Zapobiec załamaniu rynku: Politbiuro ma pomysł, chce przerzucić pasywa
Politbiuro wpadło na ideę, jak uratować rynek nieruchomości przed eksplozją. Chce mianowicie przerzucić złe długi i toksyczne pasywa od deweloperów do państwowych firm. Tym przecież nic nie może się stać… Czy coś może tu pójść nie tak? Wygląda na to, że sama partia nie ma pewności, rozesłała bowiem projekt do konsultacji.
Z pojawiających się analiz wynika, że na kwietniowym posiedzeniu Biura Politycznego Komitetu Centralnego Chińskiej Partii Komunistycznej (czyli organu faktycznie rządzącego Chinami), jeszcze od czasów sowieckich zwanego pieszczotliwie Politbiurem, wstępnie uzgodniono strategię zapobieżenia gigantycznemu i nieprzewidywalnemu w skutkach pęknięciu bańki na chińskim rynku nieruchomości oraz załamaniu się tego rynku.
Pomysł ma być w istocie typowy dla Chin, i powielać schematy, wedle których Chiny od dawna „zarządzają” długiem publicznym. Politbiuro chce mianowicie zasypać gigantyczną lukę pomiędzy ogromną nadpodażą mieszkań w nieżyciowo zaprojektowanych osiedlach a załamującym się popytam za pomocą środków w dyspozycji władz lokalnych.
Towarzysze, Politbiuro ma prośbę
Konkretnie, rząd chciałby „poprosić” przedsiębiorstwa i podmioty państwowe należące do lokalnych organów gminnych, miejskich, prowincjonalnych (oraz, kto wie, być może także partyjnych) o rozpoczęcie skupowania lokali, na które nie ma popytu. „Prośba” byłaby oczywiście prośbą w podobnym stylu, co wolny wybór „chińskich ochotników”. Tj. nie przewidująca innej możliwości niż entuzjastyczna zgoda.
Skup miałby naturalnie odbyć się po bardzo mocno przecenionych stawkach. Dla deweloperów oznacza to oczywiście radykalne obniżenie teoretycznej wartości portfolio. Z drugiej strony, i tak nie mają oni szansy tego wolumenu sprzedać – zaś w ten sposób odzyskaliby przynajmniej część utopionych w nieekonomicznych projektach środków.
Aby zapewnić fundusze państwowym firmom, otrzymać by one miały preferencyjne kredyty w (kto by pomyślał) państwowych bankach. Następnie zakupione mieszkania trafiłyby do użytku w ramach formy budownictwa quasi-socjalnego, oferując możliwość zamieszkania uboższym Chińczykom, których nie stać na inne lokum.
Innymi słowy, i podsumowując cały plan krócej, Politbiuro chciałoby przenieść część toksycznych pasywów z rynku mieszkaniowego do firm państwowych. Jednocześnie pompując w ten sposób środki finansowe do deweloperów.
Tanio to to nie będzie
Wedle dochodzących sygnałów, samo Politbiuro wciąż nie jest całkowicie przekonane do tego planu. Trudno bowiem ukryć, że byłoby to w znacznej części przelewanie z pustego w próżne. Ogromne obciążenia wynikające z nietrafionych inwestycji i nadpodaży przecież w ten sposób nie znikną – jedynie zostałyby rozdzielone pomiędzy większą ilość podmiotów.
Którym, jako firmom państwowym, bankructwo raczej nie grozi. Grozi natomiast, ale całej Partii Komunistycznej, konieczność ratowania ich w przypadku zagrożenia ich perspektyw owymi toksycznymi pasywami. Co z kolei oznaczałoby kolejną masową emisję pieniądza i dalsze napędzanie inflacji. Politbiuro za pośrednictwem Rady Państwa (tj. rządu) przesłało projekt do konsultacji władzom lokalnym oraz innym podmiotom.
Wedle danych oficjalnych – a zatem prawdopodobnie „nadmiernie optymistycznych”, na chińskim rynku nieruchomości znajduje się obecnie nieco ponad 335 milionów metrów kwadratowych powierzchni mieszkaniowej. Zdaniem dostępnych analiz, realizacja planu kosztowałaby około 7 bilionów juanów.