Elon Musk namawia 227 milionów ludzi: 'Anulujcie subskrypcje natychmiast’. Akcje runęły!
Elon Musk postanowił rozpocząć krucjatę przeciwko Netflixowi. W ciągu zaledwie kilku dni najbogatszy człowiek świata wykorzystał swoje 227 milionów obserwujących na platformie X, by nawoływać do anulowania subskrypcji „dla dobra dzieci”. Efekt? Kurs Netflixa spadł o prawie 5% w ciągu tygodnia — najwięcej od kwietnia… Mimo to walory spółki są wciąż 30% wyżej, niż na początku roku.
Na tle szerokiego rynku, który wspinał się na rekordowe poziomy, akcje giganta streamingu wyglądały blado. Amazon, Meta, nawet Tesla w ostatnich dniach wszystkie radziły sobie lepiej. Ale to nie fundamenty spółki się posypały, tylko emocje. Musk zarzucił Netflixowi promowanie „transgenderyzmu w programach dla dzieci” po tym, jak w mediach społecznościowych znów wypłynął fragment z animacji Dead End: Paranormal Park. To w tej bajce pojawia się postać transpłciowa.
Musk kontra Netflix
To nie pierwszy raz, gdy Netflix znalazł się na celowniku politycznych wojenek. W 2020 roku podobna fala krytyki zalała firmę po premierze francuskiego filmu Cuties, oskarżanego o seksualizację nieletnich. Wtedy liczba rezygnacji z subskrypcji wzrosła pięciokrotnie … Ale już po kilku tygodniach wszystko wróciło do normy. Tym razem sytuacja wygląda znajomo.
Musk publikuje dziesiątki postów, powtarzając hasło „Cancel Netflix”, a jego zwolennicy prześcigają się w deklaracjach o anulowaniu subskrypcji. W międzyczasie Netflix milczy, jak zwykle w takich sytuacjach. To strategia, która działała w przeszłości — nie karmić algorytmu kontrowersji. Spółka wielokrotnie podkreślała, że stoi na straży wolności słowa i różnorodności treści, nawet jeśli te wzbudzają emocje.
Nie jest też tajemnicą, że w tle tego sporu czai się osobisty wątek Muska. Jego relacje z transpłciową córką, Vivian Wilson, są od lat napięte. Sam miliarder publicznie przyznał, że „stracił syna przez wirus woke”. Jego krucjata przeciw Netflixowi wydaje się więc mieć więcej z emocji niż z ekonomii.
Rynek reaguje, ale nie panikuje
Inwestorzy nie lubią chaosu, a tym bardziej nieprzewidywalnych kampanii w mediach społecznościowych. Kurs Netflixa faktycznie ucierpiał, ale nadal trudno mówić o katastrofie. Spadek o 5% przy rekordowych wycenach na Wall Street to raczej korekta nastrojów niż zwiastun kryzysu. Niemniej jednak dla firm to może być znak, że wspieranie 'lewicowych ideologii’ wychodzi z modu i jest ryzykowne biznesowo.
Analitycy też pozostają spokojni. Oppenheimer nadal rekomenduje akcje Netflixa jako „kupuj”, z ceną docelową 1425 dolarów, znacznie powyżej obecnego poziomu. Wskazują na 20-procentowy wzrost liczby godzin oglądania rok do roku i rosnące przychody z segmentu reklamowego, który ma w przyszłym roku przynieść spółce 3 miliardy dolarów.
Netflix przestał podawać liczby subskrybentów w raportach kwartalnych, więc realny efekt ewentualnego bojkotu trudno zmierzyć. Ale trudno też znaleźć dowody, że użytkownicy masowo rezygnują z usługi, która wciąż oferuje hity takie jak Wednesday, Squid Game czy nowy sezon Stranger Things.
Czy Netflix jest odporny na ideologiczne sztormy?
Historia pokazuje, że Netflix potrafi wychodzić z takich sporów obronną ręką. W 2021 roku, gdy Dave Chappelle wywołał kontrowersje swoimi żartami o społeczności trans, część pracowników wyszła na ulice. Platforma nie ustąpiła — zachowała komediowy specjal w ofercie, a subskrypcje… wzrosły.
Właśnie na tym polega siła Netflixa: jego globalny zasięg i różnorodność treści czynią go odpornym na lokalne burze. Każdy kryzys moralny w jednym kraju to ledwie fala w oceanie jego 270-milionowej bazy użytkowników.
Musk gra w politykę, Netflix w długą grę
Trudno oprzeć się wrażeniu, że Musk bardziej walczy o wpływy w debacie publicznej niż o cokolwiek konkretnego. Od miesięcy wykorzystuje X jako megafon ideologicznej walki z tym, co nazywa „woke culture”. Tymczasem Netflix skupia się na tym, co zawsze: budowaniu globalnej biblioteki treści i długoterminowym wzroście przychodów.
Wyniki za trzeci kwartał, które spółka opublikuje jeszcze w październiku, pokażą, czy inwestorzy mają powody do niepokoju. Na razie nie wygląda na to, by bojkot Muska miał realne przełożenie na wyniki. Ale jedno jest pewne: w epoce, gdy algorytmy zastąpiły rozsądek, nawet tweet może kosztować miliardy – choć zwykle tylko przez chwilę.
