Dziesiątki osiedli w ruinie, tysiące klientów na lodzie. Deweloper zapadł się pod ziemię. Co się stało ze spółką HREiT?
fot. uwaga.tvn.pl

Dziesiątki osiedli w ruinie, tysiące klientów na lodzie. Deweloper zapadł się pod ziemię. Co się stało ze spółką HREiT?

Do miana skandalu – czy też scamu, w zależności od perspektywy – urosła sprawa firmy deweloperskiej HREiT. Działającej do niedawna z wielkim rozmachem, w całym kraju reklamującej dziesiątki swoich osiedli i tysiącami sprzedającej mieszkania. Sprzedającej – i tylko sprzedającej, ochoczo inkasując wpłaty. Z faktycznym realizowaniem kontraktów i przekazywaniem mieszkań nabywcom jest już bowiem „tak jakby gorzej”. A nawet zupełnie krucho.

HREiT „inwestuje” na pełnej

HREiT – czy też dokładniej, HREiT sp.z.o.o., należąca do grupy HRE Investment – działała w kilkunastu miastach Polski. Gdzie działała, zostawiała ślady. Najczęściej w postaci niedokończonych bloków w różnych stadiach rozgrzebania: od zupełnie dziewiczego, nawet nieoczyszczonego z roślinności terenu po budynki, które jeszcze nie zostały oddane do użytku, a już potrzebują generalnego remontu. Czemu akurat tak i po co w ogóle cokolwiek budować, jeśli nie ma się zamiaru budowy dokończyć?

Na to pytanie starał się odpowiedzieć reportaż TVN-u, autorstwa dziennikarzy programu „Uwaga”. Dotarli oni do grona poszkodowanych przez HREiT, a także samych obiektów sporu – choć tych nie trzeba akurat jakoś specjalnie szukać. Spółki deweloperskie grupy HRE Investment realizować miały projekty budowlane m.in. w Rumii, Pruszczu Gdańskim, Wrocławiu, Łodzi, Rzeszowie, Nowym Dworze Mazowieckim, Świdnicy, Gliwicach, Opolu, Sosnowcu czy Oświęcimiu.

Łącznie chodzi o 19 osiedli (czy też, używając deweloperskiej nowomowy marketingowej, „inwestycji”), które w teorii powinny być dokończone miesiące albo nawet lata temu. A jak wyglądają w praktyce? Przykładowo, we Wrocławiu-Bieńkowicach w miejscu, gdzie winny stać bloki, jest zamaszysty wykop. W wykopie tym nagromadziła się woda, tworząc duży choć brudny staw. Ze stawu tego mają z radością korzystać kaczki oraz inne ptactwo wodne. Niestety, na nich lista zadowolonych „klientów” się kończy.

Opuszczony wykop
Źródło: deweloperbuduje.pl/hreit-opinie/

Osobliwości placów budów

W Sosnowcu, gdzie miały powstać „Apartamenty Ostrogórska”, są jedynie fundamenty, albo wręcz tylko wykopy. Nieco lepiej jest w Nowym Dworze Mazowieckim, gdzie z dwóch budynków udało się wznieść jeden. Znajduje się on teraz w formie nieotynkowanego, ceglano-betonowego szkieletora, strasząc okolicę pustymi otworami na drzwi i okna. Dla odmiany osiedle „Resovia Sky” okazało się bardzo ekologiczne. W najmniejszym stopniu nie zakłóciło bowiem lokalnej przyrody – bo go po prostu nie ma.

Z kolei w Łodzi firma HREiT miała wznosić coś, co określono jako „Tuwima Gardens” [czy naprawdę język polski jest dla branży deweloperskiej aż tak trudny…? – przyp. aut.]. Z dwóch tamtejszych osiedli jedno ma formę pustego, betonowego placu, często zalanego wodą. Drugie natomiast, rzecz szczególna, udało się zbudować. I to nie tylko wznieść surowy budynek, ale nawet go wykończyć. Co jednak z tego, skoro mieszkańcy – formalni właściciele mieszkań – i tak nie mogli się wprowadzić?

Nie mogli zarówno dlatego, bo deweloper po prostu nie przekazał mieszkań i nie wpuszcza ich tam, jak i ze względów praktycznych. Okazało się bowiem, że cały teren, na którym „Tuwima Gardens” stoi, nie jest uzbrojony. Brak tam mediów, przyłączy i innej niezbędnej infrastruktury. To, czego nie brak, to śmieci, gruz i styropian – całe osiedle ma być nimi pokryte. Co gorsza, nie brakuje też wody. W podziemnym garażu stać ma 15 cm wody, zalane są także szyby windowe. Sugeruje to, że w ogóle nie wykonano tam drenażu.

