Krach na akcjach polskiego producenta gier. Dwa dni po premierze wyczekiwanego tytułu
Akcjonariusze Gaming Factory nie mają powodów do zadowolenia. Przynajmniej część z nich liczyła pewnie na wzrost kursu po premierze nowej gry: Japanese Drift Master. Tymczasem od momentu wprowadzenia jej do sprzedaży, notowania producenta runęły. Sytuacja nie musi jednak dziwić – przecież podobne zjawiska obserwowaliśmy już w przypadku innych rodzimych podmiotów z tego rynku.
Giełdowe notowania załamały się krótko po premierze gry
Firma Gaming Factory w środę wprowadziła na rynek grę Japanese Drift Master. Tego dnia akcje producenta solidnie podrożały. Wystarczy wspomnieć, że jeszcze w marcu za jeden papier firmy płacono poniżej 8 zł, a niedługo później ponad 11 zł. Zauważalne wzrosty przyniosła też pierwsza połowa maja. Problem pojawił się podczas czwartkowej sesji, gdy kurs runął o niemal 15 proc. A w piątkowy poranek wyglądało to jeszcze gorzej, bo kurs osuwał się o 16-17 proc.
Jak już wspomniałem, jedną akcję Gaming Factory można było kupić w marcu za 8 zł i… teraz też można ją za tyle nabyć. O pechu mogą mówić ci, którzy kilka dni temu zapłacili za nią ponad 11 zł. Oczywiście niektórzy stwierdzą, że nie jest to kwestia pecha…
Firma zadowolona. Media mniej. Ale to gracze zdecydują
Spółka poinformowała dzisiaj, że pozytywnie ocenia aktualny odbiór produkcji. Dotyczy to zarówno sprzedaży, jak i ocen graczy oraz recenzentów. Szczegółów nie podano, ma to nastąpić w nieodległej przyszłości. Na razie wiadomo, że po premierze na platformie Steam jednocześnie korzystało z tego tytułu 4 tys. osób, a gra trafiła na listę top 10 najlepiej sprzedających się gier w serwisie. Obecnie zespół przygotowuje się do pierwszego weekendu po premierze i reaguje na bieżąco na sugestie graczy.
Ktoś może zapytać: skoro jest dobrze, to czemu jest źle? Odpowiedzi można się doszukiwać w nie do końca pozytywnych recenzjach. I nie trzeba wybierać się na zagraniczne serwisy poświęcone grom, by się o tym przekonać. W Polsce też nie brakuje tekstów wskazujących na braki w Japanese Drift Master. Przy czym jednym nie do końca odpowiada fabuła, a innym optymalizacja.
Gaming Factory idzie śladami 11 bit studios i CD Projekt
Czy to nokaut Gaming Factory? Niekoniecznie. Możliwe, że przedstawiciele firmy nie robią dobrej miny do złej gry i faktycznie są zadowoleni ze sprzedaży. Giełdowy kurs przecież nie musi tego odzwierciedlać. Wystarczy przypomnieć, co działo się w ubiegłym roku po premierze gry Frostpunk 2. Kurs 11 bit studios totalnie się wówczas rozsypał. I w zasadzie do dzisiaj nie może się pozbierać. Ale w bliskiej perspektywie jest premiera kolejnej gry i nie można wykluczać, że będzie to pozytywny sygnał dla producenta.
Podobnie wyglądało to w przypadku gry Cyberpunk 2077 od CD Projekt. Jeszcze na początku grudnia 2020 roku, na krótko przed premierą, za jedną akcję firmy płacono ponad 440 zł. Niedługo później kurs zjechał poniżej 260 zł. I chociaż później jeszcze na krótko przekroczył próg 300 zł, to obserwowany był raczej spadkowy trend. Wystarczy wspomnieć, że we wrześniu 2022 roku za jedną akcję polskiego potentata gamingu płacono niewiele ponad 80 zł. Obecnie kurs jest w okolicach 220 zł.