Chiny mają przepis na problemy technologiczne: więcej partyjnej kontroli. No genialne, co mogłoby pójść nie tak…

Kierownictwo Chińskiej Partii Komunistycznej postanowiło, że aby stymulować rozwój technologii w kraju, wszystkie badania należy poddać ścisłej kontroli Partii. Ma to być rozwiązanie wyzwań, jakie czekają Chiny na polu technologii, w szczególności w kontekście rywalizacji na tym polu z USA. Naprawdę.

Wydawało się, że Chiny pod względem dostępu do najbardziej awangardowych technologii mogą mieć, kolokwialnie mówiąc, nieco przerąbane, gdy Amerykanie kolejno obłożyli ich w tym względzie sankcjami (vide chipy, AI, technologie militarne etc.).

Kraj ten co prawda od dawna stanowi ekonomiczną, finansową i przemysłową potęgę – zarazem jednak, ze względów zarówno politycznych, jak i głęboko zakorzenionych norm kulturowych, innowacje technologiczne od zawsze stanowiły jego piętę achillesową.

Przez całe dekady Chiny słynęły raczej z umiejętnego kopiowania rozwiązań, które wymyślono gdzie indziej. Bez wątpienia notowały one liczne sukcesy w adaptacji zagranicznych technologii. Miały natomiast endemiczne problemy z kreatywną myślą.

Nie ma jednak co się przejmować – dzięki światłemu przywództwu przewodniczącego Xi Jinpinga, Chińska Republika Ludowa już wkrótce z pewnością rozwiąże ten problem, „dogoni i przegoni” wrażych Amerykanów oraz stanie się liderem na polu technologicznej kreatywności.

Jak? W bardzo prosty sposób – centralizując zarządzanie całą aktywnością technologiczną i angażując do tego towarzyszy partyjnych z Komitetu Centralnego Chińskiej Partii Komunistycznej. Że też nikt wcześniej na to nie wpadł…

Zobacz też: Nowy samolot pasażerski na niebie. Airbus i Boeing mają powody do obaw?

Ruszymy z posad bryłę świata

Niniejsze słowa mogą brzmieć w dużej mierze jak kpina – jak bardzo bowiem trzeba by być oddalonym myślami od rzeczywistości by sądzić, że więcej zamordyzmu, biurokracji i nadzoru zaowocuje rozkwitem technologicznej płodności – jednak w istocie określają one esencję pomysłu na rozwiązanie problemu, jaki wykoncypowali partyjni geniusze z Komitetu pod przewodnictwem nieomylnego towarzysza Xi.

Jak podał Bloomberg, który cytował chińską telewizję państwową CCTV (nie chodzi w owym skrócie o system monitoringu – choć skojarzenie to byłoby w przypadku elektronicznego totalitaryzmu w Chinach jak najbardziej na miejscu – lecz o słowa China Central Television), taką właśnie reakcję na wyzwania technologiczne kraju uradzono w kierownictwie Partii.

Komitet Centralny tej ostatniej ma „wzmocnić swoją kierowniczą rolę” w procesie rozwoju naukowo-technologicznego. Procesy te zostaną „scentralizowane” [niby jak? – przyp. Red.], co pozwoli Partii jak najściślej je nadzorować.

To zaś z pewnością zapewni, że umysły naukowców, wynalazców i konstruktorów będą wolne, kreatywne i produktywne jak nigdy dotąd. Tak tak, z całą pewnością. Ma to dotyczyć w szczególności sektorów elektroniki i półprzewodników, sztucznej inteligencji oraz sektora zbrojeniowego. Chińska Partia Komunistyczna kocha bowiem pokój – zarazem nie sposób przecież wykluczyć, że walka o pokój będzie wymagała użycia broni.

Centralizacja decyzyjna ma także stanowić remedium na zależność od importowanych rozwiązań i podzespołów, które tow. Xi rok temu nakazał był zastąpić je krajowymi odpowiednikami – oczywiście równie dobrymi lub lepszymi.

Zobacz też: Rotszyldowie rozszerzają działania w zamorskim królestwie. Widzą przyszłe profity

Chiny na froncie walki technologicznej

Wspominając wszystkie te absurdy, przywodzące na myśl styl zarządzania rodem z krainy Deszczowców, nie sposób zarazem nie zaznaczyć, że Chińczycy bez wątpienia mają olbrzymi potencjał w dziedzinie rozwoju technologii. I to nie tylko pod względem pracowitości i skrupulatności – cechom tradycyjnie przypisywanym temu narodowi – ale także kreatywności.

Wystarczy bowiem prześledzić osiągnięcia naukowców chińskiego pochodzenia, którzy czy to pracują w krajach mniej zafiksowanych na punkcie geniuszu drogiego Przywódcy, czy to w samych Chinach – ale którym po prostu nikt nie przeszkadza.

Wskazówką może tu stanowić też rozkwit naukowo-technologiczny Tajwanu, pod względem kultury jakże zbliżonego do Chin kontynentalnych, a różniącego się „jedynie” systemem politycznym i podejściem do praw obywatelskich.

Xi Jinping jest jednak przekonany, że to zbawcza moc kontroli, nadzoru i socjalistycznej „dyscypliny” zapewnia tak potrzebną kreatywność. Nie w tym rzecz – zdaje się sądzić towarzysz przewodniczący – by ludzie myśleli niezależnie, ale w tym, by kreatywność odpowiednio dobitnie im nakazać. Przed wolą Partii musi przecież ustąpić wszystko, w tym takie drobnostki jak ograniczenia materii, praw fizyki czy ekonomii.

Uprzejmość nakazywałaby zakończyć konstatacją, że czas pokaże, czy „nowe” pomysły chińskiego kierownictwa przyniosą założone efekty. Ale czy odpowiedź na to pytanie nie jest oczywista?

Może Cię zainteresować:

Komentarze