Bank of America prognozuje S&P 500 w 2026 roku. Co czeka akcje?

Bank of America prognozuje S&P 500 w 2026 roku. Co czeka akcje?

Na nowojorskim parkiecie znów jest drogo. I nie chodzi wyłącznie o nagłówki mówiące o historycznych poziomach indeksów, lecz o realne wyceny, które każą inwestorom zatrzymać się na moment i zadać kilka niewygodnych pytań. S&P 500 po kolejnym solidnym roku wzrostów znalazł się w miejscu, które jeszcze niedawno wydawało się ambitnym scenariuszem, a dziś jest rynkową codziennością. Na Wall Street coraz rzadziej słychać zachwyt, a częściej ostrożny profesjonalny respekt wobec skali ruchu.

Bank of America studzi emocje i wskazuje fundamenty

W tym miejscu warto zatrzymać się przy głosie, który na Wall Street ma szczególną wagę. Bank of America zwraca uwagę na coś, co w ferworze rekordów łatwo przeoczyć. Ostatnie dwanaście miesięcy było w dużej mierze historią wyższych wycen. Rynek płacił coraz więcej za dolara zysku, wierząc w dalszy ciąg wzrostowej opowieści. To działało i przyniosło solidne stopy zwrotu.

Ale BofA patrzy krok dalej. Ich spojrzenie na 2026 rok opiera się na założeniu, że sama ekspansja mnożników już nie wystarczy. Kolejna faza hossy ma być napędzana realnym wzrostem zysków spółek, a nie tylko optymizmem inwestorów. To subtelna, ale bardzo istotna różnica, bo zmienia sposób selekcji akcji. Rynek stanie się mniej wyrozumiały dla obietnic, a bardziej wymagający wobec twardych wyników.

Ten punkt widzenia dobrze wpisuje się w to, co widać w codziennym handlu. Spółki dowożące wyniki są nagradzane, nawet jeśli nie należą do medialnych gwiazd technologii. Te, które rozczarowują, tracą szybciej i bez sentymentów. Jeśli prognozy Bank of America się sprawdzą, 2026 rok może być dla inwestorów czasem powrotu do klasycznej analizy fundamentalnej, w której rachunek zysków i strat znów gra pierwsze skrzypce.

S&P 500 w rytmie znanym z poprzednich dekad

Z perspektywy analityka patrzącego na długie serie danych ten rynek nie wygląda jak oderwany od fundamentów eksperyment. Ostatnia dekada przyzwyczaiła inwestorów do tego, że amerykańskie akcje potrafią rosnąć dłużej, niż pozwala na to intuicja. Tegoroczna zwyżka S&P 500 wpisuje się w ten schemat. Jest solidna, ale nie ekstrawagancka, raczej konsekwentna niż spekulacyjna.

To ważne rozróżnienie, bo rynek napędzany zyskami spółek zachowuje się inaczej niż rynek żyjący wyłącznie narracją. A dziś narracja, choć głośna, wciąż ma solidne zaplecze w wynikach finansowych.

Technologia i AI jako realny motor, nie tylko hasło

Sztuczna inteligencja przestała być modnym dodatkiem do prezentacji inwestorskich. Stała się pozycją w budżetach, która liczona jest w setkach miliardów dolarów. Najwięksi gracze technologiczni inwestują w infrastrukturę, centra danych i moce obliczeniowe na skalę, jakiej rynek dawno nie widział. Co istotne, z tej fali zaczynają korzystać nie tylko giganci z Doliny Krzemowej, lecz także firmy przemysłowe, dostawcy sprzętu i spółki z sektora energetycznego.

To jeden z powodów, dla których obecna hossa wygląda zdrowiej niż wiele poprzednich. Kapitał nie krąży w wąskim gronie kilku nazw, ale powoli rozlewa się szerzej po rynku.

Szerokość rynku wraca do łask

Przez długi czas amerykańska giełda była historią kilku największych spółek. Dziś coraz częściej widać symptomy zmiany. Finansowe instytucje korzystają z ożywienia w fuzjach i przejęciach, przemysł z rosnących inwestycji infrastrukturalnych, a sektory defensywne przestają być tylko bezpieczną przystanią.

Jeśli ten trend się utrzyma, 2026 rok może zapisać się jako moment realnego poszerzenia hossy. Dla doświadczonych inwestorów to sygnał, że rynek nie stoi na jednej nodze.

Fed jako cichy sprzymierzeniec rynku

Nie sposób analizować Wall Street bez spojrzenia na Rezerwę Federalną. Ton banku centralnego wyraźnie się zmienił. Oczekiwania wobec obniżek stóp procentowych są dziś bardziej stonowane, ale sam fakt zakończenia cyklu zacieśniania działa uspokajająco na wyceny.

Historia pokazuje, że takie momenty często sprzyjają kontynuacji trendu wzrostowego, choć rzadko odbywa się to w linii prostej. Krótkoterminowe korekty są niemal wpisane w ten scenariusz.

AI pod lupą, czyli selekcja zamiast zachwytu

Największym znakiem zapytania pozostaje technologia. Entuzjazm wobec AI jest ogromny, lecz rynek zaczyna patrzeć bardziej selektywnie. Inwestorzy coraz częściej oddzielają spółki, które już dziś potrafią monetyzować swoje rozwiązania, od tych, które żyją głównie obietnicą przyszłości.

To nie musi oznaczać pęknięcia bańki. Bardziej przypomina naturalny proces dojrzewania narracji, w którym emocje ustępują miejsca analizie przepływów pieniężnych i realnych marż.

Rok 2026: spokojniejszy, ale wciąż konstruktywny

Czy kolejne rekordy są możliwe? Wall Street nie wyklucza takiego scenariusza, choć coraz rzadziej mówi się o dynamicznych rajdach. Bardziej prawdopodobny wydaje się rok pełen przerw, okresów zadyszki i nerwowych tygodni, gdy nagłówki znów będą straszyć końcem hossy.

Z perspektywy kogoś, kto widział kilka cykli rynkowych, obecna sytuacja wygląda znajomo. To nie jest rynek naiwnej euforii, ale też daleko mu do kruchej konstrukcji. Fundamenty są solidne, choć napięcie rośnie wraz z oczekiwaniami.

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!