Ochotnicy poszukiwani! Musk i jego Neuralink chcą wszczepiać więcej chipów do mózgów
To nie science fiction, to news z tego tygodnia. Neuralink, firma Elona Muska, ogłosiła globalny nabór pacjentów, którzy chcieliby przetestować chip mózgowy pozwalający sterować komputerem przy pomocy myśli. Jeśli dla Ciebie też to brzmi jak scenariusz z “Black Mirror”, to nie jesteś sam.
Pacjent Neuralink numer jeden mówi: zero skutków ubocznych
Program testowy nazwany PRIME skierowany jest do osób z porażeniem czterokończynowym – m.in. z urazami rdzenia kręgowego lub ALS. Jak dotąd trzej pacjenci otrzymali implanty, które śledzą aktywność neuronów i pozwalają przesuwać kursor czy korzystać ze smartfona bez dotykania ekranu.
Pierwszy użytkownik implantu, Noland Arbaugh, twierdzi, że od roku nie ma żadnych skutków ubocznych – ani fizycznych, ani psychicznych. Za pomocą chipu gra w szachy, przegląda internet, a nawet pracuje jako mówca motywacyjny. Twierdzi, że korzysta z urządzenia ponad 10 godzin dziennie.
Co więcej – inżynierowie Neuralink pracują nad połączeniem implantu z wózkiem inwalidzkim, by dało się nim sterować za pomocą myśli. Arbaugh mówi jednak jasno: nie skorzysta, dopóki technologia nie będzie absolutnie bezpieczna. – Nie chcę wjechać komuś pod samochód – śmieje się.

Elon Musk nie kryje, że to dopiero początek. Sterowanie komputerem za pomocą myśli to tylko pierwszy krok. Celem jest przekroczenie granic ludzkich możliwości. Mówi się nawet o telepatii. – Chcemy, żeby ludzie zyskali nowe zdolności – zapowiada Musk.
Prace nad technologią mają potrwać jeszcze kilka lat, ale już teraz widać, że ambicje Neuralink sięgają dużo dalej niż pomoc osobom z paraliżem. To wszystko brzmi jak przełom technologiczny, ale czy na pewno? Czy nie otwieramy właśnie puszki Pandory? Neuralink zmienia życie niektórych już dziś – a przecież to dopiero wstęp.
Nowa rewolucja czy niebezpieczna gra?
Sam pomysł wszczepiania chipów do mózgu budzi poważne pytania. Nie chodzi tylko o medycynę – eksperci wskazują też na ryzyka etyczne. Tego typu zabieg może potencjalnie odczytywać i interpretować myśli, a to oznacza, że pojawiają się wątpliwości o prywatność i kontrolę. Kto będzie miał nad tym władzę?
Pojawia się też kwestia dostępności – jeśli tego typu technologie będą dostępne tylko dla zamożnych, możemy doczekać się nowego rodzaju podziału społecznego. Zamiast świata, w którym technologia łączy – może powstać taki, który jeszcze mocniej dzieli.

Neuralink balansuje więc na cienkiej granicy – między przełomem a niepewnością, nadzieją a pytaniami, na które wciąż nie ma odpowiedzi. Czy ten projekt przyniesie światu realne korzyści, czy może wprowadzi nas w zupełnie nową erę wyzwań i dylematów, przekonamy się wkrótce. Jedno jest pewne – nie da się być na to obojętnym.