
Robert Kiyosaki: „kryzys wszystkiego właśnie się zaczął”. Mówi jak ocalić oszczędności życia
Robert Kiyosaki po raz kolejny bije na alarm, twierdząc, że „największy w historii krach” na akcjach, obligacjach i nieruchomościach, w zasadzie „na wszystkim” właśnie się materializuje, czym nawiązuje do prognoz z książki „Rich Dad’s Prophecy” sprzed ponad dwóch dekad. Jako główne zapalniki wskazuje przyrost podaży pieniądza M2 oraz rekordowy dług publiczny, które jego zdaniem przyczynią się do gwałtownej inflacji, gdy bank centralny USA (Fed) i Departament Skarbu „uruchomią maszynę do druku fałszywych dolarów”. Aby ochronić kapitał przed utratą siły nabywczej, autor „Bogatego ojca, biednego ojca” deklaruje, że stawia na złoto, srebro i Bitcoina, zachęcając swoich odbiorców do podobnej strategii.
Alarmistyczna prognoza czy zdrowy rozsądek?
W serii wpisów na platformie X Kiyosaki powtórzył, że rynek akcji jest przewartościowany, a nadchodzący spadek może być głębszy niż bańka firm dot-com z przełomu tysiąclecia czy kryzys subprime z 2008 roku. Zwrócił uwagę na rosnące bezrobocie i rekordowy poziom zadłużenia gospodarstw domowych w USA, co według niego osłabi zdolność konsumentów do obsługi zobowiązań, pogłębiając recesję. Przywołał też XVIII-wieczne ostrzeżenie Daniela Webstera, że inflacja „nawozi pole bogacza potem biedaka”, sugerując, iż druk pieniądza przeniesie koszty kryzysu na klasę średnią.
Złoto, srebro i Bitcoin jako bezpieczne przystanie dla okrętów inwestorów
Tymczasem ceny złota biją w 2025 roku historyczne rekordy, wspierane obawami o trwałą inflację i stabilność dolara. Kiyosaki uważa jednak, że to srebro ma największy potencjał wzrostu: dziś wyceniane na ok. 35 USD za uncję, jego zdaniem może sięgnąć nawet 70 USD do 2026 r., czyli dwukrotnego wzrostu, mimo że konsensus prognostów widzi je w przyszłym roku poniżej 35 USD. Trzeci filar w portfelu autora stanowi Bitcoin, który dzięki ograniczonej podaży i brakowi korelacji z tradycyjnymi aktywami bywa postrzegany jako cyfrowy „skarbiec” odporny na polityczne kaprysy banków centralnych.
Jeden analityk powie tak, inny powie nie
Choć retoryka Kiyosakiego jest bardzo popularna zarówno w Stanach jak i w kraju nad Wisłą, prognozy ekonomistów są bardziej zniuansowane: z jednej strony rosnące stopy procentowe i cła w handlu międzynarodowym zaczynają obciążać zyski spółek, z drugiej – wciąż zakłada się wzrost zysków indeksu małych i średnich spółek S&P 500 o ponad 10 % w 2025 r.
W sektorze nieruchomości widać już jednak pierwsze korekty cen w części stanów, co przypomina, że bańka na tym rynku może pęknąć wcześniej niż na giełdzie. Na rynku metali szlachetnych z kolei różnica między dynamicznie rosnącym złotem a relatywnie tanim srebrem skłania część analityków do tezy, że to srebro – a nie złoto – oferuje lepszy potencjał nadwyżki w horyzoncie kilku lat, co częściowo pokrywa się ze scenariuszem Kiyosakiego, choć bez tak dramatycznych liczb.
W kwestii kryptowalut badania cytowane przez Forbes podkreślają, że Bitcoin może pełnić funkcję zabezpieczenia przed inflacją, ale jego zmienność sprawia, że nie jest to bufor dla każdego inwestora.
Co to wszystko oznacza dla ciułaczy
Jeżeli Fed rzeczywiście znów rozszerzy podaż pieniądza, wzrost cen aktywów realnych wydaje się prawdopodobny, choć niekoniecznie w tempie sugerowanym przez Kiyosakiego. W obliczu niepewności ekonomiści zalecają dywersyfikację: część portfela w instrumentach defensywnych, część w aktywach materialnych, a resztę w płynnych gotówkowych alternatywach, aby móc skorzystać z okazji w razie przeceny rynków.
Tymczasem słynny autor wciąż powtarza swoje hasło sprzed lat: „oszczędzający są przegrywami” – i przekonuje, że w świecie „fałszywego pieniądza” wygra tylko ten, kto zdecyduje się na „realne” aktywa jeszcze przed nadejściem i zenitem długo zapowiadanego krachu.