Jest krach na chińskiej giełdzie, sugeruje że idzie wojna. Imperium niebawem wyzionie ducha. Co się dzieje?

Wicepremier Chin, Li Qiang chwalił krajową gospodarkę w Davos, mówiąc, że PKB Chin wzrosło o 5,2% w roku 2023. Wbił też szpilkę zachodnim gospodarkom. Dodał, że dokonało się to bez 'nadmiernej stymulacji gospodarczej, która powodowałaby odłożone negatywne efekty i wzrost ryzyka, w długim terminie’. Ewidentnie był to komentarz dot. polityki Zachodu po pandemii Covid-19. Co więc jest nie tak? Jak się okazuje istnieją naprawdę solidne powody, dla głębokiej wyprzedaży na chińskich indeksach. Inwestorzy w 2024 znów omijać bać się inwestowania w Chinach jak ognia?

Spowolnienie gospodarcze i deflacja

Indeks Hang Seng zanurkował i stracił kolejne 3,7% po tym jak dane makro z Państwa Środka nie spełniły analityków. Mowa przede wszystkim o wyższym wskaźniku bezrobocia i sprzedaży detalicznej, która wzrosła niewiele ponad 7% wobec 8% oczekiwanego wzrostu. Także produkt krajowy brutto w IV kw. 2023 zawiódł oczekiwania. Minimalnie wyższa produkcja przemysłowa nie wystarczyła, by powstrzymać spadek i kolejną lawinę strachu. Prawie 10% spadek inedksu Hang Seng od 1 stycznia, straszy rynki finansowe. Ogólna narracja chińskiej prasy sugeruje, że 'spekulanci z Wall Street’ grają przeciwko Chinom, a niepisaną zasadą jest, by nie inwestować w kraju, który burzy interesy USA. Spadki na chińskiej giełdzie przyspieszyły po wyborach na Tajwanie, które wygrał pro-amerykański prezydent William Lai Ching-te. Inwestorzy obawiają się wojny i kryzysu w Cieśninie Tajwańskiej?

Źródło: Bloomberg

Ankietowani przez Bloomberg ekonomiści oczekują dalszego spowolnienia w Chinach i redukują poprzednie, bardziej optymistyczne prognozy. Do 2025 roku wzrost gospodarki ma zwolnić do 4,6%. Nominalnie liczby wzrostu w ujęciu rocznym wciąż robią wrażenie ale warto pamiętać, że… Porównanie dotyczy roku 2022, gdy gospodarka była w pandemii. Jeszcze na początku 2023 słyszeliśmy prognozy, wedle których PKB miało rosnąć dwucyfrowo, gdy na rynek wejdzie uśpiony popyt konsumentów. Tymczasem mamy… Deflację, ceny w ujęciu rocznym spadają od 3 miesięcy. Bank centralny utrzymuje stopy bez zmian od 5 miesięcy, prowadząc inwestorów do rezygnacji spowodowanej brakiem szeroko oczekiwanego 'stimulusa’.

Źródło: Bloomberg

Bloomberg szacuje scenariusze, w którym Chiny mogą wyprzedzić lub nie dorównać USA poziomowi PKB USA. W scenariuszu najkorzystniejszym, PKB Chin może być o połowę większe od Stanów Zjednoczonych, w 2052 roku. W scenariuszu skrajnie pesymistycznym, będzie stanowiło ok. 53% PKB USA w 2052 roku. Bazowa prognoza zakłada jednak, że do 2052 roku PKB obu krajów się zrówna. Co istotne, consensus zakłada wzrostowy trend PKB Chin na tle USA, w każdym scenariuszu. Trend ten ma trwać do mniej więcej 2040 roku. Oczywiście prognoza nie bierze pod uwagę potencjału technologii AI, który może zaburzyć wskaźniki (w obu przypadkach).

Źródło: Bloomberg

Strach przed wojną?

Wyceny akcji chińskich spadają nie tylko dlatego, że konsumenci są ostrożni. Według szacunków Chińczycy oszczędzają nawet połowę dochodów prowadząc do tezauryzacji. Kolejnym, istotnym powodem jest niepewność dot. polityki zagranicznej. Przywódca Chin, Xi obiecał włączyć w granice kraju Tajwan. Wyspa jest światowym sercem przemysłu precyzyjnego, między innymi układów scalonych. Chiny nie wycofują się z 'agresywnej’ pozycji. Po wyborach na wyspie, chiński rząd podkreślił, że uznaję ją za integralną część Chin. Stany kontynuują politykę 'nieoznaczoności’ sugerując, ze nie popierają niepodległości Tajwanu ale 'popierają’ jego demokrację.

Nic dziwnego, że inwestorzy nie chcą ryzykować na chińskie akcje, w czasie gdy szanse na inwazje lub blokadę Wyspy rosną. Co taki scenariusz mógłby oznaczać dla gospodarki świata i Chin? Oto, co szacuje Bloomberg. Z punktu widzenia gospodarki światowej i rynków finansowych zwycięstwo dwóch, pozostałych kandydatów na prezydenta Tajwanu było korzystniejsze. Stany nie dostałyby do ręki 'mandatu’ obecności polityczno-militarnej na i wokół wyspy. Pekin za to mógłby kontynuować 'demokratyczny’ sposób oderwania wyspy z rąk Zachodu. Lub co najmniej jej 'odpolitycznienia’.

Cień konfliktu

Największe firmy technologiczne stoją w rozkroku między Tajwanem, a zachodnim wybrzeżem USA. Jakakolwiek eskalacja na wyspie spowodowałaby tąpnięcie na światowych rynkach.

Z punktu widzenia strategicznego widać, że główne ośrodki militarno-przemysłowe leżą po 'chińskiej stronie’ wyspy. Czy ułatwi to Pekinowi potencjalną operację militarną? Nie zapominajmy, że #armia Tajwanu to 24 miejsce w rankingu Global Firepower. Nie zapominajmy też, że w tle jest Taiwan Democracy Defense Lend-Lease Act. Ustawa upoważniłaby administrację wyspy do wypożyczenia lub wydzierżawienia sprzętu militarnego z USA, w przypadku inwazji. Amerykańscy ustawodawcy pisali: „W obliczu eskalacji groźby użycia siły militarnej przez Chiny, uważamy, że Izba Reprezentantów Stanów Zjednoczonych musi zademonstrować, że Kongres nadal zamierza stać na straży samorządności i demokratycznych praktyk Tajwanu (…) Proaktywne podejście powinno pozwolić Tajwanowi (…) na rozpoczęcie korzystania z amerykańskiego bezpieczeństwa i pomocy finansowej przed inwazją na pełną skalę, aby mógł bronić swojej demokracji przed autorytarną agresją”.

Koszty wojny w Tajwanie?

Dla kogo koszty wojny byłyby najwyższe? Z szacunków wynika, że oczywiście dla… Tajwanu. Jak to się przedstawia dla świata? Na drugim miejscu Południowa Korea, na trzecim Azja Południowo-Wschodnia, dopiero na czwartym kontynentalne Chiny. Dla Tajwanu byłaby to strata ok. 40% PKB. Dla Korei Płd. ponad 20%. Za to dla Chin (które już walczą z kryzysem, akurat niebezpośrednio związanym z PKB) ok. 15% spadek. Epicentrum globalnego przemysłu precyzyjnego zostałoby sparaliżowane. Globalnie to spadek PKB między 10, a 15%. Zaraz za globalną skalą widzimy UE. To fakt, Europa jest w dużym stopniu wyeksponowana na Chiny i Chipy. Stany Zjednoczone to ok. 7% spadek.

Może Cię zainteresuje:

Komentarze