BlackRock prognozuje Bitcoina. 'Rynek opcji BTC eksploduje’. Ciężar rynku przesuwa się do USA
To, co jeszcze kilka lat temu wydawało się herezją dla starej finansjery, dziś jest faktem: Bitcoin wchodzi pod dach regulowanego, amerykańskiego systemu finansowego. I robi to z hukiem. Żaden inny ETF nie dokonał tak spektakularnego wejścia w świat opcji jak iShares Bitcoin Trust (IBIT) od BlackRock.
W zaledwie 18 miesięcy od startu fundusz zyskał nie tylko 86 miliardów dolarów w aktywach, ale i status głównego instrumentu zarządzania ryzykiem na rynku kryptowalut. To nie jest już zabawka dla entuzjastów z Twittera. To twardy rynek z realnym kapitałem, gdzie strategie hedgingowe, arbitrażowe i strukturalne grają pierwsze skrzypce.
Dwie wielkie zmiany dla traderów
Obserwujemy kilka systemowych zmian. Po pierwsze to w godzinach otwarcia Wall Street wolumen handlu BTC jest największy. Zatem pokazuje to pewną zależność od nastrojów po drugiej stronie Atlantyku i funduszy typu 'trend tracking’.
Po drugie, rynek pochodnych instrumentów wokół BTC rośnie i choć przebił się 'hitem’ do mainstreamu Wall Street… BlackRock twierdzi, że wzrośnie jeszcze bardziej. Jednym słowem, Bitcoin zostanie z nami na długo.
Bitcoin już nie śpi w offshore
Jeszcze do niedawna wszystko działo się na marginesie — gdzieś w Panamie, na Kajmanach, na egzotycznych platformach z dźwignią 100x i niejasnym statusem prawnym. Ale świat się zmienia. Wprowadzenie ETF-ów spot w USA, w tym IBIT rozbroiło największy argument przeciwników kryptowalut. Bitcoin notowany jest niemal na Wall Street, z opcjami rozliczanymi na podstawie amerykańskich benchmarków.
I nie są to opcje „dla sportu”. Otwarte pozycje na opcjach powiązanych z IBIT przekroczyły już 34 miliardy dolarów — trzykrotny wzrost w tym roku. Dzienne obroty przekraczają 4 miliardy, co stawia IBIT w jednej lidze z funduszami na złoto i obligacje high yield. Tego nie robią retailowi 'maksymaliści’ Bitcoina, w foliowych czapkach. To fundusze, hedgerzy i duzi systemowi gracze. To właśnie oni przejmują stery.
Wall Street ma swoje tempo
Dla ludzi z instytucji IBIT to idealne narzędzie: nie trzeba fizycznie posiadać Bitcoina, by zarządzać ekspozycją. W grze są kontrakty, struktury, volatility trades. Wszystko znane z klasycznych rynków. A skoro dostęp jest regulowany i przejrzysty, nawet najbardziej konserwatywne podmioty mogą wejść do gry bez obawy o reguły prawne. Stąd ten wysyp nowych uczestników: liczba instytucji trzymających jednostki IBIT niemal się podwoiła w pół roku.
Warto podkreślić, że nie chodzi tylko o pasywną ekspozycję na cenę BTC. To, co się dzieje wokół IBIT, to budowa całej infrastruktury zarządzania ryzykiem. Widać to choćby po malejących różnicach między opcjami call i put — znak, że gracze nie „polują na górkę”, tylko aktywnie zabezpieczają portfele. To język dużych pieniędzy, a nie kryptonatywnych spekulantów.
Bitwa o godziny handlu i dominację w wycenie
Jeszcze niedawno najwięcej transakcji na parze BTC/USD miało miejsce w azjatyckich godzinach nocnych. Dziś? Ponad 57% całkowitego wolumenu przypada na godziny amerykańskiego rynku. To znaczy jedno: centrum grawitacji Bitcoina przesuwa się na Zachód, dosłownie i w przenośni.
Prawie połowa globalnego handlu spot BTC przechodzi przez dwanaście amerykańskich ETF-ów. W tym kontekście IBIT nie tylko lideruje pod względem aktywów, ale też kreuje rynek pochodnych. To on dyktuje tempo i ton — jak dawniej robił to Deribit czy Binance Futures.
Dla porządku: Deribit nadal jest gigantem wśród opcji na Bitcoina. Ale IBIT szybko dogania giełdę. Dwa światy: jeden z wysoką dźwignią i natywnym BTC jako zabezpieczeniem… Drugi regulowany, z dolarem i ETF-em jako bazą. Brakuje jeszcze pomostu między nimi. Ale ten most się buduje.
W maju Coinbase wykupił Deribit za niemal 3 miliardy dolarów. To nie była tylko ekspansja, ale próba integracji rynków. Według raportu Bloomberga, w kuluarach Wall Street już mówi się o wspólnych systemach zabezpieczeń, ujednoliceniu ryzyk i płynności między platformami. Jeśli to się uda, powstanie infrastruktura zdolna do obsługi handlu krypto na miarę klasycznych rynków finansowych.
Rynek opcji eksploduje?
Nie wszystko jednak jest usłane blockchainem. Nawet IBIT jako eTF ma swoje ograniczenia. Amerykańska Komisja ds. Papierów Wartościowych i Giełd (tzw. SEC) nałożyła limit 25 tysięcy kontraktów dla jednego uczestnika. Właśnie to skutecznie hamuje wdrażanie algorytmicznych strategii na większą skalę.
Nasdaq już w styczniu zaproponował dziesięciokrotne podniesienie limitu. Komisja ma czas do września, by podjąć decyzję. Jeśli ją zatwierdzi… A wiele wskazuje, że tak — rynek opcji na BTC może eksplodować w nowym kierunku.
BlackRock, jak zwykle, jest gotowy. Robbie Mitchnick, szef działu aktywów cyfrowych w firmie, nie kryje i przekazał, że „Gdy te ograniczenia znikną, zobaczymy realny skok wolumenów”. A historia uczy nas, że jeśli BlackRock czegoś się spodziewa — zwykle się to dzieje.
Kiedyś Bitcoin był symbolem decentralizacji, sprzeciwu wobec systemu, cyfrowym buntem z białym papierem Satoshiego jako konstytucją. Dziś? Ten sam Bitcoin staje się tylko kolejnym aktywem w rękach Wall Street. Kto ma kapitał, ten ma władzę. Z perspektywy Wall Street to nie rewolucja, tylko ewolucja. Do rynku wchodzą: płynność, przejrzystość i ogromny kapital. IBIT to nie tylko ETF. To wehikuł zmian w światowym systemie finansowym… Ściągający coraz większą ilość BTC z rynku.