HREiT – pozostawione fundamenty
Źródło: wykop.pl

Initium Calamitatis HREiT-i

Wreszcie, zupełnie na odwrót było w Rumii. Tam HREiT nie tylko nie ociągał się z budową, ale wręcz przeciwnie, podszedł do niej z entuzjazmem. Na tyle dużym, że zamiast czterech 5-kondygnacyjnych bloków, jak przewidywał plan zagospodarowania przestrzennego oraz przyznane firmie pozwolenia na budowę, wzniósł budynki 6-kondygnacyjne. Efekty były przewidywalne. Na plac wszedł Inspektorat Nadzoru Budowlanego, który wstrzymał budowę.

W konsekwencji wojewoda pomorski unieważnił projekt i zezwolenie na budowę. Decyzję tę podtrzymały następnie wszystkie instancje odwoławcze. Skutek był taki, że spółka HREiT musiała na własny koszt dokonać rozbiórki nadmiarowych pięter. Nie wiadomo, czy właśnie to okazało się być dla firmy finansowym kryptonitem. Dość jednak powiedzieć, że kontraktów na mieszkania w Rumii – już prawie zupełnie ukończone i gotowe do przekazania – nie wykonano.

Firma zamiast tego… po prostu zniknęła z terenu osiedla. Niepilnowane całymi miesiącami bloki zostały w ten sposób wydane na łup szabrowników i złomiarzy. Całe budynki, od góry do dołu, miały zostać okradzione z kaloryferów, ze ścian wyrwano kable i rury, drzwi niemal wszystkich mieszkań były wyważone lub zniszczone, zaś szyby – niejednokrotnie stłuczone. Co więcej, w garażu deweloper miał porzucić wrażliwą dokumentację (!), w tym akty notarialne oraz dokumenty zawierające m.in. dane teleadresowe.

splądrowany blok
Źródło: uwaga.tvn.pl

Standardy obsługi klienta

Co ciekawe, na osiedli w Rumii po długim okresie zupełnego niepilnowania, i w miejsce wcześniej zdemontowanego systemu monitoringu – który jakoby zbyt dużo kosztował (???) – pojawiła się ochrona. Czy też państwo porządkowi, eufemistycznie określani „ochroną”. Zupełnie nie byli oni w stanie zapobiec całkowitemu splądrowaniu budynków. Okazali się natomiast skuteczni w powstrzymywaniu właścicieli mieszkań przed wejściem na teren osiedla. Co takiego mogliby tam dostrzec, że aż wzbrania im się wstępu?

Firma HREiT miała sprzedać łącznie tysiące mieszkań w tych dziewiętnastu „właśnie budowanych” osiedlach w całym kraju. Nabywcy, co oczywiste, twierdzą, że zostali oszukani. Wpłacali dziesiątki i setki tysięcy złotych, najczęściej zaciągając na ten cel kredyty lub przeznaczając na to wieloletnie oszczędności – tylko po to, by zostać na lodzie i słyszeć jedynie zapewnienia od kolejnych, często się zmieniających przedstawicieli prawnych dewelopera, że „za kilka miesięcy” budowę uda się dokończyć.

Prócz samych nabywców mieszkań do grona oszukanych trafili też ci, którzy skusili się na „ofertę inwestycyjną” spółki HREiT. Oferowała ona bowiem możliwość zainwestowania środków w budowane jakoby mieszkania. Te miały potem zostać sprzedane na rynku, zaś do inwestorów trafić miał zwrot zainwestowanej kwoty oraz procent od zysków ze sprzedaży. Ten ostatni, nawiasem, dość niewielki. Niestety ani procent, ani zwłaszcza kwota, jak obawiają się zainteresowani, przepadły.

HREiT – zaśmiecone osiedle
Źródło: facebook.com/RumiaNM/

Ważne, żeby dostać pieniądze

Choć w teorii podobnym patologiom na obfitującym w nie rynku deweloperskim powinny zapobiegać prawne rozwiązania, które już w Polsce wdrożono, to w praktyce bywa z tym różnie. Jednym z takich rozwiązań jest m.in. obowiązek prowadzenia przez dewelopera rachunku powierniczego. Na ten rachunek trafiają środki wpłacane przez klientów, zaś sam deweloper otrzymuje do nich dostęp stopniowo, i tylko pod warunkiem spełniania określonych wymogów oraz wykazywania postępów w realizacji umowy.

