Trwa masakra w przemyśle Niemiec. Tysiące niemieckich pracowników opuści Zagłębie Ruhry
O możliwej masakrze w niemieckich fabrykach mówi się od dawna. Wskaźniki koniunktury niemieckiego przemysłu pozostają najniższe od kilkudziesięciu lat. Teraz czołowy, niemiecki producent stali Thyssenkrupp przedstawił program restrukturyzacji. Oczywiście, jego centralny punkt to cięcia kosztów. Przez zwolnienia grupowe. Niemiecki koncern zatrudnia prawie 100 tys. pracowników i powstał z fuzji firm Krupp oraz Thyssen. Posiada filie na całym świecie i w sezonie 2022-2023 wygenerował 38 mld euro sprzedaży i 2 mld euro strat po 1,2 mld euro zysku netto w 2021 roku. Firma od wielu lat zmaga się z rentownością, a wynikom ciąży dział produkcji stali.
Ogólna 'katastrofa’ w niemieckim przemyśle wywiera na spółkę dodatkową presję. Którą odczują jej pracownicy. Obawy o zwolnienia trwają od lutego, gdy były minister gospodarki, a obecnie prezes Thyssenkrupp Steel Europe Sigmar Gabriel, ostrzegł o zmianach w firmie. Według związkowców grupa musi zagwarantować miejsca pracy przed rozpoczęciem negocjacji. Tymczasem koncern może produkować prawie 12 milionów ton stali rocznie. Ale sprzedaje tylko ok. 9 milionów ton i oczekuje spadku sprzedaży. Planuje zatem cięcia produkcji stali o 1/5. Niegdyś niemiecka potęga, dziś kapitalizacja giełdowa Thysenkrupp jest mniej więcej 6-krotnie niższa, od Orlenu.
Cykliczne branże i cykliczne… Bezrobocie
Dział produkcji stali (na którą popyt jest wysoce cykliczny), w Duisburgu objęty zostanie redukcją zatrudnienia. Jej skali koncern wciąż nie jest w stanie oszacować. Zarząd przekazał, że moce w Duisburgu zostaną zmniejszone do ok. 9 milionów do max. 9,5 miliona ton rocznie, wobec 11,5 mln ton obecnie. To poziomy zbieżnie z uśrednionym popytem na produkty fabryki, z 3 ostatnich lat. Spółka nie widzi sensu w odkładaniu i magazynowaniu zapasów. Firma zmaga się z szarżującą konkurencją z Azji. Stalowy biznes Thyssenkrupp, setki lat kojarzył się z przemysłową potęgą Niemiec. Szereg czynników sprawia jednak, że centrum produkcji stali przeniosło się do Azji.
Niemieckim związkom zawodowym jak IG Metall nie udaje się bronić pozycji w obliczu systemowych decyzji o wadze 'być albo nie być’ dla całego konglomeratu. Według ankiety Instytutu Niemieckiej Gospodarki (IW), tylko pięć z 47 stowarzyszeń branżowych spodziewa się wzrostu liczby pracowników w 2024 r., a aż 23 branże spodziewają się redukcji zatrudnienia. W tym handel hurtowy i detaliczny, produkcja maszyn, handel i budownictwo. Ubezpieczyciel Allianz Trade spodziewa się, że liczba niewypłacalności w Niemczech wzrośnie do 20 260 w 2024 roku (5% wzrost r/r). Podsumujmy ogólną sytuację naszego zachodniego sąsiada, uszeregowaną przez pryzmat branż.
Zwolnienia – nie tylko motoryzacja?
Według wielu analityków, w Niemczech zagrożone są setki tysięcy miejsc pracy. Przede wszystkim te niewymagające wysokich kwalifikacji. Mówiło się najczęściej o przemyśle motoryzacyjnym, producentach części zamiennych. W sektorach tych nie licząc warsztatów, stacji, handlu i sprzedaży zatrudnionych jest ponad 800 000 osób. W zależności od źródła i szacunków, około połowa tych miejsc pracy jest zagrożona. Nie znaczy to oczywiście 400,000 zwolnień, ponieważ szacunki ulegają zmianom, w miarę mających miejsce zmian popytu w gospodarce.
