeń, szczególnie w przestrzeni wywiadowczej i cyberinformacyjnej, bo są w stanie rozszyfrować podstawy współczesnej kryptografii. To fundament całej komunikacji, wystarczy spojrzeć na przykład Ukrainy w czasie wojny.

Ale to nie do końca jest wyścig zbrojeń, bo zabezpieczenia niekoniecznie idą tym samym torem co zagrożenia.

Ale zabezpieczenia rozwijają się w dwóch różnych kierunkach. Post-kwantowe, czyli wzmocnione algorytmy klasyczne, które nie opierają się już na mnożeniu liczb pierwszych, lecz budujemy wielowymiarowe sieci i na nich definiujemy bardziej złożone problemy matematyczne. To jest trochę inna rzeczywistość. To nie jest rozwiązanie, które walczy wprost. 

Natomiast kryptografia kwantowa, która przenosi klucze kryptograficzne za pomocą zjawisk fizyki kwantowej działa jeszcze inaczej. Każda próba przechwycenia transmisji zostaje automatycznie wykryta, więc komunikacja jest bezpieczna. Jesteśmy zabezpieczeni w ten sposób, że każda próba ataku zostaje automatycznie wykryta.

Można to nazwać wyścigiem zbrojeń, ale to zupełnie inne płaszczyzny. To nie arsenały nuklearne po dwóch stronach barykady, tu są dwie jakościowo różne rzeczywistości technologiczne.

Adam Kubaty: A Pana startup był powiązany z blockchainem, tak?

Mirosław Sopek: Był. Nazywa Quantum Blockchains pozostała. Zaczęliśmy pod koniec 2021 roku jako startup, który postawił sobie za cel zabezpieczenie systemów blockchainowych, bo to one są najbardziej narażone na zagrożenia związane z komputerami kwantowymi.

Dla przykładu: gdyby dziś istniał w pełni funkcjonalny komputer kwantowy, można by złamać od 1/4 do 1/3 wszystkich adresów Bitcoina zabezpieczonych kluczami publicznymi. To oznacza, że ich właściciele mogliby stracić środki. Oczywiście, różne blockchainy stosowały różne zabezpieczenia, nie tylko z myślą o komputerach kwantowych, ale też ogólnym bezpieczeństwie, dlatego poziom ryzyka się różni.

Trzeba jednak pamiętać, że całe bezpieczeństwo blockchaina opiera się wyłącznie na kryptografii. Nie ma tam firewalli, systemów obrony czy zewnętrznych barier. Wszystko chroni kryptografia, nasz tożsamość, transmisję danych, cała komunikacja.

Od tego zaczynaliśmy. Początek mieliśmy bardzo dobry, pozyskaliśmy granty, inwestorów i wysoką wycenę. Cieszę się, ze swojego życia zawodowego, ale nie zawsze miałem szczęście tak muszę powiedzieć. W 2022 roku dostaliśmy pierwszą inwestycję, a kilka miesięcy później upadł FTX.

To, co się wtedy wydarzyło, wywołało spadki na rynku kryptowalut, ale to był najmniejszy problem. Nasz startup nie zarabiał bezpośrednio na kryptowalutach, skupiał się na technologii zabezpieczeń. Problem polegał na tym, że inwestorzy blockchainowi stracili zdolność finansową, a rynek klasycznego venture capital stracił zaufanie do branży blockchain. I to właśnie ta utrata zaufania była najpoważniejszym ciosem.

W 2023–2024 roku musieliśmy zrobić to, co w świecie startupów nazywa się pivotem, czyli całkowitą zmianę kierunku. Z Quantum Blockchains zostało Quantum. Wymyśliliśmy, jak połączyć kryptografię postkwantową i kwantową, budując emulator, czyli symulator dystrybucji klucza kwantowego (Quantum Key Distribution) przy użyciu algorytmów postkwantowych.

