Czy na prawdę potrzebny nam jest nowy „Bitcoin”?
Przed nami ciekawa końcówka roku. Bitcoin właśnie ustanowił nowy rekord cenowy przebijając się w końcu przez psychologiczną barierę 5000$, a już niebawem wszyscy dostaniemy darmowego „Złotego Bitcoina”.
Euforia zapanowała na rynku kryptowalut, a ja jeden siedzę i drapię się po głowie, bo nie mogę zrozumieć na jaką cholerę nam kolejny Bitcoin?
Jak już zapewne wiesz, przed nami kolejny hard-fork zaplanowany na 25/10/2017, w którym to Bitcoin znowu się podzieli (jeśli nie wiesz o tym polecam przeczytać artykuł Janusza „Hard-Fork Segwit2x i Bitcoin Gold – jak się zabezpieczyć?„).
Patrząc na sprawę podziału Bitcoina z perspektywy czasu nie jest to coś czego powinniśmy się bać. Rynek już raz udowodnił, że taki podział wcale nie musi mieć negatywnego skutku dla waluty. Jednak czy naprawdę wnosi on ze sobą jakąkolwiek „wartość dodaną”? Śmiem wątpić.
Zastanówmy się najpierw co tak naprawdę daje wartość Bitcoinowi?
- Olbrzymia społeczność ludzi, którzy wierzą i wspierają projekt oraz aktywnie kupują i wykorzystują walutę w praktyce, √ jest;
- Masa deweloperów, którzy stale rozwijają i ulepszają cały ekosystem, √ jest;
- Olbrzymie kopalnie na całym świecie generujące tzw. hashrate nieporównywalny z żadną inną walutą, √ jest;
- Zastosowanie jako środka przechowania wartości oraz sposób generowania zysków inwestycyjnych √ jest;
- oraz moje ulubione, REALNE CODZIENNE zastosowanie w świecie… √ jest
Dlaczego Bitcoin jest wart ponad 5000$?
Ponieważ spełnia wszystkie powyższe warunki. Dlaczego żadna inna kryptowaluta nie jest nawet blisko tej wartości? Ponieważ większość z nich nie spełnia nawet połowy tych warunków.
Weźmy dla przykładu Bitcoin Cash. Powstała w lipcu 2017 waluta, której narodzinom towarzyszyło wielkie zamieszanie i za powstaniem której stało spore lobby tzw. „dużych graczy” na rynku Bitcoina (z Roger’em Ver’em na czele). Z perspektywy czasu ten projekt okazuje się kompletną klapą, a jedynym zastosowaniem tej waluty jest czysta spekulacja na jej kursie.
Wystarczy tylko porównać tzw. hashrate obu walut, aby szybko zrozumieć, która z nich się rozwija, a która walczy o przetrwanie:
źrodło: https://bitinfocharts.com/pl/comparison/hashrate-btc-bch.html#6m
Ma to również bezpośrednie odbicie na kursie samej waluty:
źrodło: https://coinmarketcap.com/currencies/bitcoin-cash/
BCH może mieć jakąś społeczność ludzi i developerów skupionych wokół siebie oraz całkiem przyzwoity hashrate (przynajmniej w porównaniu do innych walut). Niemniej brakuje mu dwóch kluczowych aspektów, które dają tą olbrzymią wartość Bitcoinowi.
BCH jest kiepskim środkiem przechowania wartości (bo jak widzimy od połowy sierpnia jedynie traci na wartości), co najwyżej może być wykorzystany do spekulacji na kursie. Jednak i z tym w obecnej sytuacji trudno, bo BTC jest na najlepszej drodze do kolejnych rekordów. Kto zatem teraz bawiłby się w pompowanie BCH?
Bitcoin cash nie ma też żadnego realnego zastosowania w prawdziwym świecie. Nie znam karty kredytowej, którą mógłbym zasilić nim i móc pójść do zwykłego sklepu na rogu kupić mleko do kawy. Z BTC nie mam tego problemu mogę skorzystać z oferty Wirex czy aplikacji od TenX. Mam też całą masę sklepów online czy innych serwisów, gdzie mogę kupić produkty / usługi bezpośrednio z BTC (przykładem może być tu choćby portal pyszne.pl).
Z Bitocin Gold będzie pewnie jeszcze gorzej
Sam projekt wydaje mi się jednym wielkim skokiem na kasę i sztucznym tworem, który nie będzie miał żadnego realnego zastosowania, a może potencjalnie sprawić wiele kłopotów. Czemu tak myślę? Ponieważ grupka developerów, która stoi za projektem nie jest w żadnym stopniu porównywalna z „siłą” stojącą za BCH. Skoro BCH mając większy hashrate i większą grupę developerów oraz inwestorów nie jest w stanie konkurować z BTC to co dopiero Bitcoin Gold?
