Bitcoin czeka apokalipsa? „Zamroźmy portfel Satoshiego Nakamoto nim będzie za późno!”
Na pierwszy rzut oka brzmi to jak scenariusz z taniego filmu z gatunku science fiction. Hakerzy, którzy dzięki komputerom kwantowym włamują się do portfeli kryptowalutowych i kradną miliardy. Ale Jameson Lopp, CTO Casa i jeden z najbardziej szanowanych deweloperów w świecie Bitcoina, traktuje to bardzo, bardzo serio. Na niedawnym wydarzeniu w San Francisco przedstawił plan, który może wywrócić do góry nogami dotychczasowy porządek w sieci Bitcoin. Jego propozycja? Zbudowanie nowej warstwy bezpieczeństwa odpornej na kwantowe ataki i… zamrożenie słynnego portfela Satoshiego Nakamoto!
Bitcoin w niebezpieczeństwie? Twórcy chcą zablokować portfel Satoshiego, zanim zrobi to kwantowy haker
Brzmi kontrowersyjnie? Bo takie właśnie jest. Lopp i jego zespół nie zamierzają czekać, aż pierwsze kwantowe komputery pokażą swoją prawdziwą siłę. „Nie możemy czekać, aż będzie za późno” – mówi wprost. „Musimy się przygotować, zanim kwantowa technologia stanie się destrukcyjna”. Według ekspertów, nawet 25% wszystkich bitcoinów może być zagrożonych w ciągu najbliższych 10 lat, jeśli algorytmy takie jak Shora staną się dostępne dla złoczyńców.
Propozycja Loppa nie kończy się na dramatycznych ostrzeżeniach i pustym straszeniu. Zawiera konkretne kroki. Zakaz przesyłania środków na tzw. „legacy addresses” (czyli starsze typy portfeli), blokadę monet, które nie były ruszane od 5 lat, oraz wdrożenie systemu odzyskiwania środków przy pomocy cyfrowych podpisów odpornych na ataki kwantowe. A wszystko to po to, by stworzyć rodzaj „kwantowego parasola ochronnego” nad siecią Bitcoina. Jeszcze na długo zanim pierwsze uderzenie stanie się faktem.
Zakaz wpłat, zamrożenie BTC i nowe podpisy cyfrowe
Najbardziej kontrowersyjny fragment planu? Zamrożenie portfela przypisywanego Satoshiemu Nakamoto, zawierającego – według szacunków – około miliona BTC. Ten portfel nigdy nie został ruszony, ale jeśli kiedyś padnie ofiarą kwantowego złamania kluczy, konsekwencje dla rynku mogą być tragiczne. Lopp ostrzega: „Koszmar zacznie się wtedy, gdy ktoś zacznie przesyłać BTC z adresu Satoshiego i nikt nie będzie wiedział, czy to on, czy po prostu haker”.
Nie jest to jednak jedyny głos w tej debacie. Alternatywne rozwiązania, takie jak BIP 360, proponują inne metody zabezpieczeń – często bardziej złożone, ale też obarczone kompromisami.
Problemem pozostaje również skala zmian, które trzeba by wprowadzić w całej infrastrukturze Bitcoina. Nowe podpisy oznaczają większe rozmiary transakcji, co z kolei przekłada się na większe zużycie przestrzeni w blokach. A to – jak wiadomo – nie wszystkim się spodoba, zwłaszcza górnikom i dostawcom portfeli.
Jedno jest pewne: debata o bezpieczeństwie Bitcoina właśnie weszła na nowy poziom. I jeśli Jameson Lopp ma rację, mamy coraz mniej czasu, żeby przygotować się na cyfrową rewolucję, która może zmienić wszystko. Gdyby nie był tym, kim jest, można byłoby go wziąć za szukającego sensacji szaleńca. Ale… Lopp jest tym, kim jest i zna się na rzeczy. Totalne ignorowanie jego zdania w temacie zakrawałoby więc o ignorancję.

