2025 rokiem, w którym Bitcoin ośmieszył Buffetta. Tyle zarobiłby, gdyby zamienił 5% gotówki na BTC
Warren Buffett od lat powtarza, że Bitcoin to „trucizna na szczury do kwadratu”. Ale 2025 rok brutalnie pokazuje, że może to jednak szczury mają całkiem niezłego nosa do inwestycji. Podczas gdy Berkshire Hathaway kisiło 100 miliardów dolarów w obligacjach skarbowych i innych niskooprocentowanych instrumentach, Bitcoin po cichu robił swoje. Gdyby Buffett w pewnym momencie choć odrobinę zdanie i zainwestował jedyne 5% kapitału w BTC, miałby dziś… 850 milionów dolarów więcej.
Bitcoin ośmiesza Buffetta? Berkshire stracił setki milionów dolarów, bo trzymał się gotówki
Na papierze wszystko wygląda dobrze. Berkshire właśnie ogłosiło 12,3 miliarda dolarów zysku za drugi kwartał 2025. Diabeł tkwi jednak w „szczegółach”. Po odjęciu jednorazowych zysków i uwzględnieniu potężnej straty na akcjach Kraft Heinz (aż 5 miliardów odpisu!), wyłania się smutniejszy obraz. Inwestycyjna strategia firmy przeżywa trudne chwile.
Tymczasem Bitcoin, którego Buffett od zawsze wyśmiewał, wzrósł o ponad 16,8% tylko w tym roku. S&P 500? Zyskał nieco ponad 7%. Berkshire? Ledwie 3,5%. W takim układzie pytanie „czy BTC to sensowna inwestycja?” przestaje być śmieszne, a zaczyna być… bolesne.
Co jeszcze bardziej ironiczne, Bitcoin pokonał w tym roku nie tylko samą spółkę Berkshire, ale także jej największe perełki. Apple, Coca-Cola, American Express. Wszystkie one wypadły gorzej niż „cyfrowe złoto”, którego Buffett nigdy nie chciał tknąć nawet kijem. I to w roku, w którym fundusze ETF rzuciły się na BTC jak wygłodniałe rekiny, a instytucje prześcigają się w dodawaniu kryptowaluty do swoich portfeli.
A wystarczyło 5%…
W raporcie wyliczono, że gdyby Berkshire na początku roku ulokowało 5% z 100 miliardów dolarów w Bitcoinie, do dziś wartość tej inwestycji wzrosłaby o 850 milionów dolarów. To nie zrekompensowałoby w całości wpadki z Kraft Heinz, ale z pewnością poprawiłoby humory akcjonariuszom. Zwłaszcza że firma nie przeprowadziła ani jednego skupu akcji własnych w pierwszej połowie roku.
Czy gdyby przedstawić te dane samemu Buffettowi, to zmieniłby zdanie? Naszłaby go refleksja? Doznałby olśnienia? Na pewno nie. Nie nam, skromnym dziennikarzom, sądzić jednego z najwybitniejszych inwestorów w historii świata. Tu jednak nie ma grama miejsca na publicystykę. Za tym idą liczby. Te same, które „Wyrocznia z Omaha” tak skrupulatnie zbiera przez kilkadziesiąt ostatnich lat.

