Ropa popłynie – wbrew woli władz. Zawarto umowę z USA
Regionalny Rząd Kurdystanu ogłosił zawarcie dwóch strategicznych umów z amerykańskimi podmiotami naftowymi. W ich myśl, kurdyjska ropa trafi do firm z USA, które zobowiązały się do inwestycji w regionie. Umowa zawarto bez zgody i przy sprzeciwie irackiego rządu centralnego – który uważa, że ropa w Kurdystanie podlega jego władzy, nie samych Kurdów.
O zawarciu porozumienia informowano w lokalnych doniesieniach medialnych. Doszło do tego w czasie wizyty premiera Kurdystanu, Masuda Barzaniego, w Waszyngtonie. Zainteresowane firmy z USA to HKN Energy oraz WesternZagros. Wartość pakietu porozumień dotyczących współpracy w zakresie eksploatacji czarnego złota w Kurdystanie opiewać ma łącznie na 110 miliardów dolarów. Nie ujawniono na razie szczegółów technicznych ani harmonogramu czasowego.
Historia harmonijnych relacji
Najprawdopodobniej – nieprzypadkowo. Kurdystan od lat uwikłany jest w ostry, przeciągający się i w zasadzie nierozwiązywalny (chyba, że siłą) spór z rządem centralnym Iraku. Clou konfliktu to kwesta kontroli nad zyskami. Kurdowie twierdzą, że ropa wydobywana w Kurdystanie należy do nich, a Irakijczykom nic do niej. Arabskie władze z południa – że ropa kurdyjska to w istocie iracka, a zatem zyski z jej eksploatacji winny wpływać do ich własnej kiesy.
Na ten fundamentalny spór nakłada się przy tym długa lista zadrażnień politycznych. Kurdystan od dawna, i jak na razie bezskutecznie, dąży do niepodległości i zrzucenia zależności od irackiego rządu, którego postrzega jako wrogiego okupanta. Do tego dochodzą resentymenty sięgające jeszcze czasów Saddama Husajna – a nietrudno wyobrazić sobie, jakie emocje budzić może przysłowiowe gazowanie całych wiosek. A do takich i innych okrucieństw wówczas dochodziło.
I choć w międzyczasie na scenie politycznej mnóstwo się zmieniło – jak wiadomo, Husajna i jego sunnicki reżim obalili Amerykanie, potem nastały lata chaosu i ciągłych walk, obecnie zaś Irakiem rządzi koalicja szyicka – to z punktu widzenia Kurdów w podejściu Bagdadu nie ma żadnych specjalnych różnić. Niezależnie, kto tam rządzi, chce położyć rękę na miejscowych zasobach naturalnych. Co więcej, z ich perspektywy arabskie rządy z południa nie oferują w zasadzie nic w zamian – jedyny argument, jaki mają, to blokada ekonomiczna i/iub represje zbrojne.
Ropa – rzecz wymierna i konkretna
I choć te ostatnie są obecnie mniej prawdopodobne – także z tego względu, że Irak wciąż jest słaby, podczas gdy kurdyjskie siły zbrojne, Peszmerga, w toku walk z Państwem Islamskim udowodniły bitność – to ropa pozostaje trudnym do rozwiązania problemem. I cały czas jest przedmiotem prawnej i politycznej walki. Jeszcze w 2022 roku iracki sąd najwyższy w Bagdadzie stwierdził (ku niczyjemu zaskoczeniu, że to Bagdadowi podlegają tamtejsze zasoby… Kurdowie wyroku oczywiście nie uznali, a spór trwa.
W efekcie przez lata trwała nieformalna blokada naftowa Kurdystanu – Irak odmawiał przepuszczenia kurdyjskiego eksportu ropy, zaś Kurdowie odmawiali oddania jej w ręce Irakijczyków. Jej zniesienie mało subtelnymi metodami mieli w końcu wymusić Amerykanie. Teraz Kurdystan chce zaś pójść dalej, i przywiązać amerykańskie podmioty do swojej gospodarki. Tak, by również i Waszyngtonowi z przyczyn materialnych zależało, by kurdyjska ropa płynęła niezakłócona.
Oczywiście, o ile w międzyczasie na Bliskim Wschodzie nie wybuchnie kolejna wojna, która zburzy kruchą stabilność i równowagę polityczną.