Kryzys na Wall Street: Boomerzy panikują i sprzedają akcje jak wściekli. Niewidzialny krach?

Kryzys na Wall Street: Boomerzy panikują i sprzedają akcje jak wściekli. Niewidzialny krach?

Od miesięcy amerykański rynek akcji boryka się z rollercoasterem wycen. Panika spowodowana cłami Trumpa ustapiła miejsca euforii. Ale obawy o długoterminowy wzrost wracają jak bumerang. Trump ostrzegł przed 50% cłami, wymierzonymi w Europę. Przypominamy, że wciąż utrzymywane są 30% cła na Chiny i średnia 10% stawka na wszystkich partnerów handlowych. Jak wpłynie to na konsumenta i amerykańskie firmy? Pokażą to dopiero kolejne miesiące. Dziś powiedzieć możemy, że rynek mógł 'przereagować’ i zażegnał spadki lotem błyskawicy.

Dziś inwestorzy łudzą się, że wojna handlowa to tylko narzędzie, które ma na celu poprawić pozycję USA, z korzyścią dla tysięcy firm. Jednak sprawy mogą z łatwością wymknąć się spod kontroli. Największe zagrożenie dla hossy, która trwa nieprzerwanie od ponad czterech dekad, może mieć jednak zupełnie inny charakter — demograficzny. Dlaczego?

Boomerzy zaczynają wycofywać się z rynku

Pokolenie powojennego wyżu demograficznego — tzw. baby boomers, czyli osoby urodzone między 1946 a 1964 rokiem — właśnie masowo osiąga wiek emerytalny. To zjawisko, którego skutki ekonomiści przewidywali już w latach 90., znane było jako hipoteza „market meltdown” — rynkowego załamania. Wówczas jednak nie doszło do katastrofy, a rynek zdołał się obronić.

Dziś jednak ta teoria może powrócić ze zdwojoną siłą. Boomerzy latami budowali swoje emerytalne portfele, pompując biliony dolarów w amerykańskie akcje. Teraz, kiedy nadszedł czas, by zacząć konsumować te oszczędności, stają się… sprzedawcami. Problem polega na tym, że kupców może po prostu zabraknąć. Zwłaszcza, jesli na Wall Street 'ktoś podłoży ogień’, mogący powodować masową wyprzedaż portfeli boomerów.

Sprzedawać? Ale komu

Już w 1998 roku profesor Jeremy Siegel, autor bestsellera „Stocks for the Long Run”, zadawał retoryczne pytanie: „Sprzedawać? Ale komu?”. Ostrzegał, że generacje 'baby boomers’ czeka moment, w którym spróbują upłynnić swoje aktywa, ale popyt będzie niewystarczający. Dlaczego?

Odpowiedź jest brutalnie prosta: kolejne pokolenia są liczniejsze dopiero od millenialsów w górę, ale ci są jeszcze w trakcie stabilizowania swojego życia finansowego. Tymczasem pokolenie X (urodzeni między 1965 a 1980 rokiem) jest mniejsze i niezdolne, by przejąć ciężar tak ogromnej podaży aktywów.

Dane z Rezerwy Federalnej pokazują, że od 2021 roku fundusze emerytalne w USA – zarówno te o zdefiniowanych świadczeniach, jak i składkach – notują regularne odpływy netto. Oznacza to, że sprzedają więcej aktywów, niż kupują. Co więcej, średni wiek boomersów przekroczył 60 lat, a wielu z nich już dawno rozpoczęło proces wypłat emerytalnych.

Międzynarodowi kupcy powoli znikają

Przez dekady sytuację ratował napływ zagranicznego kapitału. Globalizacja, niskie stopy procentowe i amerykańska dominacja technologiczna przyciągały inwestorów z całego świata. Japonia, Europa i Chiny masowo kupowały amerykańskie akcje. Czy będzie tak dalej? Dewaluacja dolara stanowi dla świata sygnał ostrzegawczy.

Zatem to już przeszłość. Wszystkie te kraje również borykają się dziś z własnymi kryzysami demograficznymi. Starzejące się społeczeństwa Japonii czy Niemiec przestają inwestować w zagraniczne akcje, bo same potrzebują środków na wypłaty świadczeń emerytalnych. Globalna poduszka nie zniknęła, ale zaczyna się kurczyć.

Zmiana pokoleniowa i polityczna

Zmiana demograficzna niesie za sobą również przesunięcia polityczne. Przez dziesięciolecia boomerzy dominowali także przy urnach wyborczych. To gwarantowało politykę przyjazną rynkom — niskie podatki, deregulację, otwartość na handel międzynarodowy.

Jednak po 2015 roku millenialsi i pokolenie Z przejęli pałeczkę jako największe siły wyborcze. To młodsze pokolenia, mniej przywiązane do idei globalizacji, mniej zamożne, bardziej zadłużone i częściej popierające interwencjonizm. Ich preferencje polityczne i ekonomiczne mogą w dłuższym terminie zdemontować fundamenty, na których opierała się wieloletnia hossa.

Niewidzialny krach: Czy już się zaczął?

Nie mówimy tu o nagłym tąpnięciu rynku. „Niewidzialny krach” to zjawisko powolnego, systematycznego osłabiania rynku przez odpływ kapitału. Może nie towarzyszyć mu dramatyczny spadek indeksów w stylu 2008 roku, ale raczej długotrwała stagnacja, niska płynność i słabe zwroty z inwestycji.

Taki scenariusz może być nawet groźniejszy — bo trudniejszy do zauważenia i zaklasyfikowania jako „kryzys”. Jednak dla milionów przyszłych emerytów, których fundusze inwestują dziś w akcje, jego skutki mogą być równie dotkliwe.

Czy jest jeszcze ratunek?

Oczywiście nie wszystko jest przesądzone. Postęp technologiczny, sztuczna inteligencja i zmieniające się modele pracy mogą stworzyć nowe źródła wzrostu. Jednak aby zrównoważyć odpływ kapitału generowanego przez pokolenie boomersów, potrzebne są głębokie zmiany: w strukturze inwestorów, w polityce fiskalnej i w strategiach oszczędzania.

Rynki finansowe jeszcze nie zareagowały panicznie. Ale może właśnie dlatego zagrożenie jest tak realne. Powoli osłabia siły fundamentów giełdowej hossy. Jedno jest pewne. Zmiana pokoleniowa, która właśnie się dokonuje, to nie tylko wyzwanie społeczne. To również ogromny test dla globalnych rynków kapitałowych — i może największy od czasu Wielkiego Kryzysu. Nadzieja w płynności pieniądza, która 'globalnie’ rośnie.

Możemy założyć także, że instytucje, takie jak BlackRock czy Vanguard prawdopodobnie stawać będą na głowie, by 'zniechęcać’ inwestorów do sprzedaży udziałów w pasywnych funduszach ETF. Czym im się to uda?

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!
1 komentarz
  1. sdfsdf4 napisał

    gdzie są komentarze disqus?

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.