Spitznagel z Universa: '80% krach wydarza się raz w życiu. Zobaczycie go na własne oczy’. Co widzi fundusz Black Swan?
Cofnijmy się do kwietnia, bieżącego roku. Kiedy większość Wall Street w kwietniu łapała oddech po niespodziewanej burzy handlowej wywołanej nowymi taryfami Białego Domu, jeden fundusz hedgingowy z Miami znów znalazł się w swoim naturalnym środowisku… Czyli w samym sercu chaosu. Universa Investments, prowadzona przez Marka Spitznagela, wypracowała w zaledwie miesiąc 100% zwrotu z kapitału. To abstrakcyjny wynik, który wręcz zdeklasował całe Wall Street.
Tym samym potwierdziła reputację jednego z nielicznych funduszy naprawdę zarabiających na „czarnych łabędziach”. To nie pierwszy raz, kiedy Universa pokazuje swoją odmienność. W marcu 2020 roku, gdy globalne rynki wpadły w pandemiczny wir paniki, fundusz zanotował legendarny wynik na poziomie 4 000%. Tego typu rezultaty budzą zrozumiałe niedowierzanie. W świecie klasycznych strategii zarządzania ryzykiem podobne liczby wręcz nie istnieją.
Filozofia „anty-świata” Taleba
Za kulisami Universa od lat stoi Nassim Nicholas Taleb – autor „Czarnego łabędzia” i filozof, specjalizujący się w ryzyku i prawdopodobieństwie. To jego myśl, że systemy finansowe są kruche, a najbardziej nieprzewidywalne wydarzenia niosą największe konsekwencje, nadaje funduszowi unikalną tożsamość. Nigdyś Taleb wspólnie z Spitznagelem prowadził własny fundusz Empirica, ale … Zachorował i musiał go opuścić.
W praktyce strategia Spitznagela polega na kupowaniu asymetrycznych opcji – tanich zabezpieczeń, które w czasach spokoju wydają się niemal zbędnym kosztem, ale w momentach tąpnięć działają jak polisa ubezpieczeniowa z dużą dźwignią. Fundusz regularnie ponosi niewielkie straty, a w momencie spadków i panik zarabia potężne pieniądze.
W tym roku katalizatorem okazały się nowe taryfy handlowe administracji Donalda Trumpa. Rynki zareagowały nerwowo. Ale Spitznagel już na przełomie kwietnia i maja twierdził, że było to „chwilowe drgnięcie”. Miał rację, bo indeksy wzrosły po kwietniowej panice jak szalone. W jego ocenie fundamenty układają się dziś w scenariusz znacznie groźniejszy.
Amerykańska gospodarka spowalnia, a Rezerwa Federalna uparcie trzyma stopy procentowe na wysokim poziomie (4,25–4,50%). „Fed jest spóźniony i ślepy na ryzyka” – ostrzega zarządzający. Spitznagel nie przebiera w słowach: przewiduje, że zanim nastąpi załamanie, giełdy mogą jeszcze wejść w euforyczną fazę wzrostu. Ale gdy przyjdzie koniec, „to będzie najgorszy krach, jaki zobaczymy w swoim życiu”. Skala spadków? W jego ocenie nawet 80% wartości indeksów akcyjnych.
Zysk, który kosztuje cierpliwość
Od początku działalności w 2007 roku Universa osiąga średnią stopę zwrotu ponad 100% rocznie. Ale trzeba pamiętać, że to nie jest fundusz dla każdego. Nie tylko dlatego, że aby zainwestować w nią, trzeba mieć minimum 50 milionów dolarów. W okresach rynkowej hossy inwestorzy często miesiącami – a nawet latami – patrzą, jak ich kapitał „leży odłogiem”. Wtedy to klasyczne portfele rosną.
Dopiero w chwilach załamania przychodzi nagroda… Ale Spitznagel zawsze powtarza, że Universa nie zajmuje się prognozami przyszłości. Teoretycznie może tracić latami, jeśli na rynku nie dochodziłoby do panik. To strategia wymagająca cierpliwości, stalowych nerwów. W zasadzie pogodzenia się z tym, że świat jest nieprzewidywalny bardziej, niż ktokolwiek chciałby to przyznać.
To, co robi Universa to też przypomnienie, że rynki nie są stabilnym mechanizmem matematycznym… Ale skomplikowanym organizmem podatnym na nagłe zwroty akcje i dającym niekiedy iluzje bezpieczeństwa. W epoce, w której banki centralne przez dekadę pompowały płynność i wpychały inwestorów w coraz ryzykowniejsze aktywa, pytanie nie brzmi już czy krach nadejdzie. W ocenie Spitznagela pytanie brzmi 'kiedy’.

gdzie są komentarze disqus?