Klienci potracili oszczędności? Cinkciarz zalega z milionami złotych, wypłat nie widać, KNF na tropie

Cinkciarz.pl, internetowy serwis wymiany walut, notuje coraz większe opóźnienia w wypłacie środków. Budzi to rosnące emocje i obawy klientów, którzy nie mogą się doczekać częstokroć znacznych kwot. Część komentatorów obawia się, że środki mogły zostać zaangażowane w niezwiązane inwestycje firmy. Ona sama takim podejrzeniom zaprzecza, zaznaczając, że ma zasoby na uregulowanie zobowiązań, a jako powód opóźnienia wskazując na obstrukcję ze strony banków i blokadę kont.

Znany internetowy kantor, Cinkciarz.pl, miał doznać „awarii” – takiej mianowicie, że przyjmuje wpłaty, ale z dużym opóźnieniem dokonuje wypłaty. Jeśli do tej ostatniej w ogóle dochodzi. Informacje w tej sprawie pochodzą od klientów, których eufemistycznie można określić jako „niezadowolonych”.

Finansowy pociąg widmo

Jak wskazują niektórych z nich, nie mogą oni doczekać się zwrotu dziesiątek tysięcy złotych, które przelali na konta serwisu celem przewalutowania. W niektórych przypadkach to, co winno być niemal natychmiastowe, zajmuje kilka dni. Mają jednak także zdarzać się sytuacje, w których klienci czekają na środki od dwóch tygodni – i nadal bez skutku.

Co więcej, osobnym źródłem niepokoju ma być polityka komunikacyjna serwisu Cinkciarz. Klienci relacjonowali bowiem, że z platformą coraz trudniej się skontaktować. Serwis ma unikać trudnych pytań ze strony klientów (z których najczęstszym, jak można sobie wyobrazić, jest „gdzie są moje pieniądze?!?” – w niektórych przypadkach być może wzbogacone także o pewne ekspletywy).

Nie budzi więc specjalnego zdziwienia fala skarg, która trafić miała do Komisji Nadzoru Finansowego, nadzorującej segment usług finansowych. Wszczęła ona w tej sprawie postępowanie. Osobno sprawę bada także Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Z czego wynika owa „awaria”, i co się faktycznie dzieje z serwisem oraz pieniędzmi klientów?

Techniczne problemy – z systemem czy pieniędzmi

Cinkciarz twierdzi, że problemy te mają charakter techniczny, i wynikają z błędów systemu informatycznego. Zapewnia też, że wszystkie pieniądze trafią do adresatów. Zapewnienia te jednak słabo korespondują z faktem, że oczekujących na przelewy (opiewających niejednokrotnie na pięciocyfrowe kwoty) jest wielu.

Pewną wskazówką, o co może chodzić, może być decyzją KNF z 2. października. Komisja zdecydowała wtedy o odebraniu licencji spółce Conotoxia sp. z.o.o. na działalność w zakresie usług finansowych. Spółka ta jest formalnym właścicielem serwisu Cinckciarz.pl. W efekcie przestały działać karty płatnicze, które emitował Cinkciarz. Z uwagi natomiast na fakt, że wymiana walut nie jest usługą płatniczą, nad którą nadzór sprawuje KNF, platforma dalej może je świadczyć.

Powodem tego dość drastycznego (i podjętego przez członków KNF jednogłośnie) kroku były nieprawidłowości w księgowości firmy. Firma miała otóż, jak się okazało, przechowywać środki klientów na tych samych rachunkach, na których przechowuje swoje własne. Co więcej, właśnie na początku października, gdy pojawiły się pierwsze problemy z płatnościami od Cinkciarza, pojawiły się pogłoski, że środki te zostały „pożyczone” przez firmę w celu sfinansowania niezwiązanych inwestycji.

Czy Cinkciarz komuś wadzi?

Choć prezes spółki Conotoxia, Marcin Pióro, kategorycznie zaprzeczył enuncjacjom, jakby właśnie z tego powodu firmie zabrakło pieniędzy, to nie przekonało to wszystkich. Pośród nieprzekonanych znalazła się Prokuratura Regionalna w Poznaniu, która wszczęła w tej sprawie śledztwo. Prezes Pióro podaje jednak inny powód komplikacji działalności firmy. Miała nim być obstrukcja ze strony wrogich firmie banków.

Jak twierdzi, grono działających w Polsce banków widziało w platformie konkurencję i podejmowało wobec niej wrogie działania. Oskarżając banki o nieprzyjazne działanie, Cinckciarz zaapelował przy tym do potencjalnych whistleblowerów o ujawnienie jej informacji (utworzono w tym celu specjalny kanał).

Chodziło tu o zarówno o lobbing, jakie te ostatnie miały prowadzić w KNF, jak i zamrożenie kont platformy. Na których to kontach były środki przeznaczone dla klientów, i z którego to powodu mają miejsce opóźnienia. Miało to być spowodowane planami starania się o licencję bankową. Z kolei zdaniem krytyków, spółka Conotoxia i tak prowadziła swój biznes wedle schematu, który niewiele różnił się od banku. Tyle, że bez licencji.

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!