Producent ładowarek i spychaczy w ogniu kontrowersji, bojkotowany przez fundusze emerytalne z UE
Kojarzycie firmę Caterpillar? Firma ta, pomimo swych rozmiarów i znaczenia rynkowego przeważnie nie okupuje nagłówków prasowych – a to dlatego, że jej profil działalności daleki jest od kontrowersji. Te ostatnie jednak dopadły ją i tak. I to na tyle, że światowe (a ściślej: europejskie) fundusze ogłaszają bojkot jego akcji. Sam zaś Caterpillar zdążył już się stać przedmiotem wymiany gróźb dyplomatycznych i (co być może ważniejsze) celnych.
Catepillar to firma o niemal stuletniej tradycji. Ten amerykański, choć działający na kilku kontynentach producent specjalizuje się zwłaszcza w wytwarzaniu sprzętu budowlanego i remontowego. W skład jego asortymentu wchodzą koparki, spychacze, ciągniki, równiarki czy ładowarki. Produkuje także lokomotywy, a także silniki (w tym diesla i turbiny gazowe) wykorzystywane do napędu ciężkiego sprzętu (takiego jak wspomniane lokomotywy, statki czy pojazdy transportowe).
Łącznie jest to, jak chwali się firma, około 400 pozycji wszystkich kategorii wyspecjalizowanych ciężkich machin. Nie wiadomo, czy do grona tego oficjalnie wlicza się także te zaprojektowane pod kątem bardzo specyficznych zadań, jakimi są zastosowania wojskowe, ale i owszem, ma udział w produkcji także i ich. Przez swoje podmioty zależne bierze udział m.in. w produkcji bojowych wozów piechoty CV90, transporterów opancerzonych Piranha III, czołgów inżynieryjnych, mostów samobieżnych etc.
Co jednak może zaskakujące – to nie one, a tradycyjne buldożery, jedynie nieco „stuningowane”, usadowiły firmę w centrum polityczno-wizerunkowego kryzysu.
Catepillar mimochodem (?) na wojnie
Oto bowiem ABP, największy holenderski fundusz emerytalny, poinformował, że z dniem 1. października bieżącego roku zakończył dywestycję z akcji koncernu. Fundusz miał sprzedać pakiet akcji koncernu Catepillar wart 454 miliony dolarów jeszcze w marcu – nie jednak z powodów ekonomicznych czy inwestycyjnych. ABP podjął taką decyzję, by pozostać „społecznie odpowiedzialnym”, co w wolnym tłumaczeniu oznacza, że uległ naciskom o charakterze politycznym i PR-owym.
APB nie jest bynajmniej jedyny. Zaledwie w zeszłym miesiącu podobny ruch wykonać miał norweski suwerenny fundusz inwestycyjny (Norges Bank Investment Management), jedna z największych takich instytucji świata. Sprzedał on pakiet akcji rzędu 1,17%, wartych w momencie zbycia około 2,1 miliarda dolarów. Krok ten dość szybko wywołał kryzys dyplomatyczny na linii Oslo-Waszyngton. Amerykańscy senatorowie grozili nawet Norwegii cłami oraz sankcjami wizowymi.
I choć kryzys ten udało się, przynajmniej oficjalnie, załagodzić, to jak pokazuje przykład APB, kwestia problematyczna pozostaje. O co w tym wszystkim chodzi? O spychacze. Konkretne, te modelu D-9. Tak się składa, że w wersji opancerzonej (i niekiedy dodatkowo uzbrojonej w karabin maszynowy) używają ich Siły Obronne Izraela (IDF). Ich najbardziej „medialną” rolą do niedawna wyburzanie domów Palestyńczyków uznanych za zamachowców. Ostatnio dołączył do tego udział w działaniach IDF w Gazie.
I to sprawiło, że dla europejskich podmiotów, które nie mają bardziej bezpośredniej ekspozycji wobec Izraela, sposobem na zademonstrowanie opozycji wobec działań IDF stał się bojkot producenta spychaczy.
