Niepokojące ruchy na rynkach i dolarze. 'Mamy deja vu, coś się dzieje’. Powtórka z krachu 1987 roku?

Niepokojące ruchy na rynkach i dolarze. 'Mamy deja vu, coś się dzieje’. Powtórka z krachu 1987 roku?

Czy mamy deja vu sprzed niemal czterech dekad? Choć świat inwestycji zmienił się radykalnie od czasu krachu giełdowego z października 1987 roku, pewne mechanizmy wydają się dziś aż niepokojąco znajome. Gdy w tamtym pamiętnym roku Dow Jones runął o ponad 22% w zaledwie jeden dzień, było to wydarzenie, które na długo zapisało się w świadomości inwestorów. Co prawda historia rzadko powtarza się dosłownie, ale często rymuje. A obecna mieszanka polityki, presji monetarnej i kapryśnego dolara brzmi dziś bardzo podobnie do tej, która poprzedziła paniczne spadki w Czarny Poniedziałek.

Dolar może zanurkować. Konflikt Fed – Trump

W ostatnich miesiącach dolar amerykański przeszedł przez wyjątkowo burzliwy okres. Jeszcze na początku roku tracił impet w tempie jakiego nie widziano od lat 70. Indeks DXY osunął się o prawie 11%. Ale potem nadszedł nagły zwrot i mamy za sobą najmocniejszy tydzień dla dolara od października 2022.

Tu warto pamiętać, że waluta to coś więcej niż tylko wykres. Kiedy polityka monetarna, decyzje administracyjne i oczekiwania inwestorów zaczynają się nawzajem podważać, wszystko może się posypać. Nie da się ukryć, zę powrót Donalda Trumpa do Białego Domu znów ustawia Rezerwę Federalną w finansowym ogniu krzyżowym.

Trump głośno domaga się cięcia stóp procentowych. I to jak najszybciej. Dla prezydenta liczy się krótkoterminowy impuls do wzrostu gospodarczego, a mocny dolar mu w tym raczej przeszkadza. Dla Fedu zaś priorytetem pozostaje walka z uporczywą inflacją i unikanie ryzyka przegrzania gospodarki.

Brzmi znajomo? W 1987 roku administracja Reagana również próbowała forsować niższe stopy i słabszego dolara, naciskając Fed w imię „ekonomicznego ożywienia przed wyborami”. Ówczesny sekretarz skarbu, James Baker, otwarcie sugerował, że niższy dolar to rozsądniejszy wybór niż wyższe stopy. Efekt? Zmasowana ucieczka z rynku akcji i krach, który zszokował świat.

Chaos i emocje

Oczywiście, jeśli ktoś szuka twardych korelacji między wartością dolara a zyskami spółek z S&P 500, może się rozczarować. Dane historyczne są niespójne, a korelacje zmienne… Raz dodatnie, raz ujemne, bez wyraźnego trendu. W latach 90. silny dolar korespondował z rosnącymi zyskami firm, ale wcześniej w latach 80. było właśnie dokładnie odwrotnie.

To jednak nie statystyka martwi dziś makroekonomistów i zarządzających aktywami. Problemem są emocje rynku, a dokładniej: moment, w którym one się odrywają od fundamentów. I tu właśnie historia zaczyna rymować się z groźnym tonem.

Obecna sytuacja przypomina jazdę bez pasów przy szybko rosnącej prędkości. Z jednej strony mamy rynek akcji, który wygląda jakby nie znał pojęcia „ryzyko wyceny”… Rekordowe wyceny, ekspansja napędzana entuzjazmem wokół AI, ignorowanie zagrożeń makro. Z drugiej geopolityczne napięcia, zakulisowe naciski na Fed, niestabilny dolar i coraz większe rozbieżności między polityką fiskalną a monetarną.

A kiedy politycy zaczynają traktować walutę jako narzędzie do realizacji własnych celów, rynek zaczyna się denerwować. Walka z inflacją to jedno ale otwarta presja prezydenta na Fed, by „drukował tanie pieniądze”, może skończyć się znacznie gorzej niż tylko chwilowym osłabieniem dolara.

Czy krach z 1987 może się powtórzyć?

Oczywiście, nie jesteśmy dziś w dokładnie tej samej sytuacji, co 38 lat temu. Rynki są głębsze, szybsze, lepiej zabezpieczone (przynajmniej teoretycznie). Ale mechanizm paniki kiedy inwestorzy nagle zaczynają sprzedawać wszystko, co ryzykowne, bo obawiają się „czegoś” – pozostaje dokładnie ten sam. W 1987 roku takim „czymś” był chaos wokół dolara i brak zaufania do stabilności polityki gospodarczej. Dziś mamy bardzo podobny zestaw składników.

Nie znaczy to, że krach jest nieunikniony. Ale rynek, który rośnie na euforii i tanim pieniądzu, jest zawsze podatny na przesilenie. A jeśli w międzyczasie dolar zacznie się osuwać jak w 1987 przy wyraźnym politycznym przyzwoleniu… Zdecydowanie może to uruchomić reakcję łańcuchową. Atej już nie zatrzyma ani Trump, ani Powell.

Z perspektywy inwestora czy analityka makro najważniejsze jest dziś nie szukać „idealnych” korelacji, tylko uważnie obserwować napięcia na styku polityki, monetarnej niezależności i dynamiki walutowej. To tam może dziś tlić się iskra, która w odpowiednich warunkach wywoła burzę.

Bo giełda, jak to giełda. Zawsze wycenia nie tylko dane i wyniki, ale przede wszystkim nastroje. A kiedy dolar przestaje być stabilizatorem, a staje się zakładnikiem polityki, nastroje potrafią się załamać z dnia na dzień. Tak jak wtedy, w październiku 1987. Czy czeka nas powtórka? Nie wiemy, ale ryzyko wycen rośnie, a każde rozczarowanie w takich warunkach może być bardzo bolesne dla byków.

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!
Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.