To rozwiązanie opatentowaliśmy. Stworzyliśmy prototypy, może jeszcze niewielkie, ale już znajdujące nabywców. Mamy teraz wiatr w żagle, wygraliśmy kilka istotnych kontraktów, jeszcze nie mogę ujawniać nazw, ale w tym z dużym operatorem sieci energetycznych, gdzie kwestie bezpieczeństwa są kluczowe.

Dodatkowo, pojawił się projekt Strategii Kwantowej Państwa, co tworzy wreszcie stabilne otoczenie dla firm takich jak nasza. Po latach inwestowania i pracy mam wrażenie, że wreszcie mogę spać spokojniej, widząc rosnące zainteresowanie naszymi rozwiązaniami.

Adam Kubaty: Czyli aktualnie nie zajmujecie się już blockchainem, czy może jednak zainteresowanie wróciło?

Mirosław Sopek: Tak, trochę tak. Udało nam się nawet komercyjnie sprzedać nasz blockchain do klienta w Stanach Zjednoczonych, w ramach nietypowej współpracy, jeszcze bez dużych pieniędzy. Klient używa naszego rozwiązania w swoim procesie pozyskiwania funduszy. Idzie to powoli, jak to w takich projektach, ale nasz blockchain działa w praktyce.

Co ważne, osoby, które zajmowały się tym blackchainem, nie straciły pracy po naszym pivocie. Kontynuowały działania i dziś widzimy, że zainteresowanie blockchainem powraca tyle że nie w kontekście kryptowalut, ale np. cyfrowej tożsamości i tzw. private blockchainów używanych wewnętrznie w organizacjach.

Na razie nie mamy jeszcze zamówień na stole, ale poziom zainteresowania jest bardzo wysoki na tyle, że jestem przekonany, iż coś z tego wyniknie.

Adam Kubaty: Zawsze, gdy pojawiają się nowe narzędzia czy technologie, zwłaszcza te, które rzekomo „zniszczą Bitcoina” albo „złamią kryptowaluty”, budzą one duże emocje. Konsensus ekspertów jest jednak taki, że teoretycznie jest to możliwe, ale w praktyce protokoły blockchainowe mają już wbudowane mechanizmy, które pozwalają je modernizować i dostosowywać.

Mirosław Sopek: Nie, nie do końca. Jeszcze nie mają.

Adam Kubaty: Ale mówi się o rozwoju technologii antykwantowych, prawda?

Mirosław Sopek: Tak, to prawda. Ale większość dużych blockchainów, które stoją za kryptowalutami, wciąż nie posiada realnych zabezpieczeń postkwantowych. Istnieje wiele startupów, takich jak nasz, które nad tym pracują. Niektóre zrobiły to skuteczniej, inne są na wcześniejszym etapie. Trend jest jasny, ale faktem pozostaje, że Bitcoin, Ethereum, Polkadot czy Solana nie są dziś strukturalnie zabezpieczone przed komputerami kwantowymi.

To bardzo trudny problem. W branży funkcjonuje nawet pojęcie Y2Q „Year to Quantum”, na wzór Y2K. Różnica jest jednak zasadnicza. W przypadku Y2K wiedzieliśmy dokładnie, kiedy nadejdzie, rok 2000 i jaki problem wystąpi, błąd zapisu daty w systemach komputerowych. Było to stosunkowo łatwe do naprawienia.

W przypadku Y2Q nie wiemy, kiedy nastąpi „dzień zero”, czyli moment, w którym komputery kwantowe o odpowiedniej mocy będą dostępne nie tylko dla instytucji wojskowych, ale też komercyjnie np. w chmurach. Wiemy tylko, że gdy to się stanie, będzie za późno, by się przygotować.

Podczas gdy Y2K było problemem technicznym, Y2Q jest egzystencjalnym zagrożeniem dla systemów cyfrowych w tym dla blockchaina. Dlatego nie można spać spokojnie, trzeba działać już teraz.

Oczywiście wokół tego tematu jest dużo hype’u. Niektórzy próbują na tym zarobić, strasząc wizją „końca Internetu”. Ale gdy poważne organizacje, jak Cloud Security Alliance, publikują na swojej stronie licznik odliczający czas do Y2Q, to znaczy, że temat jest realny.

