Już wiadomo, co z dopłatami do kredytów hipotecznych. Jak decyzja polityków wpłynie na ceny mieszkań?

Już wiadomo, co z dopłatami do kredytów hipotecznych. Jak decyzja polityków wpłynie na ceny mieszkań?

Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że program dopłat do kredytów hipotecznych trafi do kosza. Tak przynajmniej wynika ze świeżej wypowiedzi ministra rozwoju i technologii Krzysztofa Paszyka. Tego samego zdania jest jego szef, czyli Władysław Kosiniak-Kamysz. Co to oznacza dla rynku nieruchomości?

Minister zapowiadał wsparcie mieszkalnictwa własnościowego

Na początku roku mogliście przeczytać w serwisie bithub.pl o założeniach programu wspierania mieszkalnictwa, któremu nadano nazwę „Klucz do mieszkania”. Miał się on składać z trzech części: lokali komunalnych, społecznych oraz własnościowych. Program mieszkalnictwa własnościowego nazwano „Pierwsze klucze”. Co ciekawe, projekt zakładał, że obejmie on wyłącznie lokale z rynku wtórnego i domy jednorodzinne budowane metodą gospodarczą. Minister Paszyk deklarował wówczas, że żadna złotówka z tej inicjatywy nie trafi do deweloperów. Z krojenia tortu mieli też być wyłączeni fliperzy: autorzy projektu przyjęli, że sprzedający mieszkanie będzie musiał posiadać je przez co najmniej pięć lat.

Koalicjanci krytykowali pomysł za pompowanie cen

Czy te wyłączenia uspokoiły krytyków dopłat do kredytów hipotecznych? Nieszczególnie. Wciąż pojawiały się głosy, że wsparcie klientów doprowadzi do pompowania cen na rynku nieruchomości. A głosy krytyki spływały nie tylko od przedstawicieli partii Razem, która stanęła w opozycji do obozu rządzącego, ale też z samego rządu. Ideę krytykowała m.in. Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, szefowa resortu funduszy i polityki regionalnej.

Politycy gaszą światło: dopłat do kredytów nie będzie

Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz reprezentuje partię Polska 2050, a zatem najbliższego (w teorii) koalicjanta PSL-u, z którego wywodzi się minister Paszyk. Jeśli zatem taki sojusznik kręci głową nad programem, ciężko go forsować. Sprawę z tego zdaje sobie przywołany już minister Paszyk, który stwierdził, że w koalicji trudno będzie o zgodę na program dopłat, a skoro tak, to nie ma się co upierać w tej sprawie. Jednocześnie dodał, że nie oznacza to całkowitego porzucenia polityki mieszkaniowej. Wspierane będą budownictwo społeczne i komunalne.

Minister rozwoju i technologii wyszedł przed szereg? Raczej przyjął do wiadomości, że forsowane przez jego resort programy nie mają szans na realizację. Wcześniej głośno mówił już o tym wicepremier Władysław Kosiniak Kamysz. Krótko po przegranych przez koalicję wyborach prezydenckich szef ludowców oznajmił, że program dopłat do kredytów hipotecznych nie wejdzie w życie. Odczytywano to jako wyciąganie ręki do koalicjantów. Ale chyba trzeba mówić po prostu o trzeźwym spojrzeniu na sytuację: odpowiedniej ustawy w tej sprawie nie udałoby się uchwalić. A finalnie i tak mógłby ją zawetować prezydent: obecny lub przyszły. Spór byłby zatem pozbawiony sensu i jednocześnie niebezpieczny.

Popyt spadnie? Niekoniecznie – klienci mogą ruszyć na zakupy

Czy porzucenie pomysłu dopłat oznacza, że ubędzie klientów na rynku nieruchomości? Niekoniecznie. Już wcześniej zwracano uwagę na to, że część potencjalnych nabywców wstrzymuje się z decyzją o zakupie lokalu, bo czeka na nowy program wsparcia kredytobiorców. A skoro programu nie będzie, osoby te mogą stwierdzić, że nie ma już na co czekać i ruszą do deweloperów. Ceny może i nie wzrosną tak, jak prognozowano w przypadku uruchomienia programu, ale ich spadków też nie należy się spodziewać.

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!
Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.