Gigantyczny fundusz sprzedaje potężną ilość akcji firm z kilku krajów. Coś wie?

Norweski suwerenny fundusz inwestycyjny radykalnie redukuje zaangażowanie kapitałowe. „Pod nóż” ma trafić więcej niż co piąte firma, w którą ten gigantyczny fundusz zainwestował. Oficjalnie chodzi o to, by Norwegia „w odpowiedzialny sposób” i „bardziej efektywnie” zarządzała swoim narodowym portfolio inwestycyjnym. Nieoficjalnie, może chodzić nie tylko o to.

Będąc historycznie pionierskim i do dziś jednym z największych na świecie suwerennych podmiotów inwestycyjnych, fundusz norweski zarządza środkami pochodzącymi z przychodów, które Norwegia czerpie z eksploatacji tamtejszych złóż ropy i gazu. W tej roli uchodzi za wzorowy przykład rzetelnego i dalekowzrocznego zarządzania surowcowym bogactwem.

Zarazem nie był on w stanie uniknąć pewnego umotania w kwestie polityki – zarówno z uwagi na fakt, że oficjalnie reprezentuje norweskie państwo, jak i z racji samej wielkości swoich aktywów. Nie jest też całkowicie autonomiczny w swoich decyzjach, musi bowiem uwzględniać wskazania płynące z rządu Królestwa Norwegii, w odniesieniu do swojej strategii inwestycyjnej.

Norwegia ucieka ze wschodu

Tak jest i teraz. Zgodnie z wytycznymi rządu, Norges Bank Investment Management, jak brzmi oficjalna nazwa tej instytucji, chce się pozbyć ze swojego ogromnego, wartego 1,7 biliona (ang. trillion) dolarów portfolio aż 22% firm, w które zainwestował. Łączne grono podmiotów, w które jest on kapitałowo zaangażowany, zmniejszy się w ten sposób z około 7300 do 5700.

Wybór podmiotów do dywestycji ma być nieprzypadkowy – chodzi, oficjalnie przynajmniej, o „mniejsze podmioty z rynków wschodzących”. Sprecyzowano jednak, że będą to przede wszystkim firmy chińskie, indyjskie i tajwańskie. Budzi to pewne pytania – choćby Tajwan bowiem nie jest raczej przykładem „kraju rozwijającego się”, a o takie najczęściej chodzi, gdy jest mowa o rynkach wschodzących.

O co w istocie chodzi, dyskretnie przyznało norweskie Ministerstwo Finansów. Minister Jens Stoltenberg (b. sekretarz generalny NATO) stwierdzić miał, że „w czasach zwiększonej nieprzewidywalności, najlepszym podejściem jest szeroka dywersyfikacja ryzyka”. Mówiąc prościej, Norwegia chce po prostu uniknąć ryzyka, jakie wiąże się z geopolitycznymi niepokojami – a na które wystawione są właśnie firmy z tych krajów.

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!
Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.