’Wyrok lokalnego sądu nie ma znaczenia, akcje należą do Rosji’. Rosyjski sąd usiłuje „regulować” stosunki prawne za granicą

’Wyrok lokalnego sądu nie ma znaczenia, akcje należą do Rosji’. Rosyjski sąd usiłuje „regulować” stosunki prawne za granicą

Rosyjski sąd orzekł w procesie pomiędzy rosyjską firmą Rusal, a brytyjsko-australijskim koncernem Rio Tinto – rzecz jasna (bo jakżeby inaczej) na korzyść firmy rosyjskiej. Wynik taki był tym bardziej oczywisty – niezależnie od jakichkolwiek racji prawnych lub ich braku – biorąc pod uwagę, że Rusal stanowi własność oligarchy Olega Dierpaski, określanego eufemistycznie jako „zbliżonego do Kremla”. Jest tylko drobny problem – rosyjski sąd pozwolił sobie wydać orzeczenie w sporze, który toczy się w… Queensland, w Australii. I gdzie zapadł już w nim inny wyrok.

Praźródłem całej sprawy było przedsięwzięcie joint venture, w które zaangażowały się Rio Tinto i Rusal – właśnie w Queensland. W ramach projektu – w którym Rio Tinto dysponował 80% udziałem, pozostałe 20% asygnując rosyjskiej firmie – powstały zakłady Queensland Alumina Ltd (QAL), zajmujące się produkcją tlenku glinu, półproduktu w procesie wytopu aluminium. Przedsięwzięcie funkcjonowało bez większych wybojów do momentu rosyjskiej agresji na Ukrainę w 2022 roku. Jak wiadomo, powszechną nań reakcją były sankcje – takowe nałożyła na Rosję także Australia.

Z uwagi na nie, Rio Tinto w marcu 2022 r. przejęło całkowitą kontrolę nad Queensland Alumina. Nie tylko odebrało to Rusalowi dostęp do praw właścicielskich oraz wpływów finansowych, ale także odcięło źródło samego tlenku glinu (którego eksportu do Rosji władze australijskie także zakazały w ramach sankcji). Rusal pozwał brytyjsko-australijskiego giganta, domagając się przywrócenia praw oraz odszkodowania. Australijski sąd federalny rosyjskie roszczenia odrzucił – uznając, że Rio Tinto zgodnie z australijskim prawem musiało tak właśnie postąpić, jak postąpiło.

Nasz wyrok ważniejszy niż wasz

Rosjanie się jednak nie poddali. Zamiast tego dokładnie ten sam pozew skierowali do rozpatrzenia przed sądem rosyjskim. Biorąc pod uwagę całkowitą dyspozycyjność tamtejszego wymiaru sprawiedliwości wobec Kremla i jego „sojuszników”, nie będzie najpewniej zaskoczeniem, że orzekł on całkowicie po myśli Rusalu. W swoim wyroku rosyjski sąd „unieważnił” wyrok sądu australijskiego, orzekł także, że sankcje przeciwko Rosji nie mają mocy prawnej i nie mogą być podstawą jakichkolwiek działań – co za tym idzie „nakazując” Rio Tinto spełnienie wszystkich żądań Rusalu.

Ten domaga się, prócz zwrotu 20% akcji Queensland Alumina, także odszkodowania, kar za opóźnienia, a także pokrycia „kosztów prawnych”. Oczywiście problemem jest to, że sąd rosyjski, wbrew przyjętej przez siebie manierze, nie ma żadnej władzy w poza granicami Rosji i nie jest w stanie rozdysponować zakładem znajdującym się w Australii. To też podkreśliło Rio Tinto, dodając, że jego działania zostały uznane przez australijskich sędziów za legalne i rosyjskim „orzeczeniom” nie zamierza się podporządkowywać. Skądinąd – było to równie oczywiste jak to, kto wygra proces w Rosjii.

Oczywiście kwestią interesującą pozostają próby tego, jak Rusal zamyśla wykonać „wyrok”. W Australii są z góry skazane na niepowodzenie, w większości krajów Zachodu też. Z kolei w Rosji Rio Tinto nie ma aktywów, które można by mu zabrać, zaś samymi groźnie brzmiącymi nakazami rosyjskich sędziów w zrozumiały sposób nikt się nie będzie przejmować. Rosja może natomiast potencjalnie próbować dążyć do zajęcia zasobów Rio Tinto w krajach jej politycznie „przyjaznych”. Wymienia się tutaj np. inwestycje firmy w Mongolii. Ten ostatni kraj nie sygnalizował jednak na razie gotowości do pomocy.

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!