Według ich szacunków zostało około 4 lata i 200 dni. Osobiście nie wierzę, że stanie się to tak szybko, raczej spodziewam się, że nastąpi to w ciągu 10 lat. Ale problem leży gdzie indziej, zmiana sposobu zapisu dat w komputerach, jak w Y2K była prosta. Wymiana całej kryptografii świata cyfrowego jest niewyobrażalnie trudna.

Dlatego Stany Zjednoczone i Unia Europejska wyznaczyły harmonogram:

  • do 2026 roku — przygotowanie strategii i audytów,
  • do 2030 roku — migracja najważniejszych systemów,
  • do 2035 roku — pełne wdrożenie.

To wolno, ale patrząc na skalę problemu prawdopodobnie szybciej się nie da.

Adam Kubaty: Co się może stać w międzyczasie?

Mirosław Sopek: W międzyczasie może pojawić się bardzo rewolucyjna technologia, która doprowadzi do powstania tzw. kryptograficznie istotnego komputera kwantowego (cryptographically relevant quantum computer). Ktoś może uzyskać takie możliwości, zanim stanie się to powszechnie znane i to tworzy ryzyko. Pierwszy wektor ataku, patrząc historycznie na rozwój „broni”, to rywalizacja mocarstw. Chiny inwestują ogromne kwoty w kryptografię i komputery kwantowe. Amerykanie odpowiadają tym samym.

Adam Kubaty: Czy byliby w stanie np. z terytorium Chin zainicjować sabotaż, „zatruć” system informatyczny?

Mirosław Sopek: Jeśli wyobrazimy sobie, że część infrastruktury chroniącej nasze połączenia z chmurami, gdzie działają np. aplikacje bankowe, zostaje złamana na poziomie protokołów VPN i podobnych, to tak, to jest realne ryzyko. 

Może do tego dojść wskutek utajnionych prac i ogromnych nakładów finansowych. Niektórzy twierdzą, że to już się dzieje, nie chcę spekulować. Możliwy jest też przełom w samej technologii budowy komputerów kwantowych, który jakościowo zmieni sytuację „tu i teraz”, i to dziełem jakiegoś startupu.

Proszę spojrzeć: wspomniał Pan Google i Microsoft. Google ma chip kwantowy Willow, taka kostka, 105 kubitów. Microsoft pokazał chip oparty o stany Majorany 2 kubity. Ktoś powie: „2 kubity, jaki to sens?”. Ale Microsoft wie, co robi. Liczba kubitów nie jest najważniejsza. Kluczowy jest quantum volume, miara jakości obliczeń, czyli jak długie i złożone operacje możemy wykonać na kubitach. Jeśli Microsoft doprowadzi do końca swój topologiczny kierunek, może mieć pierwszy komputer faktycznie „relewantny” kryptograficznie. Z badań wynika, że czasem niewielkie odkrycie powoduje bardzo szybką zmianę.

Co jest pewne? Aby komputery kwantowe stały się istotne jakościowo, musi nastąpić zmiana paradygmatu, również myślenia programistów i samej architektury tych maszyn. Tego nie da się zadekretować, to kwestia ludzkiego geniuszu. A takich ludzi na świecie nie brakuje.

Adam Kubaty: Lepiej więc, żeby to byli Amerykanie niż Chińczycy?

Mirosław Sopek: Oczywiście, przynajmniej na razie, póki istnieją tam jeszcze demokratyczne bezpieczniki. Czy zawsze będą? To już spekulacja.

Adam Kubaty: Który blockchain ma największe szanse przystosować się najlepiej do tego co nadchodzi?

Mirosław Sopek: Spośród dużych blockchainów Ethereum jest znacznie bardziej uniwersalne i lepiej zaprojektowane na poziomie specyfikacji klienta. Inaczej mówiąc, Ethereum rozwija się według specyfikacji, a nie jednego wzorca kodu. Bitcoin to repozytorium na GitHubie, które ewoluuje poprzez aktualizacje kodu. Gdy coś opiera się na specyfikacji, łatwiej wprowadzać głębsze zmiany. Polkadot i Solana są również bardzo dobrze skonstruowane jako oprogramowanie.

