Wall Street powtarza scenariusz 'czerwonego października’. Niepokojące ruchy na rynkach. Krach?

Wall Street powtarza scenariusz 'czerwonego października’. Niepokojące ruchy na rynkach. Krach?

Na Wall Street od lat powtarza się ten sam schemat: „tym razem będzie inaczej”. Każdy cykl wzrostów kończy się euforią, przekonaniem, że fundamenty są mocniejsze niż kiedykolwiek, że gospodarka weszła w nową erę. I niemal za każdym razem historia przypomina, że rynki nie są wieczne. Dobrze oddaje to powiedzenie legendy Wall Street, Sir Johna Templetona.

Ten słusznie zauważył, że hossa rodzi się w pesymizmie, dojrzewa w optymizmie i umiera w euforii. Czy tę euforię obserwowaliśmy tego lata? Czy czeka nas 'otrzeźwienie’? Historycznie niemal każdy wielki krach giełdowy zaczynał się w październiku. Te dwa wskaźniki sugerują, że wchodzimy w podobnie 'negatywne’ momentum.

Rentowności, czyli wskaźnik krachu

Właśnie teraz jeden z niezawodnych wskaźników ostrzegawczych (w tym przypadku wskaźników krachu) tj. różnica rentowności między 30-letnimi a 2-letnimi obligacjami skarbowymi USA … Znów zapalił czerwone światło.

Co w tym szczególnego? Końcowy odczyt RSI relacji 2 do 10-letnich rentowności USA, za sierpień wskazał poziom 49,65 (w uproszczeniu: 50). Dokładnie taki sam sygnał poprzedzał największe tąpnięcia ostatnich dekad: recesję na początku lat 90., pęknięcie bańki dot-com w 2000, kryzys finansowy w 2007 i gwałtowne załamanie z 2020 roku. Teraz – niemal w tym samym momencie – indeks S&P 500 spada z historycznych szczytów.

Nie chodzi o to, że krach nastąpi jutro czy w przyszłym tygodniu. Rynek nie działa jak zegarek. To raczej otwarte okno. Pewnego rodzaju przestrzeń, w której wystarczy iskra, by mechanizm korekty uruchomił się lawinowo. Katalizator może być błahy, wręcz symboliczny, ale efekt – bolesny. Jak można byłoby to ująć: dziś rzeczy inwestorów „zbiera drobne przed pędzącym walcem”.

Źródło: Shit My Chart Says, X

Na tym jednak lista sygnałów się nie kończy. Wskaźnik indeksu Dow Jones do S&P 500 (DJIA:SPX), który porównuje indeks przemysłowy Dow Jones do szerokiego S&P 500, właśnie powtórzył układ z czasów bańki technologicznej. Wtedy przez kilka lat spółki z indeksu S&P biły na głowę bardziej tradycyjne przemysłowe giganty.

Przełom nastąpił, gdy relacja Dow do S&P spadła do dna i zaczęła się odbijać – co faktycznie było sygnałem, że nadchodzi koniec hossy. Dziś ta sama sytuacja powtarza się niemal punkt w punkt. Wskaźnik dotknął dołka w lipcu i drugi miesiąc z rzędu odbija w górę. Brzmi jak dzwon żałobny? Trudno nie odnieść takiego wrażenia.

Źródło: Shit My Chart Says, X

Czy to znaczy, że za chwilę będziemy świadkami powtórki z roku 2000 albo 2008? Odpowiedź jest mniej oczywista. Historia rymuje się, ale nie powtarza w skali 1:1. Rynek wie o tych wskaźnikach, a wielcy gracze często próbują uprzedzać takie sygnały. Jednak warto pamiętać, że zaufanie – zarówno do spółek, jak i do państw emitujących dług – potrafi znikać szybciej, niż przychodzi.

W tym sensie złoto, srebro czy Bitcoin zyskują na atrakcyjności nie dlatego, że są modne, lecz dlatego, że pełnią rolę bezpiecznika. Może dlatego tak dobrze sobie radzą?

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!
Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.