Państwowy fundusz emerytalny stracił na inwestycji 71%, nie chce się przyznać czemu
Odkładając środki przeznaczone na emeryturę, z pewnością dobrze na spokój ducha oszczędzających wpływa świadomość, że pieniądze na ten cel ich fundusz emerytalny inwestuje w sposób fachowy i zarządzane w sposób rzetelny. Temu, jak również elementarnej uczciwości biznesowej, służyć ma też znane w wielu kulturach prawnych pojęcie obowiązku powierniczego (fiduciary duty), obligującego zarządzających do postępowania w sposób możliwie korzystny dla beneficjentów.
Można sobie także natomiast wyobrazić, w jaki sposób wpływa na nastroje przyszłych emerytów świadomość, że podmioty i osoby zarządzające ich środkami mają do powyższego obowiązku powierniczego stosunek, nazwijmy to, luźny – i nie tylko nie osiągają najlepszych możliwych wyników finansowych, ale też w podejmowaniu decyzji inwestycyjnych kierują się zgoła innymi kryteriami niż zyskowność. Jak choćby moda czy własne poglądy polityczne.
Fundusz zarządza
Taka właśnie wątpliwa przyjemność spotkała właśnie ubezpieczonych, którzy swoje środki oszczędzają w ramach CalPERS. Fundusz ten – skrót od California Public Employees’ Retirement System – to instytucja stanowa, która, jak nazwa wskazuje, zarządza środkami urzędników i pracowników sektora publicznego w Kalifornii. Jako taka, niestety narażona jest na wszystkie patologie, jakie wynikają z klimatu politycznego i gospodarczego, jaki panuje w tym stanie w ostatnich latach.
Jak się okazało, CalPERS przetransferował niemałą kwotę oszczędności odłożonych przez swoich beneficjentów, bo 468 milionów dolarów, w uformowany przez siebie fundusz private equity. Nie byłoby w tym pewnie nic dziwnego, gdyby nie to, co z tymi środkami dalej zrobiono – i z jakich powodów. Pieniądze trafiły bowiem do Clean Energy & Technology Fund (CETF) – funduszu, który miał inwestować głównie lub wyłącznie w „ekologiczną” energię oraz takież technologie.
Tak się składa, zapewne zupełnym przypadkiem, że CalPERS, instytucja stanowa, wspierała w ten sposób pieniędzmi ubezpieczonych politykę władz stanu, nachalnie owe „ekologiczne” rozwiązana promujące. Ciąg dalszy przedstawiał się w sposób, którego nieomal można się było spodziewać, gdy zamiast kierować się interesem beneficjentów, kierownictwo funduszu poczęło „bawić się” w politykę. Z łącznie zainwestowanych od 2007 roku 468 423 814 dolarów zostało obecnie… 138 045 373.
Może i ze stratą, ale za to „zmiany klimatu”…
Oznacza to stratę sięgającą 71% kwoty inwestycji, czyli rzędu 330 milionów dolarów. Co za tym idzie – CalPERS poinformował, że dysponuje środkami na pokrycie zaledwie 79% swoich zobowiązań emerytalnych wobec ubezpieczonych. Nie przeszkodziło mu to jednak w zapłaceniu ponad 22 milionów dolarów firmom private equity z tytułu różnorakich opłat, marż i prowizji. A co chyba najlepsze – CalPERS swojej inwestycji broni (!), i nie chce przyznać, skąd w istocie wyniknęły straty. Wini jedynie „poprzedni zarząd”…
Oczywiście ubezpieczeni mogą mieć powody do furii z uwagi na sposób zarządzania ich środkami. W istocie co jednak mogą zrobić kierownictwu CalPERS, które wyraźnie przejmuje się opiniami stanowych polityków dalece bardziej niż tym, co pomyślą o nim jego beneficjenci. Do furii, i to tym większej, powody mają także podatnicy. Fundusz oczekuje bowiem, że brakujące 21% pokryje budżet stanu, którego władze „gwarantują” owe emerytury, oczywiście cudzymi pieniędzmi.
W ten sposób liczni podatnicy w Kalifornii – z których tysiące czy miliony funkcjonują poza programami emerytalnymi – własnych emerytur mieć nie będą, ale za to będą musieli dopłacać do emerytur pracowników sektora publicznego. Ci ostatni za to dostaną je mniejsze, niżby mogli. Ale za to zarząd funduszu może się pochwalić, że promuje postęp, ekologię i „neutralność klimatyczną”
