Morgan Stanley: 'Euforia na rynku humanoidalnych układów AI’. Akcje 4 spółek wystrzelą?

Morgan Stanley: 'Euforia na rynku humanoidalnych układów AI’. Akcje 4 spółek wystrzelą?

Analitycy jednego z największych banków inwestycyjnych w USA, Morgan Stanley prognozują, że kolejna rewolucyjna technologia będzie warta miliardy dolarów. Co prawda jeszcze nie dziś, bo w analizie mowa jest o 2045 roku. Rynek układów scalonych adresowanych dla humanoidalnych robotów ma być w roku 2045 wart fortunę. By to zobrazować, w tym właśnie roki sprzedaż takich układów ma generować 305 miliardów dolarów… Rocznie.

Trend napędza tzw. embodied AI, czyli fizyczna sztuczna inteligencja. Jej rozwój jest efektem procesów automatyzacji i postępującego popytu na 'wygodę życia’. Morgan Stanley ocenił, że największe możliwości wzrostu leżą w procesorach AI oraz czujnikach, a nie w samym wytwarzaniu robotów.

Oczekuje się, że koszt komponentów dla branży wzrośnie o 15% do 2030 roku i aż 40% do 2045 roku. Kluczowe obszary, gdzie tworzona będzie wartość, obejmują w ocenie Morgan Stanley technologie 'mózgu’ AI: widzenie maszynowe, czy tzw. analogowe układy sensoryczne.

Kto zarobi na tym fortunę?

W zestawieniu banku, nazwanym górnolotnie Humanoid Tech 25, wśród których znalazły się m.in. Nvidia, AMD, Samsung oraz Alibaba. Dlaczego właśnie te spółki? Za każdym razem, gdy pojawia się hasło „humanoidalne chipy AI”, zbyt wielu ludzi wyobraża sobie jeden przełomowy układ scalony. Tymczasem mówimy o całej architekturze przyszłego przemysłu. Czyli od procesorów i akceleratorów, przez oprogramowanie uczące maszyny ruchu i percepcji, po czujniki, mechanikę i logistykę dostaw.

To system naczyń połączonych, w którym zysk nie bierze się z jednego elementu, lecz z kontroli nad całym przepływem wartości. W takim układzie tylko nieliczne firmy realnie mogą zamienić technologiczną przewagę na lawinę przychodów. W tej grupie od dawna widzę cztery nazwy: Nvidia, AMD, Samsung i Alibaba. Każda gra tę samą grę, ale zupełnie inną talią kart.

Nvidia i siła platformy, nie krzemu

Nvidia dawno przestała być tylko producentem superwydajnych chipów. Dziś to raczej architekt całych światów obliczeniowych. W segmencie humanoidów widać to szczególnie wyraźnie. Firma nie sprzedaje wyłącznie mocy obliczeniowej, lecz gotowe środowiska do trenowania maszyn, ich testowania w wirtualnych symulacjach i wdrażania w realnym świecie. Ta strategia daje jej ogromną przewagę czasu.

Gdy inni jeszcze dopasowują kompatybilność swoich rozwiązań, Nvidia już buduje relacje z producentami robotów, operatorami magazynów i firmami produkcyjnymi. To z tego bierze się finansowa magia. Klienci raz wchodzą do ekosystemu i trudno im potem z niego wyjść, bo cały proces trenowania maszyn jest oparty na jednej platformie. Z perspektywy rynku to przewaga, którą da się przeliczyć na marże.

Wspomnianie w analizie Morgan Stanley AMD idzie zupełnie inną ścieżką. Nie próbuje bezpośrednio zdetronizować Nvidii na jej własnym tronie. Gra na polu, które dla wielu operatorów infrastruktury i producentów robotów jest znacznie ważniejsze: koszt użytkowania w długim terminie. Ich akceleratory coraz częściej postrzegane są nie jako kompromis, ale jako realna alternatywa dla drogich rozwiązań topowych.

To podejście ma duże znaczenie w świecie humanoidów, gdzie każda dodatkowa jednostka mocy to setki watów energii, dodatkowe chłodzenie i wyższe koszty eksploatacyjne. AMD coraz śmielej buduje relacje z firmami integrującymi sprzęt i operatorami centrów danych. Jeśli ten trend się utrzyma, to przy masowej produkcji robotów właśnie koszt, a nie absolutna wydajność, może zdecydować o skali zamówień.

Samsung i przewaga, której nie da się szybko skopiować

Samsung wyróżnia się czymś, czego konkurenci mogą mu tylko zazdrościć: pełną kontrolą nad niemal całym procesem powstawania produktu. Projekt, produkcja, pakowanie, montaż, dystrybucja. To daje elastyczność, ale też odporność na zawirowania w globalnym handlu. W świecie humanoidów, gdzie skala może skokowo wzrosnąć w ciągu kilku lat, taka struktura to ogromny atut.

