Donald Trump w ogniu krytyki. Czy jego projekt kryptowalutowy znajduje się na krawędzi upadku?
Po zaledwie kilku tygodniach od oficjalnego debiutu projekt World Liberty Financial, powiązany z rodziną Donalda Trumpa, staje w obliczu poważnych wyzwań.
W ostatnim czasie wartość tokena WLFI spadła o ponad 40 proc., powodując milionowe straty dla wczesnych inwestorów. W odpowiedzi na kryzys platforma ogłosiła ambitny plan ratunkowy – masowy skup i spalanie tokenów, który ma na celu zredukowanie podaży i zwiększenie wartości pozostałych aktywów. To strategiczne posunięcie jest kluczowe dla losów projektu, ale czy jest w stanie odwrócić negatywny trend?
Mechanizm ratunkowy – skup i spalanie
Ale zacznijmy od początku. World Liberty Financial poddało pod głosowanie społeczności propozycję, która zakłada przeznaczenie 100 proc. opłat za płynność na skup tokenów WLFI z otwartego rynku, a następnie ich permanentne usunięcie z obiegu (spalenie). Wniosek przeszedł miażdżącą większością 99,8% głosów, co świadczy o desperacji społeczności w obliczu spadającej ceny. Mechanizm ten, znany jako buyback and burn, jest często stosowany w krypto, aby stworzyć presję zakupową i zmniejszyć podaż, co teoretycznie powinno prowadzić do wzrostu ceny. Zakupione tokeny z giełd (Ethereum, BNB Chain, Solana) mają być wysyłane na tzw. „adres spalania”, z którego nie ma możliwości ich odzyskania.
Projekt WLFI wystartował 1 września, a już w ciągu pierwszych trzech dni cena tokena zanotowała spadek o 40 proc. Spowodowało to znaczne straty dla inwestorów, w tym dla „wielorybów” – posiadaczy dużych ilości kryptowalut. Wśród poszkodowanych znalazł się kontrowersyjny influencer Andrew Tate, który odnotował stratę w wysokości 67 tysięcy dolarów na jednej ze swoich pozycji. Sytuacji nie poprawiło wcześniejsze spalenie 47 milionów tokenów, które nie zdołało powstrzymać spadków. Cena WLFI nadal pozostaje na niskim poziomie, co budzi poważne wątpliwości co do przyszłości projektu.
Związki projektu z Donaldem Trumpem są zarówno jego siłą, jak i źródłem kontrowersji. Trump jest wymieniany jako „współzałożyciel honorowy” na stronie internetowej, a sama organizacja Trumpa ma posiadać 60% udziałów w World Liberty. Krytycy zarzucają, że Trump wykorzystuje swoje wpływy polityczne do kształtowania regulacji na rynku kryptowalut, co może być postrzegane jako konflikt interesów. Eksperci, w tym z The New York Times, opisują projekt jako „naruszający granice między prywatnym biznesem a polityką rządową w sposób bezprecedensowy w najnowszej historii Ameryki”. Warto zaznaczyć, że to rodzina Trumpa miała zyskać na projekcie około 412,5 mln dolarów, zanim jeszcze tokeny trafiły na giełdy.
Czy „spalanie” uratuje projekt?
Opinie ekspertów na temat skuteczności mechanizmu „buyback and burn” są podzielone. Teoretycznie, zmniejszenie podaży przy stałym popycie powinno prowadzić do wzrostu ceny, jednak jak podkreślają analitycy z CoinMarketCap, „spalanie przekraczające 5% rocznie może zwiększyć cenę o 15-20 proc.”. Jest to jednak teoria, która nie zawsze znajduje odzwierciedlenie w praktyce. Zbyt małe spalanie, niska płynność, negatywne czynniki makroekonomiczne czy po prostu brak realnej użyteczności tokena mogą zniwelować ten efekt. Jak zauważa analityk z serwisu BeInCrypto, „jeśli jedynym powodem, dla którego warto zainwestować w projekt, jest 'bo spalamy tokeny’, to prawdopodobnie nie ma on solidnych fundamentów”. W przypadku WLFI, pomimo obietnic, nadal brakuje szczegółowych informacji na temat dodatkowych źródeł przychodów protokołu, które miałyby zasilać program skupu.