Zagrożony jest jednak również sektor chemiczny, budowlany, AGD. Oraz stalowy, czego dobitnym przykładem jest komunikat Thysenkrupp. W handlu detalicznym, w sektorze opieki zdrowotnej dziesiątkom niemieckich szpitali grozi bankructwo. Także w transporcie kolejowym. Branżowe Handelsblatt pisało ostatnio, że „Nagle również kadra kierownicza średniego szczebla i doświadczeni inżynierowie są zagrożeni utratą pracy”. Thysenkrupp utrzymuje jak dotąd, że środki będą miały wpływ na stanowiska niższego szczebla. Oraz na działy administracyjne i usługowe. Firmę czekają jeszcze negocjacje ze związkowcami.
„Osoby objęte obecną falą zwolnień noszą nie tylko kombinezony, ale częściej także garnitury, fartuchy laboratoryjne lub bluzy z kapturem (…) większość dotkniętych pracowników może łatwo zmienić pracę na inną? (…) Nowe miejsca pracy są często opłacane znacznie niżej niż tradycyjne stanowisko w dużej korporacji”. Wg. WSWS firm odrzuca obecnie wykwalifikowanych pracowników, których wcześniej zatrudniało. Powołujące się na sugestie ekonomistów, Handelsblatt wskazało, że „W nadchodzących tygodniach i miesiącach inne firmy prawdopodobnie ogłoszą nowe lub bardziej rygorystyczne programy oszczędnościowe, w tym redukcje zatrudnienia”.
Przemysł ciężki = ciężkie czasy
Niemiecki gigant ZF zatrudnia ok. 165 000 pracowników na całym świecie. Ale zamierza zmniejszyć liczbę pracowników w Niemczech, o 12 000 do 2029 r. To około 25% cięcia zatrudnienia w Niemczech. Mało tego, liczba może jednak wzrosnąć do 18 000, wg. źródel Handelsblatt powołujących się na szefa rady zakładowej Achima Dietricha. Zadłużona grupa chce zredukować koszty o 6 miliardów euro. Plan ten nie może obyć się bez 'ofiar’. Trudno nie odnieść wrażenia, że problemem wielu, niemieckich biznesów jest notoryczny brak zysków netto i wysokie zatrudnienie. Mowa tu o ZF, Thysenkrupp, Boschu, czy koncernie Volkswagen. Wszędzie rentowność stanowi problem.
Dobrze znany na świecie Bosch generuje ok. 60% sprzedaży w sektorze motor, przechodzi transformację. Od miesięcy grupa, która zatrudnia prawie 134 000 osób w samych tylko Niemczech, notorycznie zwalnia. Terazdyskutowana jest redukcja łącznie 4000 miejsc pracy. Bosch nie wyklucza, że może być ich więcej. Dlaczego? Samo zawieszenie prac nad rozwojem silników wysokoprężnych, spowoduje utratę 1500 miejsc pracy w dziale rozwoju i administracji. Kolejne 1200 miejsc pracy znajduje się na liście w sektorze oprogramowania, związanego z silnikami diesla.
Producent opon, Continental zamierza zlikwidować 7 150 miejsc pracy na świecie tj. ok 3% zatrudnionych. Administracja odpowiada za 5 400 miejsc pracy, a 1 750 za badania i rozwój. Pomimo zmian technicznych, producent opon i części zmniejsza wydatki na B+R z 12 do 9% sprzedaży. Michelin wycofuje się z produkcji opon do samochodów ciężarowych w Niemczech. Spółka zlikwiduje ponad 1500 miejsc pracy do końca 2025 r. Między innymi w Karlsruhe i Trewirze. Goodyear zamierza zamknąć zakład w Fürstenwalde w Brandenburgii, likwidując 700 miejsc pracy. Na liście przemysłowych firm pod presją znalazł się też brunszwicki Elektrobit, zajmujący się oprogramowaniem.