Samsung coraz wyraźniej sygnalizuje, że nie chce być tylko dostawcą elementów dla cudzych projektów. Ambicja sięga własnych rozwiązań robotycznych. To oznacza, że firma może równolegle rozwijać krzem i fizyczną konstrukcję maszyn, skracając drogę od pomysłu do produktu. Na giełdzie takie ruchy nie zawsze są od razu nagradzane, ale w długim horyzoncie potrafią zmienić całe modele biznesowe.

Alibaba i chińska dominacja

Alibaba gra w inną ligę i według zupełnie innych zasad. To już nie tylko platforma handlowa, ale potężny gracz infrastrukturalny z własną chmurą, zapleczem danych i ambicją technologicznej niezależności. W świecie humanoidów może to oznaczać budowę zamkniętego ekosystemu, w którym sprzęt, oprogramowanie i usługi będą funkcjonowały w jednym systemie.

Dla Zachodu taka strategia bywa postrzegana jako zagrożenie, dla Alibaby jest naturalnym kierunkiem rozwoju. Jeśli humanoidalne roboty trafią masowo do chińskich fabryk, magazynów i usług, to właśnie lokalna infrastruktura chmurowa i własne chipy mogą stać się kluczem do kontroli rynku. To gra bardziej ostrożna, ale potencjalnie ekstremalnie dochodowa.

Gdzie są prawdziwe pieniądze?

Humanoidalne systemy nie będą sprzedawane jak zwykłe urządzenia elektroniczne. Model jest zupełnie inny. Poza samym sprzętem dochodzi stałe utrzymanie, aktualizacje oprogramowania, dostęp do mocy obliczeniowej w chmurze, serwis i wymiana komponentów. To strumień przychodów rozłożony na lata.

Firmy, które zdołają przejąć kontrolę nad całym tym cyklem, będą zarabiały nie tylko na sprzedaży pierwszego egzemplarza, ale na całym jego życiu operacyjnym. Właśnie dlatego Nvidia i Alibaba wydają się szczególnie dobrze ustawione, bo już dziś funkcjonują jako dostawcy usług ciągłych, a nie jednorazowych produktów.

Jeśli patrzeć na sytuację tu i teraz, przewaga po stronie Nvidii jest oczywista. To ona rozdaje karty w obszarze infrastruktury AI. Samsung i Alibaba grają bardziej strategicznie i pod przyszłą masową skalę. AMD znajduje się pomiędzy. Raczej próbuje zbudować pozycję tam, gdzie koszt użytkowania zacznie mieć większe znaczenie niż tabelki wydajności.

W takich układach często zdarza się, że lider pierwszej fazy rozwoju niekoniecznie jest zwycięzcą docelowym. Gdy technologia wychodzi z laboratoriów do fabryk, zmieniają się kryteria oceny. Wtedy do głosu dochodzą koszty, niezawodność i dostępność produkcji.

Odporność na kryzysy i politykę

Sprzedaż czystego sprzętu zawsze jest bardziej podatna na wahania cyklu koniunkturalnego. Usługi subskrypcyjne, chmura i oprogramowanie zapewniają stabilniejsze przepływy pieniężne. Pod tym względem Nvidia i Alibaba mają naturalną przewagę strukturalną. Samsung, mimo produkcyjnej potęgi, musi balansować między ogromnymi inwestycjami a zmiennością popytu. AMD z kolei buduje elastyczność przez partnerstwa i optymalizację kosztów po stronie klientów.

Do tego dochodzi polityka. Podziały technologiczne między blokami gospodarczymi mogą na nowo poukładać łańcuchy dostaw. Firmy z własnym zapleczem produkcyjnym i zapleczem danych będą w takich warunkach czuły się pewniej.

Gęstość mocy obliczeniowej, problemy z chłodzeniem, bezpieczeństwo maszyn współpracujących z ludźmi, regulacje prawne i napięcia geopolityczne. To wszystko nie jest teoretycznym dodatkiem, lecz realnym hamulcem dla zbyt szybkiego entuzjazmu inwestorów. Historia rynku technologii uczy, że rewolucje rzadko przebiegają liniowo. Zawsze pojawia się kilka momentów bolesnej korekty.

Spokojna rewolucja przemysłu to absurd

Na koniec zostaje pytanie, które słyszę coraz częściej na spotkaniach z inwestorami: czy humanoidy powtórzą scenariusz internetowej gorączki sprzed trzech dekad? Tamten boom był szybki i pełen projektów bez realnego zaplecza operacyjnego. Wiele modeli biznesowych łatwo było skopiować. Tutaj mówimy o ciężkiej inżynierii, drogich liniach produkcyjnych i złożonych systemach bezpieczeństwa.

To zapowiada raczej wolniejszą, ale nadal trwałą i pełną euforii we wczesnej fazie (jak każda rewolucja) transformację całych sektorów gospodarki. Nie będzie to jednorazowy wystrzał. Raczej proces rozciągnięty na lata. Z perspektywy kapitału oznacza to mniej spektakularnych fajerwerków, ale znacznie solidniejsze fundamenty pod długoterminowe zyski. I właśnie w takich warunkach największe fortuny buduje się najczęściej po cichu, zanim reszta rynku zdąży zrozumieć, co naprawdę się zmieniło.

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!