Zaprezentowano nowy program mieszkaniowy. Deweloperzy i fliperzy mają obejść się smakiem. Ale ceny i tak mogą wzrosnąć

Minister rozwoju i technologii zaprezentował dzisiaj pierwsze założenia programu wspierania mieszkalnictwa, któremu nadano wdzięczną nazwę „Klucz do mieszkania”. Ma się on składać z trzech elementów: lokali komunalnych, społecznych oraz własnościowych. Czy i tym razem na rozwiązaniu skorzystają głównie deweloperzy i banki? Szef resortu twierdzi, że nie.

Pompowanie rynku wtórnego. Tym razem nie zarobią deweloperzy?

Program mieszkalnictwa własnościowego nosi nazwę „Pierwsze klucze”. Uwzględnia on wyłącznie lokale z rynku wtórnego i domy jednorodzinne z rynku wtórnego lub budowane metodą gospodarczą. Minister Paszyk zadeklarował, że żadna złotówka z tej inicjatywy nie trafi do deweloperów. Wedle założeń nie zarobią też fliperzy, bo sprzedający mieszkanie będzie musiał posiadać je przez co najmniej pięć lat.

Co jeszcze przewiduje projekt? Osoba korzystające z tego wsparcia nie będzie mogła posiadać już mieszkania. Program zakłada limit cen: 10 tys. zł (11 tys. zł dla największych miast), ale granica może być inna, jeśli tak zdecyduje gmina. Na jakie wsparcie może liczyć beneficjent? Podczas konferencji prasowej mowa była o pomocy finansowej w spłacie rat, miałoby to trwać nie mniej niż pięć lat. Na więcej szczegółów trzeba poczekać. Zresztą, zaznaczono, że prezentowane rozwiązania nie są ostateczne. Ze wsparcia będą mogli skorzystać wyłącznie obywatele Polski. Rocznie może to być kilkadziesiąt tysięcy osób.

Klucze do mieszkania to kilka miliardów złotych wsparcia

Czy nowe pomysły rzeczywiście całkowicie pominą deweloperów? Niekoniecznie. Minister wspomniał, że w programie pojawi się instytucja „inwestorów społecznych”. Mają to być towarzystwa budownictwa społecznego, samorządowe inicjatywy mieszkaniowe oraz spółdzielnie mieszkaniowe, osiągające do 25 proc. marży. To wciąż sporo…

Trzeba też zaznaczyć, że od tego roku minimum 2,5 mld zł ma być przeznaczane na mieszkalnictwo komunalne i społeczne (łączne wsparcie dla programów mieszkalnictwa ma wynieść 4,7 mld zł). Lokali tego typu ma powstać w najbliższym czasie odpowiednio 8 tys. oraz 6,5 tys. Ministerstwo zakłada, że nakłady na budownictwo społeczne będą systematycznie rosnąć i w 2030 roku uda się zbliżyć do 40 tys. lokali oddanych w tym systemie. Dla kogo właściwie jest ta propozycja? Dla osób, które z jednej strony nie kwalifikują się na mieszkania komunalne, ale z drugiej strony mają problem ze zdolnością kredytową.

Ceny nieruchomości wzrosną? To całkiem możliwe

Kiedy nowe pomysły staną się rzeczywistością? Trudno stwierdzić. Nie wiadomo nawet, czy w ramach koalicji udało się dojść do porozumienia w temacie polityki mieszkaniowej. Jeszcze pod koniec ubiegłego roku wydawało się, że inicjatywy związane z pompowaniem pieniędzy w ten rynek trafiają do kosza wraz z pogrzebaniem pomysłu uruchomienia programu kredyt na start (kredyt 0 proc.). Szybko jednak okazało się, że taka inicjatywa musi być zrealizowana

Co nowe zapowiedzi oznaczają dla rynku? Cóż, jeśli pojawia się zapowiedź wpompowania około 4,7 mld zł (i to w bliskiej przyszłości) w rynek nieruchomości, należy się pewnie spodziewać wzrostu cen. Wszyscy pamiętają co działo się w tym sektorze, gdy program pomocowy uruchomił poprzedni rząd. Czy deweloperzy rzeczywiście na tym nie skorzystają? Wydaje się to mało prawdopodobne. Ucieszą się też inwestorzy, którzy niebawem mogą zacząć sprzedawać masowo lokale po załapaniu się na ulgę podatkową.

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!
Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.