Branża motoryzacyjna i producenci części
Po przemyśle oponiarskim, przejdźmy do branży motoryzacyjnej i części. Oto transformacji w kierunku elektrycznych aut towarzyszy zaciekła walka o wyższe zyski. Z Chinami, gdzie firmy również na lokalnym rynku walczą o klienta, między sobą… Zbijając ceny do poziomów niemożliwych do osiągnięcia w niemieckim przemyśle motoryzacyjnym. Główni producenci, w ścisłej współpracy ze związkiem zawodowym IG Metall i radami zakładowymi… Te od lat wprowadzają programy oszczędnościowe, które (jak w przypadku VW) kosztowały tysiące miejsc pracy lub (jak w przypadku Ford Saarlouis) całe zakłady. Również w sektorze elektronicznym trwa walka z udziałem amerykańskich, europejskich, japońskich, koreańskich i chińskich firm. Trwa wyścig z czasem, bo Chiny produkują auta coraz szybciej, a sama produkcja floty EV trwa szybciej, niż aut spalinowych.
Prezes grupy Stellantis, Tavares mówił ostatnio o „krwawej łaźni” i „burzliwym roku 2024”. Fabryki grupy, do której w Niemczech należy Opel, w ubiegłym roku wykorzystywały zaledwie 60% mocy. Sytuacja w sektorze części zamiennych jest jeszcze słabsza. Małe niemieckie firmy zatrudniające kilkaset lub tysiąc pracowników, często specjalizują się w poszczególnych komponentach. To rodzi ryzyko gwałtownych zdarzeń, przy zamykaniu poszczególnych szlaków produkcji spalinowych aut. Na początku marca, Eissmann Automotive złożył wniosek o upadłosć. Firma z siedzibą na południe od Stuttgartu produkuje elementy okładzin dla prawie wszystkich marek samochodów i zatrudnia 5000 osób w 17 lokalizacjach na całym świecie, z czego 1000 w Niemczech. Także globalni giganci branży Bosch, Continental i ZF Friedrichshafen również redukują tysiące miejsc pracy.
Przemysł chemiczny
Wspomniany szereg niemieckich gigantów nie jest rentownych, a przez lata dobrze funkcjonował dzięki praktycznie zerowym stopom procentowym, umożliwiającym tani dostęp do kapitału. Między innymi do 'tanich’ obligacji, ponieważ ryzyko bankructwa było wyceniane na mniej więcej zerowym poziomie. Teraz coraz ciężej firmom się zadłużać, a inwestorzy uważnie ważą inwestowane pieniędze przez pryzmat wysokich rentowności, oferowanych w obligacjach krajowych. Farmaceutyczno-chemiczny potentat Bayer zatrudnia ok. 100 000 pracowników na świecie i mniej więcej 22 000 w Niemczech). Również postanowił zlikwidować kilka tysięcy miejsc pracy, aby wreszcie osiągać zyski i zmniejszyć zadłużenie… Które wynosi ponad 30 miliardów euro.
Jak dotąd najmocniej ucierpiało kierownictwo średniego szczebla. W Stanach Zjednoczonych oddział farmaceutyczny grupy zlikwidował już 40% stanowisk kierowniczych. Stara struktura ma zostać zastąpione elastycznymi zespołami. Wszystko po to, by zapewnić większą szybkość i wyniki. Jednym słowem więcej pracy, rozłożonej między mniej rąk. Aby redukcja była jak najbardziej płynna, rada zakładowa uzgodniła odprawy i wcześniejsze emerytury, nieco wyższe niż zwykle. Żeby w Bayer osiągnąć rekompensatę w wysokości 52,5 miesięcznych pensji, trzeba mieć staż 35 lat i natychmiast zaakceptować ofertę. Aby zmusić pracowników do odejścia… Im dłużej czekają, tym niższa jest odprawa.
