Rząd jednak się rozmyślił: dziwny pozew wobec SpaceX i jego finał
Amerykański Departament Sprawiedliwości złożył do sądu federalnego w Teksasie wniosek o umorzenie sprawy przeciwko koncernowi SpaceX. W sprawie tej, wszczętej z własnego powództwa Departamentu Sprawiedliwości przeciwko kosmicznej firmie Elona Muska, zarzucano tej ostatniej „dyskryminację uchodźców”.
Cały pozew od początku jawił się przy tym jako cokolwiek niedorzeczny – aplikowanie jednak pojęć takich jak logika, rozsądek czy (zwłaszcza) poczucie słuszności w odniesieniu do prawa niestety zakrawa na naiwność. A przynajmniej taki wniosek wypływa z dokonań rządowych prawników i prokuratorów w tej sprawie.
SpaceX, jak wiadomo, przebojem wdarła się na prowadzenie w odżywającym ostatnimi czasy wyścigu w kosmos. Plany Muska są niesłychanie ambitne, by nie powiedzieć utopijne, i obejmują kolonizację Marsa. Mimo ogromnej skali wyzwania, firma dokonuje kolejnych przełomów w dziedzinie lotów kosmicznych, komunikacji satelitarnej etc.
Może dokonywałaby i więcej, gdyby nie wspomniane wyzwania – a zwłaszcza pewna konkretna ich kategoria. Chodzi o wyzwania prawno-administracyjne. Musk twierdził wielokroć, że dla SpaceX przeszkodą nie są problemy techniczne. Problemem jest „brzemię regulacyjne” w postaci odmętu nieprzebranych, niepotrzebnych i szkodliwych przepisów oraz egzekwujących je biurokratów.
Dziś Musk, jako szef DOGE i osoba bliska Trumpowi, ma silny wpływ na politykę rządu federalnego USA. Warto jednak pamiętać, że do niedawna było na odwrót. Firmy miliardera, w tym SpaceX, spotykały się z wręcz demonstracyjną wrogością organów rządowych za prezydentury Bidena. Była to naturalnie konsekwencja przejęcia Twittera i politycznej opozycji Muska wobec ekipy Demokratów.
SpaceX na celowniku
A przejawem tej wrogości był, przykładowo, właśnie pozew, który przeciwko SpaceX złożył Departament Sprawiedliwości. Oskarżył on firmę o „dyskryminację”, jakiej mieli w niej doświadczać „uchodźcy” i „azylanci” (w urzędowej nowomowie w okresie kadencji Bidena często określano w ten sposób nielegalnych imigrantów, których obecność Demokraci tolerowali i zachęcali do niej).
SpaceX miała ich dyskryminować w ten oto sposób, że po prostu ich nie zatrudniała. A to, zdaniem urzędników, narusza przepisy gwarantujące równość wobec prawa (warto pamiętać, że w tym samym czasie wiele firm chwaliło się programowym nie-zatrudnianiem białych mężczyzn – co jednak reakcji Departamentu wówczas nie budziło).
Co najlepsze to to, że SpaceX legalnie nie mogła zatrudniać „uchodźców”. Jako krytyczny podmiot w zakresie bezpieczeństwa technologicznego USA ma bowiem prawny nakaz przyjmować jedynie obywateli. To jednak także nie wzruszyło federalnych prokuratorów – a jeśli firma nie jest w stanie przestrzegać równocześnie wykluczających się przepisów, to jej problem…
Sprawa wzbudziła żywiołowe reakcje krytyków. Już samo w sobie zatrudnianie azylantów bynajmniej nie jest w USA obowiązkiem, który narzucałyby przedsiębiorcom przepisy. Nawet mimo faktu, że urzędnicy administracji Bidena próbowali je w ten sposób „zinterpretować”. Ich wysiłki finalnie okazały się nieskuteczne, co nie znaczy, że nie stanowiły narzędzia nacisku i szykan.
Demokracja i rządy prawa
To jednak blednie w obliczu wspomnianej już innej kwestii – wzajemnego wykluczania się przepisów. Nie zabrało oskarżeń, że działania ekipy Bidena to w istocie tzw. anarcho-tyrania. Czyli system zachowujący pozory „praworządnego”, w którym absurdalne przepisy są niemożliwe do przestrzegania, zaś ich egzekwowanie zależy od woli władz.
„Nie żyjemy pod rządami prawa, ponieważ nikt nie jest w stanie przeżyć dnia bez złamania tego czy tamtego z grona durnych przepisów, które nałożono na nas przez lata. Nikt nawet nie zna wszystkich tych praw, które odnoszą się niemal do wszystkiego co robimy. Żyjemy w czasach selektywnego stosowania prawa.”
~ dr Jerry E. Pournelle
(odnosząc się do koncepcji anarcho-tyranii)
W systemie takim sprzymierzeńcy władzy mogą prawo ignorować, i nic im się nie stanie. Przeciwnicy natomiast, cokolwiek by zrobili, staną się obiektem agresywnego ścigania prawnego. Choć pojęcie anarcho-tyranii zrobiło karierę w USA przede wszystkim w ciągu ostatnich kilku lat, w wyniku jaskrawo nierównego stosowania prawa i faworyzowania określonych grup pod rządami Demokratów, to bynajmniej nie ogranicza się tylko do tego kraju i okresu.
Teraz – po objęciu Departamentu Sprawiedliwości przez nową prokurator generalną z nominacji Trumpa, Pam Bondi – pozew raptownie wycofano. Pytaniem pozostaje, czy uczyniono to dlatego, że domagał się tego rozsądek, czy też jedynie dlatego, że Musk ma obecnie siłę przebicia pozwalającą na pokonanie urzędniczego bezwładu…?
