„Niefortunne”. Związek zawodowy sam uchwalił sobie wynagrodzenia „od pracodawcy”
Członkowie związku zawodowego, którzy od niemal dwóch miesięcy kontynuują strajk przeciwko koncernowi Boeing, żądając podwyżek oraz innych benefitów, przyjęli w referendum nowy, 4-letni kontrakt płacowy z firmą. „Za” głosowało około 90% strajkujących. Wątpliwe jednak, aby zakończyło to strajk. W czym problem? Ano w tym, że kontrakt ten napisali sobie sami związkowcy, firma zaś nie chce o takich warunkach słyszeć.
Strajk, o którym mowa, wybuchł w sierpniu w zakładach w St. Louis. Boeing produkuje w tej fabryce, a w zasadzie całym kompleksie fabryk, liczne modele swoich samolotów wojskowych – w tym myśliwce/wielozadaniowe samoloty bojowe F-15 i F/A-18 różnych wersji, samoloty szkolenia zaawansowanego T-7A czy (zgodnie z planem) samolot bojowy przyszłości F-47, w konkursie na zaprojektowanie i produkcję którego firma zwyciężyła na początku tego roku.
W tych okolicznościach, w pierwszych dniach sierpnia doszło tam do wspomnianego. Jego organizatorem był oddział Local 837, należący do związkowej centrali International Association of Machinists and Aerospace Workers (IAW). Związkowcy domagali się, jak to zwykle bywa, wyższych płac, większych dodatków emerytalnych, a także benefitów niefinansowych (jak np. wygodniejszej dla siebie organizacji dnia pracy i likwidację niepopularnych, 12-godzinnych zmian).
Boeing ze swej strony zaoferował podwyżki. Strony jednak w żadnym momencie nawet nie zbliżyły się do porozumienia, spierając się o kwestie szczegółowe (zwłaszcza o tempo podwyżek czy wysokość bonusów „za ratyfikację umowy”). Stosunki między firmą a związkiem na tyle się pogorszyły, że w ostatnim czasie w ogóle zrezygnowały one z dalszych negocjacji. Boeing, po kilku tygodniach strajku i nieudanych próbach przekonania do oferowanych przez siebie podwyżek, podjął przygotowania do rozwiązania siłowego.
Związek żąda, Boeing odmawia, nikt nie ustępuje
Zdecydowano bowiem o stopniowym zastępowaniu strajkujących, zrzeszonych w związku IAW pracowników nowo przyjętymi, niezrzeszonymi. W tym celu zorganizowano nawet specjalne targi pracy dla zainteresowanych nowo zwalnianymi stanowiskami. I choć firma stwierdziła, że nie oznacza to definitywnego usunięcia z pracy uczestników strajku, to właśnie w tym kierunku idą jej kolejne kroki (m.in. unieważniono im polisy ubezpieczeniowe oraz dostęp do firmowego pakietu zdrowotnego).
W tych warunkach związek IAW wykonał ruch ze swej strony – przedstawiając własną propozycję, po spełnieniu której strajkujący mieliby wrócić do pracy. Boeing zaprezentowane w niej warunki kategorycznie odrzucił – związek jednak naciskał. I zorganizował właśnie wspomniane referendum pośród swoich członków. Jak twierdzą związkowcy, firmę więcej kosztuje powodowana przez strajk przerwa w pracy niż ulegnięcie ich żądaniom.
„Nasi członkowie przemówili głośno – jesteśmy gotowi wrócić do pracy, gdy Boeing zaakceptuje to porozumienie” – głosi oświadczenie oddziału Locals 837. „To niefortunne, że związkowe kierownictwo skłoniło swoich członków do głosowania nad propozycją, która jest nierealistyczna” – odparł wiceprezes Boeinga.
