J.P. Morgan: 'Krach może być blisko’. Padła dokładna data. Remilitaryzacja i koniec ery?

J.P. Morgan: 'Krach może być blisko’. Padła dokładna data. Remilitaryzacja i koniec ery?

Na Wall Street znowu czuć napięcie, choć na wykresach wciąż króluje zielony. Tym razem ostrzeżenie nie płynie od analityków z drugiego rzędu, lecz od samego Jamiego Dimona, legendarnego szefa JPMorgan Chase, człowieka, którego intuicja wielokrotnie wyprzedzała rynki. Dimon, zwykle stonowany i daleki od medialnych alarmów, tym razem mówi wprost: ryzyko poważnej korekty na amerykańskich giełdach jest znacznie większe, niż wyceniają to inwestorzy.

Jego prognoza nie jest apokaliptyczna, ale brzmi jak trzeźwe ostrzeżenie człowieka, który pamięta niejedną burzę. W rozmowie z BBC szef największego banku w USA przyznał, że w horyzoncie od sześciu miesięcy do dwóch lat spodziewa się możliwości gwałtownego spadku.

W jego ocenie rynek dziś wycenia szansę takiego scenariusza na około 10%, ale on sam mówi o realnym ryzyku rzędu 30%. „Jestem zdecydowanie bardziej zaniepokojony niż większość (…) Wokół nas dzieje się zbyt wiele rzeczy, które mogą wymknąć się spod kontroli. Napięcia geopolityczne, rekordowe zadłużenie fiskalne, globalna remilitaryzacja. To wszystko tworzy problemy, na które nikt nie ma gotowych odpowiedzi”.

Hossa pod napięciem

Paradoks polega na tym, że amerykańskie indeksy – mimo wszystkich tych obaw – wciąż utrzymują się blisko historycznych szczytów. Rynek zachowuje się tak, jakby zdołał całkowicie „przetrawić” wysokie stopy procentowe, napięcia na Bliskim Wschodzie i ryzyko spowolnienia w Chinach. Inwestorzy kupują każdy dołek, a kapitał płynie szerokim strumieniem w stronę spółek technologicznych, zwłaszcza tych związanych ze sztuczną inteligencją.

Problem w tym, że – jak zauważył Dimon – AI stało się współczesnym odpowiednikiem tulipanowej manii. „Część pieniędzy zainwestowanych w sztuczną inteligencję zapewne przepadnie (…)Technologia jest realna i w długim terminie przyniesie ogromne korzyści, ale nie każdy, kto dziś w nią inwestuje, wyjdzie na tym dobrze. Tak samo było z samochodami i telewizorami – branża wygrała, ale większość firm nie przetrwała”.

Dimon nie kwestionuje więc samej idei AI, lecz sposób, w jaki rynek wycenia jej potencjał. Robi to zbyt szybko, zbyt optymistycznie i, być może, zbyt chciwie.

Cień nad globalnym optymizmem

W jego słowach pobrzmiewa nuta, którą słychać coraz częściej także w międzynarodowych instytucjach finansowych. Szefowa MFW, Kristalina Georgieva, powiedziała, że światowa gospodarka wykazała „zadziwiającą odporność” wobec wojen handlowych i szoków energetycznych… Ale przestrzegła: „To jeszcze nie był prawdziwy test. Prawdziwy sprawdzian dopiero nadchodzi”.

Podobne ostrzeżenie wystosował Bank Anglii, który wskazał na rosnące ryzyko „nagłej korekty” na globalnych rynkach aktywów. To może być znak, że rynek wszedł w fazę samozadowolenia – fazę, która historycznie zawsze poprzedzała okres nerwowych zawirowań.

Wysokie stopy, niska czujność

Dimon, który kieruje JPMorgan od ponad dwóch dekad, wie doskonale, że korekty nie rodzą się z konkretnego wydarzenia, lecz z braku pokory. Dziś inwestorzy zdają się wierzyć, że Rezerwa Federalna opanowała inflację i wkrótce obniży stopy. Tymczasem fiskalna polityka rządu przypomina bardziej końcówkę cyklu koniunkturalnego niż jego początek – wydatki rosną, dług publiczny puchnie, a deficyt sięga poziomów, które jeszcze dekadę temu uznano by za alarmujące.

Do tego dochodzi narastające napięcie geopolityczne – nie tylko w Ukrainie czy na Bliskim Wschodzie, ale także wokół Tajwanu. „Świat znów się remilitaryzuje” – zauważa Dimon. – „To nie jest tło dla spokojnej, przewidywalnej hossy”.

Odwaga wbrew tłumowi

Dimon, który w czasie kryzysu 2008 roku zachował zdrowy rozsądek, gdy wielu innych traciło głowę, dziś znów stawia się w roli sceptyka. W czasach, gdy większość menedżerów funduszy woli opowiadać klientom historie o „wiecznej hossie technologicznej”, Dimon przypomina, że każda rewolucja ma fazę bańki.

Nie chodzi o to, by straszyć inwestorów – raczej o przypomnienie, że rynek nie rośnie w próżni. „Poziom niepewności powinien być w głowach inwestorów znacznie wyższy, niż jest dziś” – stwierdził Dimon. To subtelne, ale wymowne zdanie – szczególnie z ust bankiera, który widział już wszystko: euforię dotcomów, kryzys subprime, pandemiczne szaleństwo i teraz kolejną falę AI-owego entuzjazmu.

Podsumowując, nie chodzi o to, że Wall Street jest dziś w kryzysie, lecz o to, że przestała wierzyć, iż kryzys może nadejść. Jeśli historia czegoś nas uczy, to tego, że największe korekty przychodzą wtedy, gdy większość inwestorów już ich nie bierze pod uwagę.

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!
1 komentarz
  1. fgdfggf napisał

    gdzie są komentarze disqus?

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.