Miało to zapobiegać typowym wyłudzeniom, w ramach których „deweloperzy” sprzedawali pisane palcem po wodzie obietnice mieszkań – następnie zaś ulatniali się z pieniędzmi, znikając jak sen złoty. Jak twierdzą jednak poszkodowani klienci spółki HREiT, miało do niej trafić już 90% funduszy z rachunku powierniczego. Mimo faktu, że postępów w budowach ani (zwłaszcza) wykonania zawartych umów dalej próżno było szukać.

Spółka HREiT miała zresztą reklamować swoją ofertę i „pozyskiwać” nowych klientów nawet wtedy, gdy nie była w stanie wykonać poprzednich umów, zaś tysiące wcześniejszych klientów już zostało finansowo poszkodowanych. Mogłoby to wskazywać na znamiona działania piramidy finansowej – być może z tą różnicą, że w przypadku piramidy przynajmniej pierwszym inwestorom wypłaca się zyski, by zachęcić kolejnych. Dopiero kolejnych się okrada. Tu nawet tego elementu zachęty mogło zabraknąć.

HREiT – wizja reklamowa
Źródło: hreit.pl

Organa na tropie

Mając na względzie charakter i skalę pretensji wobec spółki, nic dziwnego, że sprawą zajęły się organa ścigania – jakkolwiek, nie ma co ukrywać, nieco poniewczasie, skoro problemy z deweloperem sygnalizowano już wcześniej (a nawet 4-5 lat temu). Śledztwo w tej sprawie wszczęła prokuratura okręgowa w Łodzi, która koordynować ma czynności śledcze w całym kraju. Wedle jej danych, oszukanych nabywców mieszkań mogło być 3,7 tys., łączna baza klientów spółki ma zaś liczyć 8,3 tys. pozycji.

Do tej ostatniej liczby zaliczają się także, prócz samych kupców na nieruchomości, wspominani „inwestorzy”. Nie zaliczają się natomiast podwykonawcy dewelopera – którzy wykonywali na jego rzecz prace budowlane, a którzy również nie otrzymali za to należnego wynagrodzenia. Prokuratura nie chciała sprecyzować, jak liczna może być to grupa. Łącznie spółki grupy HRE Investment spowodować miały straty finansowe opiewające na 3 miliardy złotych.

W związku z tym, prowadzone przez prokuraturę postępowanie toczy się w związku z podejrzeniem popełnienia przestępstwa „oszustwa na szkodę” klientów i inwestorów. Michał S. prezes spółki HREiT, którego przy okazji śledztwa aresztowano, dodatkowo usłyszał także zarzut niedopełnienia obowiązków poprzez nieskładanie wymaganych prawem sprawozdań finansowych. Kiedy znane będą wyniki śledztwa? Nie wiadomo, zwłaszcza że prokuratorzy ciągle zapoznawać się mają z nowymi danymi.

HREiT mówi adiós?

Co sama spółka odpowiada w odniesieniu do tych wszystkich zarzutów? W przesłanym do TVN oświadczeniu miała stwierdzić, że złożyła do sądu wniosek o wszczęcie tzw. postępowania układowego. Miałoby ono pozwolić jej na negocjacje z wierzycielami i uniknięcie upadłości. Nie koresponduje z tym jednak wersja prokuratury, która twierdzi, że takie postępowanie wobec spółki już prowadzono. Sądowy nadzorca miał jednak złożyć wniosek o jego umorzenie.

Co więcej, jak twierdzi mec. Kazimierz Jeleński, reprezentujący grono poszkodowanych klientów HREiT, spółka ta już w listopadzie 2024 roku miała stać się trwale niewypłacalną i w związku z tym zawiesić działalność. Trudno zatem domniemywać, co mogłoby być przedmiotem negocjacji w ramach postepowania układowego. Zapewne nie dokończenie budów (i to w aż 19 miejscach…), na to bowiem spółka ma nie mieć pieniędzy.

Jeśli chodzi o samo dokończenie, to prawnicy pytani przez dziennikarzy TVN wskazywali, że istniejące przepisy dają możliwość potencjalnego przejęcia porzuconych placów budowy i dokończenia projektów bez udziału dewelopera (ewentualnie z udziałem innego). Niestety mieszkańcy musieliby – magiczne słowo – zdobyć na to środki. Skąd mieliby je wziąć, skoro te zainkasował – i nie oddał – HREiT, niestety nie sprecyzowali. A poza wszystkim innym – ciekawe, gdzie i na czyich kontach odnajdą się 3 miliardy złotych.

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!