
Izraelskie akcje biją rekordowe wzrosty. Rynek 'coś wie’ o wojnie na Bliskim Wschodzie?
Gdy światowe giełdy toną w niepewności, jedna z nich płynie pod prąd — i to dosłownie. Izraelskie indeksy giełdowe notują rekordowe poziomy, mimo że kraj znajduje się w stanie otwartej wojny z Iranem, a zaledwie dwa dni temu 25 rakiet spadło m.in. w pobliże budynku giełdy w Tel Awiwie. TA-35, TA-125 i All Share Index — wszystkie wystrzeliły w górę, bijąc 52-tygodniowe rekordy. Inwestorzy patrzą i pytają. Co rynek już wie, a czego my jeszcze nie?

Hossa w cieniu rakiet
Zwykle wojna to zły znak dla giełdy. Tymczasem od początku konfliktu izraelsko-irańskiego — 13 czerwca — indeks TA-125 urósł o ponad 5%. W samym czerwcu zyskał już tyle samo, dokładając do solidnych wzrostów z maja (+6,55%) i kwietnia (+4,53%).
Kulminacją tej anomalii był 19 czerwca: podczas gdy światowe rynki nerwowo reagowały na kolejne doniesienia z Bliskiego Wschodu, izraelska giełda biła rekordy. Tymczasem według potwierdzonych źródeł Al Jazeery i AFP, rakieta wystrzelona z Iranu miała uszkodzić infrastrukturę giełdową w Tel Awiwie. Kapitał się tym faktem nie przejął.
Rynek ma prawdopodobnie nadzieję na deeskalację i strategiczne zwycięstwo Izraela nad Teheranem. Co mogłoby je zwiastować? Rozmowy i zgodę Iranu na zewnętrzny nadzór nad krajowym programem nuklearnym. Wówczas moglibyśmy dyskutować o strategicznie istotnym zwycięstwie Jerozolimy,
Giełda nie panikuje. Wręcz przeciwnie.
TA-35 zyskał 1% i dotarł do historycznego maksimum. TA-125 poszedł w ślad, a All Share Index dobił do poziomu 2 574,89 pkt — najwyżej od roku.
Ten wzrost nie ogranicza się do lokalnego parkietu. ETF-y śledzące izraelskie akcje, jak iShares MSCI Israel ETF (EIS), również osiągnęły historyczne szczyty.
Co zatem się dzieje? Czy rynek liczy na szybkie zakończenie konfliktu, a może po prostu nie wierzy w jego eskalację?
Trzy możliwe odpowiedzi rynku
Geopolityczna odporność Tel Awiwu może być jednym z powodów. Inwestorzy znający realia regionu wiedzą, że izraelska giełda potrafi ignorować napięcia zbrojne. Dla wielu wojna na Bliskim Wschodzie to tylko tło — nie dramat. Izrael dysponuje silna armią i 'poparciem Zachodu’, co czyni go w odbiorze inwestorów – bezpieczniejszym.
Oczekiwanie na szybki koniec wojny? Możliwe. Z wypowiedzi premiera Netanjahu i ministra obrony Israela Katza wynika, że ofensywa na Teheran ma być szybka i zdecydowana. Rynek może więc zakładać „czyszczenie zagrożenia”, a nie jego dalszą eskalację.
Ktoś wie więcej? Oczywiście, nie można wykluczyć, że gracze instytucjonalni mają dostęp do informacji wyprzedzających — czy to o dyplomatycznych kanałach mediacji, czy o zakulisowych ustaleniach między mocarstwami. Inwestorzy „głosują pieniędzmi”, a ci głosują obecnie za powrotem do stabilizacji.
Teheran wyraził już wolę wypracowania dyplomatycznego rozwiązania. Takie wyjście mogłoby być sygnałem, że 'atak Izraela’ pomógł. Sojusznicy Iranu w regionie nigdy nie byli tak słabi jak dziś, a teraz sam Teheran pokazałby słabość? Dla inwestorów to mógłby być 'zachęcający’ do inwestycji w Izraelu sygnał.
Wbrew grawitacji globalnej
Podczas gdy S&P 500 cofnął się, a giełdy europejskie notują największe tygodniowe spadki od miesięcy, Tel Awiw błyszczy zielenią. Ropa, nie bez znaczenia w kontekście Iranu, pozostaje niestabilna: ceny Brent oscylują wokół 76 dolarów, z ryzykiem skoku nawet do 100 USD za baryłkę, jeśli konflikt się zaogni. Co czeka nas dalej?
Tu zaczyna się terytorium spekulacji. Polymarket pokazuje, że prawdopodobieństwo amerykańskiej interwencji militarnej w Iranie przed lipcem spadło z 82% do 63%. Oczywiście to nadal wysoki poziom, ale niczego nie gwarantuje. Taki scenariusz mógłby wywołać globalną przecenę. Czy ominęłaby wówczas izraelskie aktywa? Możemy tylko spekulować. Rynek akcji to nie wskaźnik moralny. To czujnik oczekiwań.
I choć rzeczywistość na ulicach Tel Awiwu i Beersheby wygląda dziś inaczej niż linie wykresów TA-35, inwestorzy kupują Izrael, nawet gdy lecą rakiety. A może właśnie dlatego. Inwestorzy zdają się wierzyć, że Izrael powstrzyma Teheran przed zdobyciem broni jądrowej, która na stałe 'wplotłaby’ ryzyko geopolityczne do izraelskiego rynku akcji. W przeciwnym razie Izrael pozostanie jedynym krajem Bliskiego Wschodu z (nieoficjalnym) dostępem do broni jądrowej.
giełda nie panikuje, kurs ropy też nie zanotował większych wzrostów, z tą wojna jest ci nie tak.