USA w potrzasku? Chiny: „Wycofajcie cła!”. Pekin wstrzymuje dostawy metali ziem rzadkich!
Chiny ogłosiły, że wprowadzają całkowite embargo na dostawy metali ziem rzadkich do USA. Ma to być odwet za wprowadzone przez Donalda Trumpa cła zaporowe na towary z Chin w sumarycznej wysokości 145%. Pekin żąda, by wszystkie amerykańskie cła zostały zniesione.
Asumpt do żądania wystosowanego przez chińskie Ministerstwo Handlu dało udzielenie przez amerykańską administrację federalną zwolnienia z ceł dla importu elektroniki użytkowej z Chin. Jak zażądał Pekin, USA powinny pójść krok dalej i wrócić do status quo sprzed wprowadzenia lustrzanych ceł przez Trumpa – a nawet dalej. Słowem, Chiny domagają się, by amerykańskie obciążenia celne zostały zniesione.
„We urge the U.S. to heed the rational voices of the international community and domestic parties, take a big stride in correcting its mistakes, completely abolish the wrongful action of ‘reciprocal tariffs,’ and return to the correct path of resolving differences through equal dialogue based on mutual respect.”
~ z oświadczenia chińskiego Ministerstwa Handlu
W ramach odwetu za już obowiązujące restrykcje handlowe, Chiny całkowicie wstrzymały dostawy ważnych dla przemysłu metali ziem rzadkich. Kraj ten odpowiada za około 90% dostaw tych pierwiastków na rynki światowe. Wedle dostępnych źródeł, obecnie eksport tych metali wymaga każdorazowego uzyskiwania specjalnych licencji Ministerstwa Handlu (co jest procesem żmudnym, długotrwałym i niepewnym). Wszystko to oznacza faktyczne zatrzymanie tego eksportu.
To z kolei miałoby ugodzić producentów przemysłowych z USA – i skłonić ich do żądania zniesienia ceł. Chiny nie po raz pierwszy próbują wykorzystać amerykańskie koncerny technologiczne, by ich rękami lobbować w Waszyngtonie za zniesieniem wyjątkowo dokuczliwych dlań barier. A wyjątek celny dla elektroniki uznano w Pekinie za zwycięstwo korporacyjnego lobbingu Big Tech-u nad politycznym celem nakreślonym przez Trumpa. Dlatego też tamtejsze Ministerstwo Handlu wzywa do powrotu do „wzajemnego szacunku”. Ergo, zniesienia ceł.
Nie wiadomo, czy miałoby to obejmować zniesienie również ceł po chińskiej stronie, czy też Pekin próbuje wykorzystać swoją pozycję jako „fabryki świata”, by wymusić jednostronne ustępstwa Waszyngtonu, samemu nie udzielając żadnych. Wątpliwość ta może jednak mieć jednak niewielkie znaczenie. O tyle niewielkie, że mało prawdopodobne jest, by ekipa Trumpa zdecydowała się na faktyczne ustępstwa w którymkolwiek z tych przypadków. Nie bardzo ma bowiem pole manewru w odniesieniu do długofalowych fundamentów swej polityki gospodarczej.
Chiny nie mogą, USA muszą
Nie chodzi tutaj jedynie o aspekt polityczny oraz kwestię zachowania twarzy przed wyborcami. Chiny mają po prostu dużo więcej do stracenia na wojnie celnej niż USA. Deficyt w relacjach handlowych tych krajów jest ogromny (295,4 miliarda dolarów na niekorzyść Ameryki w 2024 roku). Długoterminowym, lecz jasno deklarowanym celem polityki Trumpa jest reindustrializacja i ściągnięcie produkcji z powrotem w granice Stanów Zjednoczonych.
Wprowadzane przez Chiny środki odwetowe uderzają zwłaszcza w profity korporacyjne amerykańskich inwestorów w Chinach. Są to środowiska, które akurat uchodzą za finansowe zaplecze Partii Demokratycznej. W mniejszym natomiast stopniu odczuwalne są przez przeciętnych wyborców ze środkowych, zachodnich i południowych stanów USA. Czyli tych stanowiących główne zaplecze wyborcze Trumpa. Szerokie ich kręgi są zresztą gotowe zaakceptować wyższe ceny importowanych produktów, jeśli w zamian znacząco zwiększy się ilość miejsc pracy.
Co więcej, jak zadeklarował w niedzielę amerykański sekretarz handlu, Howard Lutnick, nawet już udzielone wyjątki celne na import komputerów, telefonów i innych artykułów elektronicznych mają charakter tymczasowy. I raczej nie będą długotrwałe. W ciągu „miesiąca lub dwóch” miałyby one bowiem zostać objęte nowym, odrębnym cłem. W tym kontekście zatrzymanie eksportu metali ziem rzadkich do USA mogłoby z kolei być faktycznie bolesne. I najpewniej byłoby takie – gdyby nie fakt, że eksport ten Chiny w praktyce zablokowały już dłuższy czas temu.
Nie tylko zresztą do Ameryki, ale też Europy, jak i w ogóle rynków przemysłowych, które konkurują z ich własnym. Groźba całkowitego embarga na te pierwiastki, jakkolwiek może brzmieć groźnie, jawi się tutaj jako amunicja już wykorzystana. Biorąc jednak pod uwagę wagę, jaką dla chińskiej gospodarki – już i tak stojącej w obliczu szeregu wyzwań strukturalnych – stanowi eksport do USA, nie dziwi, że Pekin wykorzystuje każdy możliwy oręż oraz argument, by ów chronić. Pozostaje naturalnie zobaczyć, czy odniesie to zamierzony skutek.