2500% wzrostu. Inwestorzy nie rozumieją gigantycznego rajdu pewnej spółki

2500% wzrostu. Inwestorzy nie rozumieją gigantycznego rajdu pewnej spółki

Palantir Technologies nie jest firmą o jakiejś szczególnie długiej, mitologicznej historii. Założył ją już w tym tysiącleciu, w 2003 r., Peter Thiel wraz Alexem Karpem, Josephem Lonsdale’m i Stephenem Cohenem. Pomimo tego, w zeszłym roku dołączyła ona do indeksu S&P500. Nie bez przyczyny. Tylko w tym roku kurs jej akcji wzrósł o 150%. Od 2021 roku zaś (firma weszła na giełdę NYSE jesienią 2020 r.) wzrost jej wyceny osiągnął natomiast niesamowite 2500%. Skąd jednak aż tak gigantyczny wzrost?

Wątpliwości w tej kwestii mają nie tylko przypadkowi sceptycy i kontestatorzy, ale także inwestorzy giełdowi – w tym także ci, którzy grają na dalsze wzrosty jej samej. Nie brak, co prawda, sygnałów uzasadniających optymizm w stosunku do przyszłości firmy. Na niedawnym callu poświęconym wynikom finansowym za drugi kwartał bieżącego roku, Palantir ujawnił, że jego zyski wzrosły w tym okresie o 48%, do ponad miliarda dolarów. W lwiej części ma to zawdzięczać boomowi na AI.

Palantir jest jedną z firm najmocniej zaangażowanych w rozwój rozwiązań opartych na AI – aczkolwiek ze specyficznym ich ukierunkowaniem. Nie licząc platformy Foundry, większość jej pracy i oferty (w tym jej pierwszy słynny produkt, oprogramowanie Gotham) dedykowana jest amerykańskim siłom zbrojnym, służbom wywiadowczym, organom śledczym i niezliczonym innym, mniej lub bardziej tajnym agencjom rządowym, które muszą operować, zarządzać i analizować ogromnymi zasobami danych.

Na wszystkie te rozwiązania popyt stabilnie rośnie. Czy jednak aż tak, by uzasadnić tak meteoryczny wzrost akcji? Wedle niektórych ocen, jej waluacja jest stanowczo zawyżona w stosunku do generowanych przez nią przychodów. I choć wedle obecnych oczekiwań inwestorów ma ona osiągnąć ok. 4 mld zysku w ciągu następnego roku, to – aby dorównać średniemu współczynnikowi stosunku wyceny do przychodów w branży IT – powinna zarobić aż 60 mld. Nawet dla „cudownego dziecka” giełdy może być to trudne.

Przez palantir patrzy Sauron

W przypadku firm nazwanych tak jak Palantir (innym przykładem jest tu Anduril, notabene biznesowy partner Palantira w niektórych projektach) trudno uciec od skojarzeń fantastyczno-literackich. Tym bardziej, że firma sama owe tolkienowskie skojarzenia podsyca, nazywając swoje oddziały Minas Tirith, Shire i Rivendell. Ideę obszaru zainteresowania i produktów firmy miałby sugerować tytułowy artefakt: kula zdolna do magicznej obserwacji i komunikacji. Niestety, nie wszystko w jej działalności jest baśniowe,

Jeśli bowiem firma kojarzyć ma się z jakimkolwiek literackim użytkownikiem książkowego palantira, to – zdaniem krytyków – powinien być to Sauron. Władca Mordoru posługiwał się nie tylko hordami orków czy wielkim okiem na szczycie Barad-Duru (czym stanowił zresztą literacki pierwowzór współczesnego surveillance state, wyprzedzając w tej kwestii totalitarną elektroniczną dystopię kontrolną rodem z dzisiejszych Chin, Australii czy Wielkiej Brytanii), ale też właśnie palantirem.

Za pomocą owej kuli nie tylko szpiegował krainy Śródziemia, ale też pozyskiwał agentów i uprawiał czarny PR. Nader skutecznie, biorąc pod uwagę losy Sarumana czy Denethora. Zdaniem niektórych obserwatorów, firma Palantir oferuje dziś obsługę całkiem zbliżonego zakresu usług rządom (a przede wszystkim jednemu rządowi). I na tym właśnie, na nieprzeliczonych miliardach dolarów poukrywanych po „czarnych” budżetach z przeznaczeniem na działania inwigilacyjne, tak wiele dotąd zarobiła. I zarabia.

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!