
Tuż przed upadkiem, banki przyznały swoim prezesom miliony. Na koszt podatnika
Jak wynika z raportu amerykańskiego organu kontrolnego Government Accountability Office (GAO), czyli tamtejszego odpowiednika Najwyższej Izby Kontroli, budżet federalny musiał poświęcić dziesiątki milionów dolarów na rządowy bailout trzech banków. Które to banki tuż przed swoim upadkiem również wydały dziesiątki milionów – na bonusy dla swoich prezesów.
Ów niesławny bailout dotyczył trzech instytucji, które zbankrutowały w 2023 roku. Chodzi o First Republic Bank, Signature Bank oraz Silicon Valley Bank. Wszystkie one otrzymały „pomoc” ze strony rządu federalnego, za którą zapłacić musiała Federalna Korporacja Ubezpieczenia Depozytów (Federal Deposit Insurance Corporation, FDIC), czyli organ, który łączy w sobie zadania regulacyjne oraz rolę bankowego funduszu gwarancyjnego.
Upadek tych banków kosztował FDIC 31,6 miliona dolarów – naturalnie dzięki „uprzejmości” podatników. Samo bankructwo owych podmiotów, nawet gdyby nastąpiło bez dodatkowych kontrowersji, budziło tutaj uzasadnione pytania o jakość nadzoru, a także potencjalnie kryminalne zachowania kierownictwa tych banków. Na tym jednak zdecydowanie nie koniec.
Banksters, thy name is…
Jak podsumowuje bowiem opublikowany niedawno raport GAO, wydawania wspomnianych 31,6 milionów – albo przynajmniej znaczącej ich części – na pokrycie zobowiązań, jakie pozostawiły pozo sobie te banki, można by uniknąć. Można by – gdyby same banki tuż przed swoim upadkiem nie transferowałyby dziesiątków milionów na prywatne konta swoich prezesów.
Wielmożni prezesi okazali się nie mieć żadnych oporów przed „chronieniem” pieniędzy swoich instytucji – poprzez zawłaszczenie ich samemu. Kolejno, Greg Becker, prezes Silicon Valley bank, został „wynagrodzony” premią w wysokości 9,9 miliona dolarów. Jego odpowiednik z Signature Bank, o Joseph DePaolo, przytulił 8,7 miliona. Najbardziej bezczelny z tego grona okazał się James Herbert II z Signature Bank, który przyznał sobie 17,8 miliona.
To wszystko w tym samym roku, w którym banki te zbankrutowały – a zatem o ich problemach wiadomo było znacznie wcześniej. Także skala owych pseudo-premii budzi osłupienie – wszyscy trzej prezesi zarabiali bowiem oficjalnie niemało, jednak nie aż tyle. Oficjalne ich pensje były mniejsze niż 1,2 miliona, w dodatku w większości wypłacane w formie opcji na zakup akcji swoich banków.
Gdzie znaleźć banki na skali bezczelności?
Przyznając sobie samemu gotówkowe, i to kilkusetprocentowe (!) premie, w istocie dokonywali oni kradzieży na szkodę akcjonariuszy i klientów, której bezczelność przewyższą tę okazywaną przez „uczciwych” bandytów. Największym zaś „hitem” i swoistym apogeum hucpiarstwa i arogancji prezesów było uzasadnienie, jakiego użyli, by przyznać sobie te premie. Owóż oficjalnie dostali je w nagrodę za doskonałe wyniki.
Faktycznie, mieli oni doskonałe wyniki – w dbaniu o własną kieszeń. W ciągu dwóch lat poprzedzających bankructwo instytucji, którymi zarządzali, zdołali z ogromnym zyskiem sprzedać posiadane przez siebie pakiety akcji. Becker zarobił na tym 30,7 miliona, DePaolo – 39,8 miliona, zaś Herbert II – 52,9 miliona. Pytaniem filozoficznym pozostaje, dlaczego banki te otrzymały bailout ze środków FDIC, zamiast bail-in’u – ze środków szanownych egzekjutiwów?
Nie sposób też nie zapytać, dlaczego także szanownymi prezesami przez dwa lata nie zainteresowała się prokuratura (a zarzuty o naruszenie obowiązku powierniczego wobec akcjonariuszy nasuwają się tu wręcz same)? Wreszcie – czy naprawdę fiskus ściga podatników z małpią, biurokratyczną zapiekłością właśnie po to, aby pieniądze te dostawały potem banki, których prezesi traktują je jak osobiste skarbonki?