W naszym startupie przygotowaliśmy wersję dla Polkadot tzw. QSB (Quantum Secure). Nie zdobyła szerokiej popularności w świecie blockchain to bardzo trudne, ale taki był cel. Bitcoin porusza się raczej wolniej. Widziałem natomiast rozwiązania, w których obok Bitcoina uruchamia się inny system, podpisuje on transakcje na Bitcoinie innymi, postkwantowymi podpisami na odrębnym łańcuchu. Dzięki temu można przynajmniej przeprowadzić audyt i sprawdzić, czy dana transakcja na pewno była rzetelna, czyli czy nie doszło do złamania klucza publicznego.

Adam Kubaty: Nawiążę do DeepSeek. Nagle pojawiła się, chyba niewielka grupa programistów, która niskimi zasobami osiągnęła duży efekt. Można to nazwać startupowym podejściem. W technologiach kwantowych trudno jednak „wyskoczyć jak Filip z konopi” z genialnym rozwiązaniem?

Mirosław Sopek: Tak, w tej dziedzinie to znacznie trudniejsze. Nauka stojąca u podstaw komputerów kwantowych jest wymagająca. Nawet w Chinach, mimo politycznego reżimu, szanuje się open source i patenty to dziś największy producent zgłoszeń patentowych w obszarze kwantów i nie tylko. Gdyby zachodził istotny przełom, widzielibyśmy symptomy w literaturze i zgłoszeniach. Oczywiście, można coś utajnić to inna sprawa.

Ma Pan jednak rację i podał trafny przykład, DeepSeek pokazał, że możliwy jest przyspieszony rozwój bez uruchamiania gigantycznych mocy obliczeniowych. Proszę zobaczyć, co wywołał w USA. Planowano państwowo wspomaganą inwestycję w ogromną farmę AI w Teksasie, dziś już mało kto o tym mówi, bo to nie ma sensu. Po efekcie DeepSeek wiele osób zrozumiało, że są inne metody.

Sam mam pasję do AI. Na zwykłym komputerze z układem Blackwell (RTX 5090), taka zwykła karta za około 10 000 zł i uruchamiam modele językowe Facebooka, No Language Left Behind i to działa. To jakaś jedna milionowa tych zasobów, którymi dysponują giganci. Wniosek, można tak ukształtować algorytm i rozwiązanie, by było rewolucyjne programowo, bez rewolucji sprzętowej i gigantycznych nakładów. Ten efekt DeepSeek czasem zwany „efektem Sputnika” dla Chin okazał się dużym zwycięstwem.

To wszystko pokazuje, że podobne zjawisko jak w przypadku DeepSeek może wydarzyć się również w obszarze komputerów kwantowych. Nie ma gwarancji, ale jest to możliwe. Dlatego właśnie trzeba traktować te zagrożenia poważnie, jakby świat już wszedł na ścieżkę budowy komputerów kwantowych i wiemy, co nas czeka. Teraz liczy się ilość pieniędzy, liczba zaangażowanych umysłów i erupcja ludzkiej kreatywności, którą przykład DeepSeek doskonale pokazał.

Adam Kubaty: Mamy już w Polsce działające komputery kwantowe?

Mirosław Sopek: Tak, mamy. Komputer kwantowy jest już zainstalowany na Politechnice Wrocławskiej albo na Uniwersytecie Wrocławskim, choć raczej na Politechnice. Drugi działa w Poznańskim Centrum Superkomputerowo-Sieciowym (PCSS). To urządzenia z serii Orca, działające w oparciu o nieco inną zasadę niż uniwersalne komputery kwantowe. Słyszałem, że Gdańsk również przymierza się do takich instalacji, podobnie jak kilka innych ośrodków. Ale na dziś, Wrocław i Poznań to fakt.

Adam Kubaty: Jaką mają moc obliczeniową?

