Nie będzie wojny handlowej! UE, USA doszły do porozumienia ws. ceł
Po długich, miejscami dramatycznych i obfitujących w medialne spekulacje negocjacjach udało się wypracować porozumienie handlowe pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Unią Europejską. Informacje te ogłoszono w niedzielę po tym, jak prezydent USA Donald Trump spotkał się z przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen.
Jeśli chodzi o warunki porozumienia, to przede wszystkim (i w najważniejszej kwestii) zakładają one, że towary z Europy kierowane na eksport do USA zostaną obłożone 15-procentowym cłem. Obejmie ono prawie wszystkie towary ze Starego Kontynentu – wliczając samochody (na czym szczególnie zależało niemieckim, włoskim czy francuskim ich producentom).
Nie będą natomiast dotyczyć trzech kategorii dóbr, na które Amerykanie utrzymają swoje wcześniejsze cła. Chodzi o stal, aluminium oraz wyroby farmaceutyczne. Wspomniane metale obciąża przy imporcie do USA podatek celny rzędu 50%. Pierwotnie, w lutym, określono je na poziomie 25%, Biały Dom podwoił je jednak w czerwcu. Ciekawe, że nie ma tu mowy o miedzi, też objętej niedawno zaporowymi cłami.
W przypadku leków i produktów farmaceutycznych cła pozostają natomiast niedookreślone. Trump niedawno groził (nie tylko w przypadku UE, lecz ogólnie) bardzo wysokim ich wymiarem – rzędu 200%. Z wypowiedzi von der Leyen wynika z kolei, że strona unijna spodziewa się w tej kwestii utrzymania 15-procentowej stawki. Niewykluczone, że kwestia ta niedługo stanie się przedmiotem sporu.
USA *na pewno* pogodzone z Unią…?
Porozumienie nie ogranicza się do samych ceł. W myśl jego ustaleń, aby skompensować unijną nadwyżkę w handlu z USA, UE przeznaczyć ma ogromne kwoty – rzędu 600 miliardów dol. – na „inwestycje” w amerykańskie towary i przedsięwzięcia. Ma to dotyczyć zwłaszcza uzbrojenia i sprzętu wojskowego. W ramach warunków Unia zgodziła się także zakupić amerykańskie surowce energetyczne za 750 mld dol.
Kwoty te swoim ogromnym wymiarem przypominają zapisy niedawno osiągniętego porozumienia USA z Japonią. Także w tym przypadku wydają się one stosunkowo mało realistyczne. Tym bardziej, że na razie nie wiadomo o ich harmonogramie czasowym, który może sporo zmienić. W istotnej już teraz kwestii UE zgodziła się natomiast otworzyć unijny rynek dla amerykańskich towarów bez własnych ceł.
Trump i von der Leyen publicznie zachwalali porozumienie po jego ogłoszeniu, wskazując, że dzięki niemu zażegnana zostanie groźba wojny handlowej. Oczywiście jednostronny charakter ceł może, a nawet musi stać się powodem frustracji po stronie europejskiej. Przewodnicząca KE wskazywała, że jest to i tak wielokrotnie mniej, niż miało być – zaś Europa w dalszym ciągu ma nadwyżkę handlową z USA.
Jak przy tym niektórzy zauważają, oficjalnego dokumentu jednak jeszcze nie podpisano, o ratyfikacji nie wspominając. Ustalenia są więc poparte wyłącznie słowami polityków – a te, jak wiadomo, są obciążone niemałym potencjałem labilności i mają tendencję do ewoluowania i zmieniania swojego znaczenia w zależności od okoliczności. Krótko – póki co, należy założyć, że wszystko się jeszcze może zmienić.