Sprawa robi się jeszcze gorsza gdy wejdziemy w szczegóły całej akcji. Otóż grupa developerów z Jackiem Liao na czele początkowo planowała zrobić ICO i stworzyć swoją nową monetę – co według mnie byłoby słuszną rzeczą do zrobienia. Widząc jednak to jak mocno rządy postanowiły regulować (lub wręcz całkowicie zakazywać) nowe ICO poszli na skróty. Stwierdzili bowiem, że łatwiej będzie zrobić hard-fork i stworzyć nowego Bitcoina tak jak to zrobił Roger Ver z BCH. Tyle, że pojawiły się dwa problemy.
Pierwszy – developerzy nie pracują za darmo, a grupa stojąca z Bitcoin Gold pewnie nie ma zbyt wiele Bitcoin’ów (za chwilę wyjaśnię skąd takie przypuszczenie).
Drugi, poważniejszy problem to właśnie hashrate – żaden duży gracz nie zdecyduje się obecnie na przeskok z BTC lub BCH w celu kopania nowego Bitcoin’a.
Mały hashrate sprawiłby, że projekt umarłby na starcie. Postanowiono więc zmienić system proof-of-work jakiego stosuje Bitcoin na taki, który pozwoli przeciętnemu Kowalskiemu kopać nowego Bitcoina za pomocą karty graficznej swojego komputera. Dokładnie tak jak kiedyś robił sam Bitcoin.
Krok bardzo mądry, choć podyktowany raczej realiami rynku, a nie ideologią walki z centralizacją kopalni BTC. Wszystko byłoby nawet OK do tego momentu. Właściwie nie miałbym większego problemu z tym, że powstaje kolejny klon Bicoina z jakąś odmienną filozofią i sposobem rozwoju. Prawdziwy problem jaki mam z całym tym projektem pojawia się w związku z tym, że grupa stojąca za złotym Bitcoinem pewnie nie ma zbyt wiele Bitcoinów, a pracować za darmo przecież nie będzie.
Aby rozwiązać i ten problem postanowiono, że… Bitcoin Gold oddzieli się Bitcoin’a 25/10, ale sama waluta nie będzie dostępna dla publiki aż do początku listopada. To da jej twórcom możliwość wyłącznego „kopania” nowej waluty i zbierania 100% nagród za tworzenie nowych bloków. Dopiero gdy się już „nachapią” cały projekt zostanie otwarty dla mas.
Co gorsze nie jest jeszcze pewne czy od samego początku zaimplementowany zostanie tzw. „replay protection„, który gwarantuje to, że jeśli dokonamy transakcji na protokole Bitcoin Gold to przypadkiem nie wyślemy danej osobie dodatkowo analogicznej kwoty w BTC. Jest on w planach, ale czy będzie działał od samego początku – nie wiadomo.
Bez tego, właściwie bez sensu będzie dokonywanie jakichkolwiek transakcji w nowej sieci. Co ponownie wg mnie jest celowe i nie zdziwiłoby mnie gdyby nie udało się od razu zaimplementować „replay protection”. Jeśli go nie będzie, ludzie będą bali się od razu sprzedać nową monetę. Osobiście śmieszą mnie taki projekty. Mamy już 8 różnych Bitcoinów:
A niebawem dostaniemy dziewiątego. Kolejny bezwartościowy klon, który pewnie nie wniesie nic sensowego do całego ekosystemu i nie będzie w stanie w żaden sposób przewyższyć pierwowzoru. Wprowadzi za to niepotrzebne zamieszanie i sprawi, że mniej techniczne osoby, które będą chciały zainwestować w Bitcoina będą zwyczajnie zmieszane. No bo jak tu wytłumaczyć 6 latkowi, który z 9 Bitcoinów jest tym prawdziwym i dlaczego to akurat ten?
Osobiście uważam, że tego typu projekty nie powinny mieć prawa stosowania w nazwie słowa Bitcoin. No ale co zrobić, open source to open source. Z jednej strony na szczęście Bitcoin nie jest kontrolowany przez żadną korporację czy rząd, ale w związku z tym jego nazwy zastrzec się nie da. To sprawia, że przeciętny Kowalski jak będzie chciał to będzie mógł zrobić sobie hard-fork i stworzyć kolejnego klona Bitcoin. Tylko czy ktoś w ogóle będzie taką „walutę” używał?
Krzysztof Morawski
ekryptopia.pl