Disney mocnym kandydatem do prawnej hucpy roku. Czy zgoda na „warunki świadczenia usług” zwalnia z winy za śmierć?

  • Disney twierdzi, że nie odpowiada za śmierć klientki. Zaś nawet jeśli odpowiada, to jej mąż nie ma prawa jej o to pozwać.
  • Korzystał bowiem z… usług streamingowych Disney+. Zaś by tego dokonać, musiał wyrazić „dobrowolną” zgodę na niesławne Warunki Świadczenia Usług.
  • A tam zapisany jest przymus arbitrażu, połączony z wyłączeniem odpowiedzialności sądowej. Absurd i bezczelność? Prawnicy Disneya twierdzą przed sądem, że bynajmniej nie.

Pani Kanokporn “Amy” Tangsua, lekarka z Nowego Jorku, w lutym tego roku wybrała się wraz z mężem do parku rozrywki Disney Springs na Florydzie. Wycieczka, zamiast oczekiwanej rozrywki, skończyła się tragicznie. Po posiłku w położonej na terenie parku restauracji Raglan Road Irish Pub, Tangsua zmarła.

Przyczyną był szok anafilaktyczny. Lekarka była bardzo silnie uczulona, m.in. na orzechy i nabiał. O alergii tej poinformowała personel, prosząc o jedzenie wolne od tych składników – oraz o szczególną uwagę w tym zakresie.

Już opuszczając restaurację, zasłabła. Jak się okazało, pomimo specjalnej uwagi, jej posiłek zawierał alergeny, które wywołały śmiertelną reakcję. Nie pomogło też natychmiastowe podanie leku antyalergicznego. Lekarki – już po przewiezieniu do szpitala – nie udało się uratować.

Disney ma swoje Warunki…

Jej mąż, Jeffrey Piccolo, po jej śmierci miał zapewne ważniejsze rzeczy na głowie niż natychmiastowy proces przeciwko koncernowi Disney, właścicielowi parku. Minęło jednak pół roku i w istocie, jego adwokaci złożyli stosowny pozew. Zarzucają w nim firmie odpowiedzialność za rażące niedbalstwo. I w perspektywie, oczywiście, spowodowanie śmierci („wrongful death„).

Prawnicy koncernu Disney bez zwłoki zareagowali własnym pismem – o oddalenie całości pozwu bez rozstrzygania merytoryki. Argumentują oni bowiem, że panu Piccolo nie wolno pozwać firmy. By to uzasadnić, powołali się na Warunki Świadczenia Usług, na które wdowiec zgodził się, gdy kilka lat wcześniej, w 2019 r., zasubskrybował platformę Disney+.

W tych zaś, prócz szeregu innych postanowień sprowadzających się do prawidłowości, że w sporach Disney ma zawsze rację, znalazł się też niepozorny zapis o arbitrażu. Wedle jego brzmienia, klienci „dobrowolnie” i wiążąco zrzekają się swojego prawa do pozwu przeciw firmie. Zamiast tego, zgadzając się na arbitraż.

Arbitrażem w gardło

Ten ostatni brzmi niewinnie – na pozór cóż za różnica, czy arbitrem jest sędzia, czy właśnie zawodowy arbiter. Różnica jednak jest, i to ogromna. W praktyce arbitraż jest procesem z góry „ustawionym” pod duże podmioty korporacyjne, które niemal zawsze w nim wygrywają. Cały ów proces jest sekretny, zasady dopuszczalności dowodów – niejasne i ograniczone, zaś od werdyktu nie można się odwołać.

Słowem, jest to sposób, w który firmy i instytucje w praktyce stawiają się ponad normalnym prawem cywilnym. Nie dziwi też wobec tego to, jak powszechnie w regulaminach wszelkich możliwych koncernów pojawiają się zapisy o arbitrażu. I jak masowo firmy próbują wymuszać „dobrowolne” nań zgody – połączone z zobowiązaniem się do niepozywania firmy w sądzie.

To ostatnie często jest przy tym jednostronne i dotyczy wyłącznie sytuacji pozwu firmy przez klienta. Instytucje natomiast jak najbardziej zachowują i chronią swoje prawo do pozwania tego ostatniego.

Co się komu należy

Wracając do historii pana Piccolo – jego adwokaci całkowicie odrzucili i huraganowo skrytykowali wersję firmy, wyrażając nawet (jakże rzadkie w przypadku prawników…) emocje. Ich zdaniem, enuncjacje Disneya są nie tylko bezduszne i bezczelne, ale wprost absurdalne.

Twierdzą oni, że, po pierwsze, Warunki… dotyczące streamingu nie mają zastosowania w przypadku restauracji. Po drugie, Piccolo ma występować jako reprezentant masy spadkowej (estate) swojej zmarłej żony. Po trzecie zaś – wewnętrzne zasady i regulamin firmy nie może stać ponad prawem powszechnym. Żądanie Disneya dot. arbitrażu ma być zaś „absurdem”

Stąd też, jak konkludują w swym piśmie, Jeffreyowi Piccolo należy się 50-tysięczne odszkodowanie, a także osobny zwrot kosztów pogrzebu, zadośćuczynienie za cierpienia psychiczne oraz utratę członka gospodarstwa domowego. Disney nie skomentował sprawy publicznie. Rozprawa w tej kwestii ma się odbyć 2. października tego roku.

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!
Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.