Harry Dent: 'Krach nadejdzie znikąd. Akcje spadną o 99%’. Czarne wizje, czy szaleństwo?
Jeśli wierzyć Harry’emu Dentowi Jr. tegoroczne lato może okazać się najgorętszym w historii rynków finansowych. I to bynajmniej nie z powodu pogody. Słynny „kontrarianin” przekonuje, że przed nami załamanie większe niż w 2000 r. i 2008 r. razem wzięte. Podobne zdanie wyraził David Bianco.
Mało tego: w jego scenariuszu sztandarowe gwiazdy hossy – Tesla, Nvidia i Bitcoin – tracą po 99 proc. wartości, a „bezpieczne” złoto tnie się o połowę. Brzmi jak apokaliptyczna przepowiednia rodem z filmowego thrillera? Dent ma wiernych słuchaczy i potrafił już wcześniej trafić z kilkoma głośnymi prognozami.
Skąd wizja „krachu życia”
Dent wskazuje trzy filary nadciągającej burzy. Ocenił, że po covidowym szoku politycy i banki centralne „przedawkowały” stymulację. W efekcie powstała bańka wszystkiego. To równoczesny wzrost cen aktywów, od akcji po nieruchomości, bez realnego wsparcia ze strony demografii i produktywności.
Co więcej, od 2011 r. świat nie doświadczył klasycznego cyklicznego spowolnienia. Dent uważa, że statystyka jest nieubłagana; im dłużej trwa ekspansja, tym gwałtowniejszy powrót do średniej. Obligacje skarbowe, programy luzowania, ratunkowe programy wszystko to, według Denta, „paliwo rakietowe”, które pozwoliło rynkom odlecieć od fundamentów. Ale nie będzie to trwać wiecznie.
Dent doslownie stwierdził, że „(…) Nie można być 16 lat na 100% sztucznym dopingu i nie zapłacić za niego ceny”. To podejście, któremu wtórują takie osobowości jak Robert Kiyosaki, czy Mark Spitznagel, z Universa Investments. Jest też zgodne z tzw. szkołą austriacką, według której podstaw obecny okres, w który ludzkość prowadzą banki centralne, finalnie musi skończyć się krachem i depresją gospodarczą.
Prognozy Denta
Czy spadki o 99%, o których czasami mówi dent są w ogóle możliwe? Teoretycznie tak. Na przykłąd w 1929–1932 indeks Dow Jones Industrial Averge oddał 89 procent. Dent twierdzi, że w bańce technologicznej 2000 r. wiele spółek faktycznie zniknęło z parkietu. Różnica polega jednak na tym, że dzisiejsi liderzy dysponują realnymi przepływami pieniężnymi i monopolem technologicznym, a nie jedynie „power-pointem”.
Jak wygląda dotychczasowy 'trackrecord’ wielkich 'wezwań’ Harry’ego Denta? W 1989 roku trafnie przewidział upadek bańki giełdowej w Japonii. Ta prognoza była wówczas sensacyjnie, ponieważ Japonia uchodziła za centrum globalnej innowacji, wyprzedzając Stany Zjednoczone. W roku 2013 uważał, że DJIA spadnie do 6000 punktów. Tak się nie stało, wzrósł do 16000 punktów.
Przewidział w roku 2016 wygraną w wyborach prezydenckich Trumpa. Sondaże i analitycy nie dawali mu szans. Dent wskazał jednak na 'populistyczne’ nastroje, które wyczuwał w USA. W roku 2020 mówił, że rynki się załamią i wejdą w wielką depresję… Zamiast tego odbiły w rekordowym tempie, którego echa widzimy do dziś.
Historia zatacza niewidzialne koło
Wniosek? Dent potrafi wychwycić kluczowe trendy, ale co do timingu, bywa różnie. Dent wie, że jest omylny ale zachęca, by zabezpieczać się przed czarnym scenariuszem. Jak? Dent radzi zmniejszyć ekspozycję na akcje firm o wysokim ryzyku i zwiększać pozycje gotówkową. Uważa, że najlepiej obecnie gromadzić nieco gotówki, a nadwyżki inwestować w długoterminowe 10 i 30-letnie treasuries.
Historia pokazuje, że ludzie, którzy mieli gotówkę w latach 2002 czy 2009, zarobili krocie. Także dziś, jeśli wyjdziemy z założenia, że rynek zapędził się w euforii – gotówka powinna być preferowana. Tak robi m.in. Warren Buffet. Zatem Dent może przesadzać ze skalą, ale podnosi punkt wart namysłu.
Każda hossa kończy się, gdy inwestorzy uznają, że „tym razem jest inaczej”. Czy to już? Nie wiadomo. Pewne jest jedno: jeśli rynek wpadnie w turbulencje, inwestorzy bez mapy ryzyka będą pierwszymi ofiarami. A wtedy łatwo pomylić „krótkotrwałą korektę” z „krachem życia”.
Dlatego zamiast kpić z Denta lub ślepo mu wierzyć, lepiej zadać sobie pytanie: czy mój portfel przetrwa, jeśli narracja optymizmu pęknie jak bańka? Jeśli odpowiedź brzmi „nie”, może czas na mały przegląd ratunkowy – zanim rynek sam zrobi to za nas.