Było blisko – mogłem kupić kawałek strychu za prawie 250 tys. zł. Za drugie tyle zrobiłbym z niego mikrokawalerkę!
Mieszkanie w centrum Warszawy za niespełna 250 tys. zł? Wiele osób stwierdzi, że to niemożliwe, nie w 2024 roku. I pewnie będą mieli rację. Czasem jednak trafiają się okazje, obok których trudno przejść obojętnie. Jedną z nich jest „najtańszy lokal na Marszałkowskiej przy Centralnym”. Za niespełna ćwierć miliona zł można kupić kawałek poddasza.
Wad nie dostrzegam. Bo nie ma okna
Lokal od razu przykuł moją uwagę. I nie chodzi nawet o zdjęcie umieszczone w serwisie otodom.pl, bo nie musi w pełni oddawać uroku lokalu. Na wyobraźnię bardziej działa opis. Lokal na 6. piętrze, w kamienicy jest winda, ale dojeżdża na 5. Jedno piętro trzeba przejść po schodach. Sam mieszkam w budynku bez windy, więc to mały problem. A jak już znajdę się w lokalu to nie wypadnę prze okno, bo go nie ma – plus. Niestety, po stronie kupującego jest obowiązek zakupu i montażu okna dachowego. Trudno przez nie wypaść, ale większa ilość światła sprawi, że mogę zacząć dostrzegać minusy pomieszczenia.
Jednym z nich jest z pewnością brak… wszystkiego. Parafrazując klasyka: może i nie ma wody, za to toalety też nie uraczysz. Jest jednak możliwość (a raczej obowiązek) wykonania przyłączeń. Całe szczęście piony są dostępne. Po stronie nabywcy będzie też kwestia wentylacji. I ogrzewania, jeśli oczywiście komuś jest potrzebne. Zimy w ostatnich latach mrozami nie straszą…
To mieszkanie dla ciebie? Tak, jeśli nie stać cię na inne!
Tylko, czy to jest lokal dla mnie? Zaglądam do właściwej rubryki w ogłoszeniu i czytam, że oferta skierowana jest m.in. do „osób, których nie stać na zakup tradycyjnej kawalerki w Warszawie”.
Bingo! Przy dzisiejszych cenach nie stać mnie na zakup tradycyjnej kawalerki w stolicy. Zresztą, nie tylko tam. Ostatnio głośno zrobiło się o wzroście cen nieruchomości w Krakowie, który pod tym względem zdeklasował zagraniczną konkurencję – stolicy Małopolski udało się wyprzedzić nawet Dubaj. Dobry motyw na erasmusowy podryw: hej, studiuję w mieście, gdzie ceny mieszkań rosną najszybciej na świecie. Jeśli coś z tego będzie, to nawet we dwójkę nie kupimy kawalerki – już zawsze będziemy jak studenci (do tego zadziornie uniesiona brew – polecam wypróbować).
Wróćmy jednak do lokalu na poddaszu w Warszawie. Z ogłoszenia wynika, że powinni się nim zainteresować także inwestorzy, którzy nie boją się prac budowalno-remontowych. I rentierzy, którzy „chcą poszerzyć swój portfel o kawalerkę w wyjątkowej i nieuchwytnej lokalizacji w Warszawie”.
Mnie więcej nie potrzeba, jak głosi mem: Shut up and take my money! Kontaktuję się z ogłoszeniodawcą, żeby poznać szczegóły. I już na wstępie miła niespodzianka. W serwisie otodom.pl mowa jest o około 15 metrach powierzchni. A w rzeczywistości tych metrów jest 27. Jak to możliwe? Magia skośnego dachu. W najniższym miejscu mieszkanie ma 1,5 m. Komuś wysokiemu może to przeszkadzać, będzie kombinował z szafkami czy inną zabudową. Ale jeśli ktoś nie zaszalał ze wzrostem… Do jego dyspozycji jest 27 metrów! To także dobra propozycja dla dziecka. Oczywiście do momentu, w którym skończy te 8-10 lat. Trzecia opcja: poruszanie się na kolanach. Poważnie ją rozważam. Mieszkanie nie jest od tego, by było w nim wygodnie.
W tej lokalizacji to prawdziwa okazja…
Obecnie cena za metr kwadratowy poddasza z ogłoszenia to niespełna 16,5 tys. zł. Dużo? Dowiaduję się, że nie, bo w okolicy trzeba płacić po 30 tys. za metr. Oczy już się świecą na myśl, że zrobię interes życia. Niestety, entuzjazm trochę opada, gdy słyszę, że obok jest podobny lokal, który pozostanie strychem. Trudno wtedy opowiadać znajomym, że te apartamenty (Marszałkowska View? Attic Residence? Kwestia do ogarnięcia) od początku miały skośny dach i tylko udają poddasze. Ostatecznie ktoś może zapytać: stary, wydałeś ćwierć miliona zł na lokal i może drugie tyle, by zrobić z niego mikrokawalerkę na strychu? A ja będę musiał skwitować to uśmiechem i zapewnieniem, że trafiła się okazja. Chyba jednak poczekam na ten krach na rynku nieruchomości…
Nie zmienia to faktu, że chętni się znajdą – od ogłoszeniodawcy usłyszałem, że zainteresowanie jest spore.