Z ostatniej chwili: Tragiczne dane Conference Board z USA. Wall Street upaja się euforią. Co się dzieje?
Rynek amerykański znowu przypomina, że gospodarka nie jest maszyną z idealnym biegiem. W czerwcu 2025 roku ekonomiczny indeks wyprzedzający tzw. Leading Economic Index (LEI) spadł o 0,3%, osiągając poziom 98,8 punktu. To sygnał, że nadchodzące miesiące mogą przynieść spowolnienie. Wyraźniejsze, niż pod koniec zeszłego roku. W tylko pierwszej połowie 2025 roku LEI skurczył się o niemal 3%.
Jest to dwukrotnie szybszym tempem =m niż miało to miejsce w drugiej połowie 2024 roku. Indeksy giełdowe reagują optymizmem na słabe dane, a indeks S&P 500 rośnie do nowego ATH powyżej 6330 punktów. Bitcoin także utrzymuje się w rekordowej strefie, kosztując ponad 118 tys. USD.
Zatem dane Conference Board (CB) nie napawają optymizmem nikogo… Poza inwestorami giełdowymi. Dla nich słaby odczyt CB oznacza, że cięcia stóp w Fed są prawdopodobne nawet w lipcu. Pytanie, czy to nie będzie informacja, która finalnie wystarczy ledwo na otarcie łez?
Wall Street nie pomaga?
Co ciekawe, nawet rajd na giełdzie nie wystarczył, by zrównoważyć pesymizm konsumentów oraz słabsze zamówienia w sektorze produkcyjnym. Rosnące liczby nowych wniosków o zasiłek dla bezrobotnych to kolejny dzwonek alarmowy. Nie bez powodu indeks LEI od 3 miesięcy wskazuje na ryzyko recesji. Choć sam The Conference Board nie przewiduje jeszcze jej nadejścia, to prognoza wzrostu PKB na ten rok oscyluje wokół 1,6 proc. Jak podaje raport, to znacznie poniżej potencjału sprzed kilku lat.
Co pokazują pozostałe indeksy?
Tymczasem tzw. indeks ekonomiczny towarzyszący (Coincident Economic Index, CEI), odzwierciedlający stan obecny, zanotował w czerwcu wzrost o 0,3 proc. do poziomu 115,1. Choć wskaźnik rośnie, tempo tego wzrostu jest wyraźnie słabsze niż jeszcze pół roku temu.
Komponenty takie jak zatrudnienie, dochody osobiste (po odliczeniu transferów), sprzedaż w przemyśle i handlu oraz produkcja przemysłowa – wszystkie poprawiły się, ale nie na tyle, by zniwelować napięcia na rynku.
Co ważne, indeks opóźniony (Lagging Economic Index, LAG) pozostał stabilny w czerwcu na poziomie 119,9, co oznacza, że efekty wcześniejszych zmian ekonomicznych nadal są obecne, choć tempo wzrostu zwolniło.
Wszystkie te dane razem tworzą dość klarowny obraz: amerykańska gospodarka balansuje na linie. Ożywienie widoczne w niektórych sektorach jest kompensowane przez obawy konsumentów i spadek nowych zamówień przemysłowych. A te sygnalizują, że przyszłość nie będzie już tak kolorowa.
W tym kontekście warto zwrócić uwagę na tzw. regułę „3D” (duration, depth, diffusion) stosowaną przez analityków The Conference Board do oceny ryzyka recesji. Oznacza ona, że im dłużej i głębiej trwa spadek wskaźnika oraz im bardziej powszechne są negatywne zmiany w jego składnikach, tym większe prawdopodobieństwo nadejścia recesji. Obecnie, choć sygnały są alarmujące, jeszcze nie osiągnęły one poziomu krytycznego, który wymusiłby oficjalne ostrzeżenie.
Słaby wskaźnik LEI
Nie można jednak ignorować, że wyższe taryfy celne oraz inflacja zaczynają coraz mocniej uderzać w kieszenie konsumentów. Wyhamowanie dynamiki wydatków konsumpcyjnych, które są głównym motorem amerykańskiej gospodarki, będzie odczuwalne zwłaszcza w drugiej połowie roku.
Podsumowując, ekonomia USA zdaje się iść na rozdrożu: z jednej strony solidne fundamenty – wzrost zatrudnienia i produkcji, z drugiej – niepokojące symptomy nadchodzącego spowolnienia. Dla inwestorów i decydentów to czas zwiększonej czujności. Bo choć recesja nie jest jeszcze na horyzoncie, jej cienie rosną, a każdy kolejny raport będzie analizowany pod kątem, czy nadchodzące miesiące nie przyniosą gwałtownego zwrotu.
To, co dziś wydaje się niewielkim spadkiem indeksu, jutro może okazać się preludium do większych turbulencji. A jak pokazuje historia, gospodarka ma swoją pamięć i często daje o sobie znać wtedy, gdy najmniej się tego spodziewamy.
