JPMorgan: „Euforia dopiero przed nami”. Indeksy wzrosną o kolejne 50%? Oto prognoza

JPMorgan: „Euforia dopiero przed nami”. Indeksy wzrosną o kolejne 50%? Oto prognoza

Na Wall Street coraz głośniej mówi się o scenariuszu, który jeszcze w kwietniu brzmiałby jak fantastyka. Strategowie JPMorgan sugerują, że globalne rynki akcji wcale nie są na szczycie … Ale dopiero w połowie drogi. Ile może wynosić przestrzeń do wzrostu dla amerykańskich benchmarków, jak S&P 500? Według analiz JP Morgan nawet 50%. Ale jest jeden warunek.

To mocna teza, zwłaszcza że w ostatnich latach giełdy biły rekord za rekordem, a wielu inwestorów indywidualnych dopiero teraz obserwuje zyski, po pandemicznych turbulencjach i spowolnieniu 2022 roku. JPMorgan dostrzega jednak pewien kluczowy element układanki … Mimo wyraźnej aktywności detalistów, udział akcji w portfelach inwestorów instytucjonalnych i prywatnych pozostaje relatywnie niski.

Historia zatacza koło?

Obecny poziom alokacji w akcje jest – jak przypomina bank – zbliżony do tego sprzed kryzysu 2007 roku. To wciąż daleko od szczytów z pierwszego kwartału 2000 r., kiedy na fali gorączki dotcomów inwestorzy trzymali w akcjach aż 54,6% wszystkich aktywów.

Wtedy entuzjazm okazał się przesadny, bańka pękła, a tysiące firm internetowych zniknęły z rynku. Ale dziś, jak podkreślają analitycy, sytuacja wygląda inaczej: rynki są bardziej dojrzałe, globalne korporacje technologiczne generują realne zyski, a „nowa kultura inwestowania w akcje” obejmuje coraz szersze grono inwestorów na całym świecie.

Nikolaos Panigirtzoglou, jeden z głównych strategów banku, pisał wprost o potencjale „przemarszu w górę” – jeśli globalna alokacja do akcji powróci do poziomu sprzed ćwierć wieku, kapitalizacja rynków mogłaby wzrosnąć z obecnych 120 bln dolarów do około 175 bln w ciągu trzech lat. Liczby robią wrażenie – to niemal tyle, ile roczny PKB całych Stanów Zjednoczonych i strefy euro razem wziętych.

Czy to znaczy, że powinniśmy przygotować się na trzy lata nieprzerwanej hossy? Tu warto zachować ostrożność. Historia uczy, że rynki mają tendencję do przesadzania w obie strony – zarówno w euforii, jak i w panice. Ale nie sposób nie zauważyć, że obecna hossa technologiczna nie jest wydmuszką, lecz opiera się na rewolucjach w sztucznej inteligencji, zielonej energii i półprzewodnikach.

Dla inwestorów oznacza to jedno: przyszłość może być równie spektakularna, co ryzykowna. Jeśli faktycznie stoimy u progu „drugiej bańki dotcomów”, tym razem opartej na realnych fundamentach, kolejne lata zapiszą się w historii jako czas gigantycznego transferu kapitału w stronę giełdy.

Co to oznacza dla zwykłego inwestora?

Tu warto spojrzeć pragmatycznie. O ile scenariusz JPMorgan brzmi kusząco, nikt nie daje gwarancji, że droga na szczyt będzie liniowa. Wciąż wysokie stopy procentowe, napięcia geopolityczne czy choćby zmiany regulacyjne mogą w każdej chwili ostudzić nastroje. Ale jeżeli rzeczywiście trwa proces globalnej „finansowej euforii”, oznaczający coraz szerszy udziału klasy średniej w rynku akcji …

… To argument o potencjale dalszej hossy ma solidne podstawy. Warto jednak podkreślić, że dziś klasa średnia została uderzona wyższymi kosztami życia, niż kiedykolwiek… Wysoka inflacja skutecznie 'hamuje’ alokację do rynku akcji.

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!
Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.