Mirosław Sopek: Ten we Wrocławiu jest niewielki ma 5 kubitów. Ale to myląca miara. W komputerach kwantowych sama liczba kubitów nie jest najważniejsza. Liczy się tzw. quantum volume, czyli objętość kwantowa, która określa jakość obliczeń ile operacji można wykonać na danych kubitach. W tym sensie wrocławska maszyna jest bardzo dobra do celów badawczych i nauki programowania kwantowego.

Komputer w Poznaniu, z serii Orca, działa na innych bardziej fizycznych procesach on opiera się o procesy fotonowe. Ale z komputerami kwantowymi jest jeden zasadniczy problem, nie da się ich mocy porównać prostym wskaźnikiem, jak kiedyś robiono to z klasycznymi komputerami megaflopy, potem petaflopy. Nie działa to nawet wtedy, gdy próbujemy to ująć w „quantum volume”, bo te systemy mają zupełnie inny charakter.

Komputer kwantowy fundamentalnie nie jest uniwersalny. Na świecie istnieje dziś mniej niż sto rzeczywiście odrębnych algorytmów kwantowych. Najsilniejsze z nich to te służące do łamania szyfrów. Dlaczego tak jest? Bo programowanie komputerów kwantowych wymaga kompletnej zmiany sposobu myślenia programistów, większej niż przejście od liczydła do klasycznego komputera. To inny paradygmat, brak kopiowania zmiennych, brak tradycyjnych instrukcji, zupełnie nowa logika obliczeń.

Adam Kubaty: Polska pewnie nie stanie się lokomotywą rewolucji kwantowej, ale czy te komputery mogą znaleźć krajowe zastosowania?

Mirosław Sopek: Oczywiście. I nie chcę mówić tego wyłącznie z patriotyzmu. Faktem jest, że Polska ma wybitnych naukowców w dziedzinie informacji kwantowej, czyli w tym obszarze, który dał podstawy komputerom kwantowym.

W Gdańsku działa znana rodzina profesorów Horodeckich, w Warszawie profesor Banaszek, w Toruńskim UMK profesor Kolenderski. Mamy też wiele innych znakomitych nazwisk. Polak Artur Ekert, pracujący w Oksfordzie i Singapurze, był nominowany do Nagrody Nobla, pochodzi z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Ta tradycja jest silna, zwłaszcza od strony teoretycznej.

Kapitał intelektualny w Polsce w dziedzinie informacji kwantowej jest naprawdę imponujący, większy niż w wielu krajach europejskich. Kluczem będzie jego dobre wykorzystanie. Projektowana strategia kwantowa państwa idzie w dobrym kierunku. Potrzebne są tylko odpowiednie nakłady i wsparcie systemowe.

Nie będziemy prawdopodobnie liderami budowy komputerów kwantowych, bo to wymaga ogromnego ekosystemu. Takiego jak w USA, kultury startupowej, pozwalającej inwestować setki milionów dolarów w projekty o niskiej szansie powodzenia lub takiego jak w Chinach gigantycznego finansowania państwowego.

My nie mamy ani jednego, ani drugiego na taką skalę. Ale jeśli najważniejszym czynnikiem jest zmiana sposobu myślenia i tworzenia algorytmów, to tu mamy ogromny potencjał młodych, zdolnych programistów i świetne zaplecze akademickie.

Więc ta szansa istnieje. Nie mówię tego z pychy, tylko z przekonania, że jest to realne. Potrzebny jest tylko odpowiedni poziom wsparcia od władz po uczelnie, żeby ten potencjał wykorzystać.

Adam Kubaty: A skoro już o tym mowa, patriotyczny akcent na koniec. Ostatnio dowiedziałem się, że w OpenAI około 30% zespołu to Polacy. To też coś mówi o naszych talentach.

Mirosław Sopek: No właśnie.

Adam Kubaty: Dziękuję serdecznie za rozmowę.

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!
Kryptowaluty bezpiecznie kupisz lub sprzedasz w sieci kantorów i bitomatów FlyingAtom