
Dimon z JPMorgan: „Broń, amunicja i drony zamiast Bitcoina”, czyli co tworzy rezerwę
Czytając niniejszy tytuł, na pierwszy rzut oka można mieć wrażenie, że zaszła pomyłka. Względnie, że tytuł jest satyrą, względnie tzw. cklickbaitem, naprawdę zaś chodzi o coś zupełnie innego. Ale nie!, jak chce klasyk. Jamie Dimon, prezes banku JPMorgan Chase we własnej osobie, naprawdę wzywa do tego, by amerykańską rezerwę narodową tworzyły nie kryptowaluty, gotówka czy złoto – ale broń i amunicja do niej. Dużo amunicji. Czyżby było gorzej, niż wydaje się wszystkim inwestorom?
Swoje wezwanie Dimon wyraził na inauguracyjnym posiedzeniu Reagan National Economic Forum w Kalifornii. I stwierdził, ni mniej, ni więcej, że tworzenie rezerwy bitcoinowej jest bez sensu. Zamiast tego Stany Zjednoczone winny bowiem gromadzić broń, amunicję, pociski, drony, czołgi, samoloty oraz metale ziem rzadkich. „Wiemy, że musimy to zrobić, to nie jest tajemnica” – dorzucił prezes.
I odnotował fakt od dawna podnoszony przez krytyków – że w przypadku większego konfliktu, takiego przykładowo, jak „starcie na Morzu Południowo-Chińskim” – amerykańskie siły zbrojne mają broń, sprzęt oraz (przede wszystkim) zapas amunicji i materiałów eksploatacyjnych do tegoż na około tygodnia ciężkich zmagań. Potem… będzie problem. To jednak – perspektywa dużej wojny, do niedawna uchodzącej za niewyobrażalną (co jednak się zmienia) – tylko część mało optymistycznego obrazu sytuacji.
Cywilizacyjny domek z kart
Warto bowiem odnotować fakt – prezes banku JPMorgan, jednej z największych instytucji tego typu na świecie, uchodzącej za insidera i jeden z kluczowych węzłów amerykańskiego i światowego systemu finansowego opartego na dolarze, dość jasno sygnalizuje, ile wart jest ten ostatni. Wspominał, co prawda, o Bitcoinie. Można sobie jednak odpowiedzieć na pytanie, ile wart byłby dolar w sytuacji, w której nawet Bitcoin straciłby wartość, a rolę waluty przejęłyby naboje do karabinu…?
Tymczasem wyobrażenie sobie takiej sytuacji nie jest jakoś bardzo trudne. Popularnie wizje takie są domeną post-apokaliptycznej fantastyki czy środowisk tzw. preppersów, przygotowujących się na nieuchronny upadek cywilizacji. Większość szeroko pojętego mainstreamu owych preppersów zwykła traktować w najlepszym razie jako nieszkodliwych furiatów. Tymczasem wygląda na to, jakby Jaime Dimon sugerował, że to preppersi mogą mieć rację.
Broń – jako źródło wartości monetarnej?
Broń i amunicja stałyby się niekwestionowanym pieniądzem – wraz z żywnością, alkoholem, paliwem i lekami – nie tylko w sytuacji dużej wojny. Jeszcze bardziej prawdopodobny taki scenariusz byłby w przypadku ogromnego, gargantuicznego wręcz kryzysu ekonomicznego i towarzyszącego mu, zupełnego załamania bezpieczeństwa i norm społecznych. Czyżby w kalkulacjach banku JPMorgan Chase sytuacja taka byłaby na tyle prawdopodobna, że kapitał warto zainwestować w broń?
Ta ostatnia, prywatnie posiadana, naturalnie nie zaszkodzi i w czasach spokoju i prosperity. Raczej nie uchodzi wtedy wówczas za lokatę kapitału.