Bridgewater sprzedał wszystkie chińskie akcje. Ray Dalio coś wie? 'To wisi w powietrzu’
Bridgewater Associates, czyli jeden z największych funduszy hedgingowych świata dokonał jednej z najbardziej szokujących, strategicznych decyzji ostatnich lat. Po miesiącach zwiększania ekspozycji na chińskie spółki technologiczne, fundusz założony przez Raya Dalio całkowicie wycofał się z tego rynku. Decyzja ta mówi więcej o nastrojach globalnych inwestorów wobec Chin, niż niejeden komentarz makroekonomiczny. Fundusz boi się eskalacji geopolitycznej i wojny handlowej?
Wielka wyprzedaż chińskich aktywów
W raporcie 13F złożonym w amerykańskiej SEC widać jasno: Bridgewater pozbył się wszystkich 16 pozycji w chińskich spółkach notowanych w USA. Łącznie pozycje przekroczyły wartość ponad 1,4 mld dolarów. Na liście znalazły się takie tuzy, jak Alibaba, JD.com, Baidu, PDD Holdings… Czy producent aut elektrycznych Nio.
Wyjście objęło też sektor edukacyjny (TAL Education), turystykę (Trip.com) i gastronomię (Yum China). Krótko mówiąc: Bridgewater odciął się od chińskiego rynku publicznego. Zarówno bezpośrednio, jak i pośrednio, likwidując także udziały w funduszach ETF śledzących chińskie indeksy.
Trudno nie zauważyć ironii: zaledwie kwartał wcześniej fundusz potężnie zwiększył swoją ekspozycję na Alibabę, podnosząc udział w spółce o ponad 3 000%. To był ruch, który wielu interpretowało jako wyraz wiary Dalio w chińską gospodarkę. Tymczasem druga połowa roku przyniosła pełny odwrót – świadectwo tego, jak dynamicznie zmieniają się sentymenty na styku finansów i geopolityki.
Dlaczego teraz?
Chiny od miesięcy balansują na cienkiej linie między wolnorynkową otwartością a kontrolą polityczną. Dla inwestorów globalnych – szczególnie tych operujących na Wall Street – ryzyka regulacyjne i rosnące napięcia handlowe z USA stały się trudne do zignorowania. Najnowsza eskalacja taryfowa między Waszyngtonem a Pekinem tylko dolała oliwy do ognia.
Ray Dalio przez lata był jednym z najbardziej znanych „byków” na Chiny. W swoich wystąpieniach podkreślał, że Państwo Środka to niezbędny element zdywersyfikowanego portfela globalnego. Jednak praktyka inwestycyjna pokazała, że nawet najwięksi zwolennicy muszą czasem ustąpić wobec realiów. Można to porównać do pokerzysty, który mimo świetnych kart, widząc rosnące ryzyko przy stole, postanawia spasować i poczekać na spokojniejszą rozgrywkę.
Pivot ku amerykańskiej technologii
Wycofanie z Chin nie oznacza, że Bridgewater chowa gotówkę do sejfu. Wręcz przeciwnie – fundusz wyraźnie zwiększył ekspozycję na amerykańskie spółki technologiczne. Największym zwycięzcą jest Nvidia, której udział w portfelu podskoczył o ponad 150%, do ponad miliarda dolarów. Znacząco wzrosły także pozycje w Microsoft, Alphabet i Meta Platforms.
Pojawiły się też nowe nazwiska w portfelu, takie jak Arm – brytyjski projektant chipów, którego rozwiązania stanowią kręgosłup dla miliardów urządzeń elektronicznych na całym świecie. Ruch w stronę Arm i Nvidii trudno odczytywać inaczej, jak zakład pod AI i przyszłość obliczeń wysokiej wydajności.
Dalio, choć formalnie odsunął się od codziennego zarządzania i sprzedał swój pakiet w funduszu, nadal pozostaje mentorem zespołu. Patrząc na te decyzje, można odnieść wrażenie, że jego filozofia „radzenia sobie z nową erą ryzyka” wciąż wyznacza kierunek działań Bridgewater.
Co to znaczy dla rynku?
Warto zauważyć, że Bridgewater idzie pod prąd niektórym trendom. W lipcu zagraniczni inwestorzy netto włożyli w chińskie akcje 2,7 mld dolarów – dwa razy więcej niż miesiąc wcześniej. Można więc mówić o ostrożnym powrocie kapitału nad Jangcy. Ale gdy największy hedge fund świata opuszcza rynek, sygnał jest jasny: nie wszyscy wierzą w szybkie odbicie.
Historia Bridgewater i Chin przypomina falę przypływu i odpływu – przez lata fala napływała, teraz mamy wyraźny odpływ. Pytanie brzmi: czy to tylko chwilowe cofnięcie się wody, czy może początek dłuższej suszy dla chińskich aktywów w globalnych portfelach.
Dla inwestorów indywidualnych morał jest prosty: nawet najwięksi gracze, z dostępem do informacji i analiz na najwyższym poziomie, potrafią gwałtownie zmieniać kurs. To, co dziś wydaje się „pewną grą”, jutro może zostać uznane za zbyt ryzykowny zakład. I właśnie dlatego rynek nigdy nie pozwala zasnąć spokojnie.
