
Czołowy indeks z najlepszym wynikiem od 1990 roku, ale to może być cisza przed burzą. Szykuje się jazda bez trzymanki?
Za nami wyjątkowo dziwny tydzień w polityce międzynarodowej oraz na rynkach finansowych. Jednak cały miniony miesiąc zakończył się sporym sukcesem dla jednego z najpopularniejszych indeksów giełdowych. Mowa o S&P 500, który w zeszłym tygodniu przełamał złą passę i w całym maju zanotował spory wzrost. Ostatni raz indeks osiągnął takie wyniki w 1990 roku. Jednak końcówka maja przyniosła falę niepokoju, która może zwiastować prawdziwe tsunami na rynkach finansowych w najbliższej przyszłości.
Indeks S&P 500 w końcu odbija i to bardzo wyraźnie
Ostatnie miesiące na rynkach finansowych były niczym rollercoaster. Najpierw optymizm i euforia wywołane wyborem Donalda Trumpa na stanowisko prezydenta USA. Później panika i strach spowodowane agresywną polityką celną tego samego polityka. Chociaż Trump od początku otwarcie mówił o swoich zamiarach, to dla wielu wojna celna, którą wypowiedział całemu światu była zdarzeniem, które mocno wpłynęło na giełdy.
Początek mają przyniósł kilka ważnych wydarzeń, które wprowadziły sporo spokoju na rynkach i pozwolił spółkom i graczom nieco odetchnąć. Umowa handlowa USA z Wielką Brytanią oraz chwilowe zawieszenie ceł pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Chinami przyniosły sporo optymizmu.
Odwilż była na tyle ożywcza, że czołowy indeks S&P 500 po trzech miesiącach spadków wreszcie zakończył miesiąc na plusie. Indeks wzrósł w maju aż o 7,5%, co było największym wzrostem od listopada 2023 roku. Jednocześnie był to najlepszy maj dla S&P 500 od 1990 roku. Ten skok wartości spowodował, że indeks znacznie poprawił swoją sytuację i licząc od początku roku, jest na delikatnym plusie (0,14%).
Jednak Anthony Saglimbene, główny strateg rynkowy w Ameriprise Financial, w rozmowie z Market Watch zaleca spokój i ostrożność. Jak ocenił ekspert „rynek nadal jest wrażliwy na nagłówki handlowe”.
Nadciąga kolejna burza?
W ostatnich tygodniach rynki odżyły głównie za sprawą złagodzenia napiętych stosunków między Waszyngtonem a Pekinem. Na początku maja obie strony zdecydowały o tym, że zawieszają wzajemne cła na 90 dni. Jednak ostatni tydzień maja ponownie wzbudził niepokój na rynkach finansowych.

Doszło do kilku niepokojących zdarzeń. Z pewnością warto odnotować, że Donald Trump oskarżył Chińczyków o to, że „totalnie pogwałciły swoją umowę z USA”. Tutaj, w relacjach bilateralnych, na razie skończyło się na słowach, ale pod koniec maja prezydent Stanów Zjednoczonych ogłosił, że zwiększa cło na stal z 25 do aż 50%.
Kilka dni wcześniej Trump uderzył w Unię Europejską i nałożył 50% cła na towary z tego obszaru. Trwało to chwilę i ostatecznie USA zawiesiły cła do 7 lipca, dzięki czemu UE ma więcej czasu na negocjacje. Jednak przedstawiciele UE już zapowiedzieli, że tego typu zagrania tylko wprowadzają niepokój w globalnej gospodarce i gotowi są wprowadzić działania odwetowe. To pokazuje, że chwilowe zawieszenie broni powoli może dobiegać końca. Żadna ze stron, która jest w konflikcie z USA, nie odpuszcza.