„Jesteśmy przygotowani, by przepłacić”. Rafineria na wagę zaopatrzenia całego kraju, w centrum uwagi państwa i inwestorów

„Jesteśmy przygotowani, by przepłacić”. Rafineria na wagę zaopatrzenia całego kraju, w centrum uwagi państwa i inwestorów

Serbia stoi przed „trudnym wyborem”, jak ostrzegły władze tego państwa. Przedmiotem zmartwień rządu, jak i całego kraju, jest rafineria NIS AD. Zakład ten – nazwa stanowi abrewiację od Naftna Industrija Srbije – to główny i jedyny taki podmiot w w Serbii, mający krytyczne znaczenie dla zaopatrzenia jej w paliwo. Tyle, że tego paliwa właśnie zabrakło. Rafineria ucierpiała bowiem rykoszetem w wyniku dławiących amerykańskich sankcji.

Celem tych sankcji była przy tym i dalej jest nie Serbia jako taka, lecz Rosja, naturalnie w związku z wojną na Ukrainie. Rafineria NIS jest jednak w większości (56% udziałów) kontrolowana przed podmioty zależne rosyjskiego Gazpromu – co sprawiło, że rafineria „dostała się pod ogień” amerykańskich sankcji. Okazały się one mieć znaczenie nie tylko finansowe, ale wręcz egzystencjalne – przynajmniej jeśli chodzi o egzystencję serbskiego rynku paliw oraz jego elementarnego zaopatrzenia.

W związku z obowiązującymi w odniesieniu do NIS od 9. października sankcjami sąsiednia Chorwacja odcięła dostawy ropy do rafinerii. Serbia, jako kraj śródlądowy pozbawiona możliwości niezależnego sprowadzenia dostaw czarnego złota, jest zaś tutaj skazana na pośrednictwo sąsiadów. Nie tylko jednak Chorwacja, ale także Bułgaria znalazły się tutaj w niewygodnej pozycji, i same ryzykowałyby objęcie sankcjami, gdyby dostaw ropy do rafinerii kontrolowanej przez Gazprom nie wstrzymały.

Serbia wysycha z paliwa

Mając to na względzie, serbski rząd – w osobie minister energii Dubravki Djedović-Handanović – ostrzegł, że Serbia może być zmuszona podjąć „jedną z najtrudniejszych decyzji w historii”. Całkowity brak paliwa w kraju byłby dla niego gospodarczą katastrofą, oznaczałby też, jak zauważa minister finansów Sinisa Mali, załamanie jego ratingów finansowych. Co z kolei pociągnęłoby za sobą radykalny wzrost kosztów finansowania, kryzys budżetowy i jeszcze głębszy brak środków na zakup paliwa.

Obecnie rafineria NIS pracuje w oparciu o wcześniej zgromadzone zapasy ropy – te jednak muszą się skończyć, i to raczej niedługo. Aby zapobiec zbliżającemu się krachowi, Serbia całkowicie przejąć rafinerię. Tutaj problemem jest jednak postawa Rosjan, którzy nie palą się do tego, by wyprzedawać swe aktywa zagraniczne. By wymóc przejęcie, kraj mógłby posunąć się do odpłatnego wywłaszczenia – tak, jak uczyniła to tydzień temu wspomniana Bułgaria w stosunku do rafinerii będącej własnością rosyjskiego Łukoilu.

Tego jednak Serbia – od dawna uważana za jeden z najprzyjaźniejszych Rosji krajów europejskich, sympatyzująca z nią tak z przyczyn kulturowych i historycznych, jak i ze względu na liczne więzy gospodarcze – bardzo chciałaby uniknąć. Tym bardziej, że w kwestii dostaw gazu dalej jest od Rosji zależna, i w skrajnym przypadku jeden kryzys paliwowy zamieniłaby na inny. Rozwiązaniem musi być zatem dobrowolna sprzedaż NIS. To się jednak przeciąga.

Przepłacić – ale z czego…?

Gazprom ma jakoby toczyć rozmowy z inwestorami z Europy i Azji, którzy potencjalnie byliby zainteresowani przejęciem rafinerii (wymienia się tu m.in. węgierski MOL). Wobec niepewnego wyniku tychże, prezydent Aleksandar Vučić zapowiedział, że jeśli nie inwestorzy, to Serbia sama odkupi rafinerię. W razie czego oferując lepszą cenę – deklarując w wystąpieniu, że „jesteśmy gotowi nawet przepłacić”. To jednak wymagałoby znalezienia źródeł sfinansowania transakcji.

Sfinansowania zapewne poprzez kredyt, Serbia może nie mieć bowiem chęci wyzbycia się swoich rezerw. Vučić zapewniał, że obywatele nie odczują efektów braku paliwa. Ciężko jednak wyrokować, ile mogą jeszcze potrwać rozmowy czy znalezienie środków na przejęcie rafinerii. Prośbę o kolejne przedłużenie już prolongowanego wcześniej wyłączenia z reżimu sankcyjnego, o co zwróciła się NIS w oczekiwaniu na zakończenie procesu zbycia przez Gazprom, amerykańska administracja zaś odrzuciła.

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!
Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.