Nie wyszło kijem, próbują marchewką: państwo będzie płacić odsetki posiadaczom CBDC, by do niej zachęcić

Nie wyszło kijem, próbują marchewką: państwo będzie płacić odsetki posiadaczom CBDC, by do niej zachęcić

Chiny podejmują kolejne kroki, by zwiększyć popularność państwowej waluty cyfrowej (CBDC), znanej jako e-CNY, cyfrowy juan lub renminbi. Od 1 stycznia 2026 roku banki komercyjne mają wypłacać odsetki od sald utrzymywanych w tej walucie. Decyzja ta wynika z nowego ramowego planu działania ogłoszonego przez Ludowy Bank Chin (PBOC), który ma jakoby przekształcić cyfrowy juan z prostego środka płatniczego w instrument zbliżony do depozytów bankowych.

Cyfrowy juan rozwijany jest od 2014 roku, zaś działania pilotaże ruszyły w 2019 roku. Program od samego początku był „pupilkiem” władz w Pekinie, zaś jego rozwój faworyzowano na każdym kroku. Entuzjazmowi władz towarzyszyła jednak analogiczna obojętność, a często aktywna niechęć ze strony społeczeństwa. Mimo intensywnej promocji, w tym dystrybucji darmowych kwot i integracji z systemami płatności mobilnych – a także nieformalnych nakazów i prób przymusu – waluta nie zyskała masowej popularności.

Dzisiaj na rynku płatniczym Królestwa Środka dominują prywatne platformy, takie jak Alipay i WeChat Pay. Obsługują one gros transakcji bezgotówkowych, które mają tam miejsce. Co prawda, jak chwalą się władze, do końca listopada 2025 roku przetworzono także 3,48 miliarda transakcji w e-CNY o łącznej wartości 16,7 biliona juanów, lecz w porównaniu z codziennym obrotem na rynku płatności mobilnych liczby te pozostają skromne. A wręcz upokarzające dla rządu.

Media, a także eksperci (najczęściej ci związani z władzą) sugerują niekiedy, że niski poziom adopcji CBDC dekadę po tym, jak Chiny zapoczątkowały nad nim prace, wynikać ma z braku zachęt do przechowywania środków w e-CNY – dotychczas waluta funkcjonowała głównie jako cyfrowa gotówka, bez możliwości zarabiania na odsetkach. Wprowadzenie odsetek ma zatem zmienić tę sytuację. Salda w cyfrowym juanie będą traktowane podobnie jak tradycyjne depozyty i objęte ubezpieczeniem depozytowym.

Jeszcze ciaśniej, jeszcze ostrzej

To pierwszy przypadek na świecie, gdy CBDC staje się walutą oprocentowaną, co ma w założeniu ją atrakcyjniejszą dla oszczędzających. Jednocześnie plan zakłada przyznanie większej swobody bankom w operacjach z e-CNY oraz (jakżeby inaczej) wzmocnienie nadzoru banku centralnego nad całym systemem. Wszystko to zupełnie ignoruje jednak inne, oficjalnie pomijane powody, dla których Chińczycy w żadnej mierze nie garną się do używania renminbi.

Jak powszechnie wiadomo, z punktu widzenia prywatności oraz wolności finansowej posiadaczy waluty CBDC to najgorszy możliwy zasób, jaki można sobie wyobrazić. Państwo ma nad nim taki zakres kontroli, że ciężko nawet w ich przypadku mówić o „posiadaniu” tych środków. Władze nie tylko śledzą, rejestrują i kontrolują wszelkie transakcje, ale także mogą za pomocą kilku kliknięć odebrać dowolnej osobie „jej” środki, czy wymusić, kiedy i jakie towary można za ich pomocą kupić, a jakie nie.

W realiach chińskich – a Chiny są przecież jednym z najdogłębniej inwigilowanych krajów globu – gdzie już dziś orwellowski system kredytu społecznego kontrolować ma każdą minutę życia obywatela, cyfrowy juan jawi się jako waluta z piekła rodem. Wielu Chińczyków dostrzega, że władzom wcale nie chodzi o innowacje – znacznie bardziej innowacyjne kryptowaluty są tam przecież bezwzględnie tępione – a po prostu o jeszcze ciaśniejsze dokręcenie im śruby.

A na to może nie być wielu chętnych, nawet jeśli władza zaoferuje w zamian jakieś odsetki.

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!
Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.