Walka z wiatrakami. Trump: „Nie będziemy wydawać zezwoleń”
Jak zapowiedział Donald Trump, amerykański rząd federalny nie planuje wydawać jakichkolwiek zezwoleń na budowę siłowni wiatrowych. Czy niemal jakichkolwiek – amerykański prezydent ma je dopuszczać w „sytuacjach awaryjnych”. Energetyka wiatrowa od dawna była na celowniku obecnej administracji USA.
Trump oraz jego ekipa uważają energię wiatrową za drogą i nieefektywną – która pomimo obfitego dotowania za kadencji Joe Bidena nie przyniosła obiecywanych rezultatów. Po zmianie, nomen omen, wiatrów politycznych dotacje zaczęto jednak weryfikować. Obecny włodarz Białego Domu jest przy tym zdeklarowanym zwolennikiem elektrowni nuklearnych, i to na ich rozwoju zamierza skoncentrować uwagę.
Co więcej, zdaniem amerykańskiego prezydenta energetyka wiatrowa jest też wybitnie szkodliwa dla krajobrazu – a także dla środowiska, pomimo tego, że uchodzi za tzw. „czyste”, odnawialne źródło energii. Niestety, pracujące wiatraki mają stanowić zagrożenie dla populacji ptaków, dziesiątkując ich populację (w tym także gatunków rzadkich i chronionych). Dlatego też, jak stwierdził Trump, wyjąwszy sytuacje awaryjne nie zamierza on godzić się na projekty wiatrowe.
„We’re not going to let windmills get built because we’re not going to destroy our country any further than it’s already been destroyed. (…) You go and look at these beautiful plains and valleys, and they’re loaded up with this garbage that gets worse and worse looking with time„
~ Donald Trump
Energetyka i środowisko po nowemu
Swoje zapowiedzi Trump wygłosił przy okazji ceremonii podpisania rezolucji Kongresu, która unieważniła inną decyzję z czasów Bidena. Administracja federalna zatwierdziła wówczas wyjątek prawny (waiver) dla Kalifornii – tak, by ta mogła ustanowić własne, znacznie ostrzejsze standardy środowiskowe w stosunku do komunikacji samochodowej.
Kalifornia planowała wprowadzić zakaz sprzedaży samochodów benzynowych od 2035 roku. Demokraci nie ukrywali zresztą, że to tylko pierwszy krok i z czasem dążyliby do rozszerzenia tych standardów na resztę USA. To zresztą mogłoby nastąpić nawet bez prawnego przymusu – producentom po prostu nie opłacałoby się produkować samochodów, które nie mogłyby być sprzedawane w tak ludnym stanie.
Po zmianie władzy Donald Trump planował cofnięcie tego wyjątku. Twierdził przy tym, że co jeden prezydent (Biden) zadekretował, inny (on) może cofnąć. Naturalnie, władze Kalifornii twierdziły, że wprost przeciwnie, raz dany jej przywilej jest nieodwołalny. Aby uniknąć długotrwałej walki prawnej, Republikanie po prostu przegłosowali stosowną rezolucję kongresową, która wyjątek unieważniła.