Nie tylko Bayer. Także BASF i Evonik
Od 2027 r. Bayer nie będzie już wykluczał przymusowych zwolnień. Szefowa rady zakładowej, Heike Hausfeld napisała do pracowników „Obecna trudna sytuacja ekonomiczna firmy oznacza, że przymusowe zwolnienia po wygaśnięciu tej umowy o ochronie zatrudnienia są w planach”. Kolejny moloch chemiczny BASF (112 000 pracowników na świecie) rok temu ogłosił restrukturyzację. Przez redukcję 2600 miejsc pracy (dwie trzecie z nich w Niemczech). Dzięki temu spółka ma zaoszczędzić 1,1 mld euro rocznie. Teraz chce zwolnić pracowników w zakładzie w Ludwigshafen. Będzie to związane z dłuższym planem redukcji etatów, który ogłosił dyrektor generalny Martin Brudermüller.
Dobrze znany kibicom piłki nożnej Evonik z siedzibą w Essen zamierza zlikwidować 2000 z 33 000 miejsc pracy w ciągu najbliższych 2 lat. Na tą chwilę wiadomo, że 1500 z nich obejmie Niemcy. Podobnie jak w przypadku Bayer, nacisk ma zostać położony na kierownictwo średniego szczebla, którzy przez lata pobierali wyższe wynagrodzenia, nie prowadząc do poprawy biznesy spółki. W 2024 r. firma spodziewa się zysku operacyjnego w wysokości ok. 1,7 do 2 mld euro przy sprzedaży na poziomie 15-17 mld euro.
Sektor IT i AGD
Największa w Europie grupa oprogramowania koncernu SAP ogłosiła likwidację 8000 miejsc pracy. Uzasadniła to skupieniem się na innych obszarach, w szczególności na sztucznej inteligencji dla firm. Tylko około jedna trzecia z 8000 dotkniętych osób ma zostać przekwalifikowana. Pozostlai będą musieli opuścić SAP. Związek zawodowy jest zaniepokojony „usunięciem z listy długoletnich pracowników SAP z wysokimi pensjami”. Tymczasem niemieckie wyposażenie gospodarstw domowych znane jest w całej Europie. Jak tu wygląda sytuacja?
Otóż nie tylko wspomniany już wcześniej Bosch, ale także Miele chce zlikwidować 2000 miejsc pracy. To prawie 10% z 23 000 zatrudnionych przez firme na świecie. Siedemset miejsc pracy przy montażu pralek w siedzibie głównej w Gütersloh ma zostać przeniesionych do Polski. Ze względu na koszty. Przyczyny to spadek zamówień po rekordowej sprzedaży w 2022 r. i rosnące koszty. Kilka tysięcy miejsc pracy jest również zagrożonych w dziale AGD firmy Bosch (BSH), lidera na rynku europejskim. Rada zakładowa negocjuje obecnie masową redukcję zatrudnienia.
Przemysł ciężki i kolej
Thyssenkrupp informowało już, że zamierza zlikwidować co najmniej 5 000 etatów z pozostałych 27 000 miejsc pracy w niegdyś potężnym Zagłębiu Ruhry. Wielki piec i dwie walcownie w Duisburgu mają zostać zamknięte. Poinformował o tym w marcu Handelsblatt, powołując się na wewnętrzne źródła w firmie. Wówczas Thysenkrupp natychmiast zaprzeczył, ale… Obecnie jest już niemal pewne, że była to tylko gra pozorow. Komentarze byłego przewodniczącego Partii Socjaldemokratycznej Sigmara Gabriela, który obecnie przewodniczy radzie nadzorczej ThyssenKrupp Steel, oraz IG Metall potwierdziły już w lutym, że plany zwolnień były omawiane. Oczywiście związkowcy lobbują na swoją korzyść, negocjując podwyżki wynagrodzeń w czasie, gdy zwalniani są pracownicy spoza wyróżnionej grupy. Operator kolejowy, DB Cargo poinformował, że co najmniej 2,500 stanowisk jest do likwidacji. We wrześniu 2023 szacował niższą likwidację ok. 1800 miejsc pracy w Niemczech. Teraz wiadomo już, że liczba ta może wzrosnąć jeszcze bardziej.
Źródła:
https://www.wsws.org/en/articles/2024/03/07/zrea-m07.html