Zapewne znacie tą kultową scenę w której Leonardo DiCaprio, wcielający się w rolę słynnego oszusta i naciągacza, Jordana Belforta w „Wilku z Wall Street”, mówi do swojego młodego maklera: „Sprzedaj mi ten długopis”.
Długopis, wraz z tą historią, niejednokrotnie powtarzany jest jako przykład testu sprawdzającego dla przyszłego sprzedawcy. Zazwyczaj przecież nie potrzebujemy długopisu, bądź takowy już posiadamy. Sprzedawca musi jednak z czegoś żyć, więc nikt nie dziwi się, kiedy to długopis z jego rąk, płynnie przechodzi do naszych. Za to my, otwieramy uśmiechnięci nasze portfele i wyciągamy z nich pieniądze, karty kredytowe, bitcoiny.
Szczególnie ta ostatnia forma monetarna jest dziś dla nas ważna. Z ust licznych sprzedawców wychodziły na świat niestworzone opowieści, mające na celu zachęcenie nas wszystkich do wysłania na ich adresy wartościowych bitcoinów, w zamian za… No właśnie. Za co tak naprawdę? Historie o bogactwie? O wzrostach, na które liczyć mogli wcześni adopterzy technologii kryptowalut? Ładnie upakowane narracje i rosnące w siłę machiny marketingowe, wdzierały się do naszych świadomości, obiecując zyski możliwe jedynie w przypadku piramid Ponziego.
I tak jak Jordan Belfort, z pomocą pierwszych telefonów biurowych, dzwonił do ludzi i sprzedawał im, tak zwane, akcje śmieciowe, tak samo do nas zadzwoniono. Wykorzystano do tego fora internetowe, grupy sygnałowe na Telegramie, wielkie konta na Twitterze i media społecznościowe. Oddaliśmy szarlatanom cenne bitcoiny i z dziecięcym uśmiechem na twarzy przyjęliśmy nic nie warte tokeny.
Bo byliśmy głupcami.
Proszę Pana, Pana altcoin tu nie stał
Jako Altcoinowi Kamikaze zbieraliśmy nasze świecące cyfrowe błyskotki. Ripple stanie się podstawą globalnego systemu rozliczeniowego. Ethereum zbuduje światowy, zdecentralizowany komputer. NEO zawładnie chińskim rynkiem gier i smart kontraktów. A po wszystkim przyjdzie Tron wraz z Cardano i zamiotą podłogę po altcoinowej imprezie, samemu zyskując na wartości.
Nie zrozumcie mnie źle. Sam byłem i nadal identyfikuję się z grupą: „Altcoinowi Kamikaze”. Nie mam do nikogo żalu i ciągle wierzę, że przynajmniej 1% wszystkich tych projektów, firm odniesie sukces na skalę Facebooka i Amazona. Jest to normalna kolej rzeczy w kryptowalutowym wyścigu technologicznym, którego doświadczamy. Potencjał, jaki drzemie w tej dziedzinie nauki (tak! Krypto to nowa dziedzina nauki, czy się to komu podoba czy nie) wraz z nagromadzonym, zbiorowym intelektem napływających do krypto młodych geniuszy, jest niewyobrażalny i ciągle mnie zaskakuje.
Problem z altcoinami jest inny. Na rynkach kryptowalut nadal działa mnóstwo bardzo niedoświadczonych graczy giełdowych. Zapomnieli oni, że każde aktywo podlega tym samym schematom, w czasie których oscyluje jego wartość. Klasyczne wykresy obrazujące wzrost i spadek ceny, wraz z towarzyszącymi temu emocjami tłumu, sprawdzały się dawniej i nadal mają swoją mądrość.
Choć nie sposób oczywiście określić, kiedy mamy do czynienia ze szczytem bądź dołkiem, możemy jednak być pewni, że prędzej czy później, każde wysokospekulacyjne aktywo przejdzie przez którąś z tych faz. W przypadku altcoinów są one nadzwyczaj widoczne, gdyż ich cechą charakterystyczną jest impulsywność i szybkość z jaką występują. Z uwagi na brak płynności na parach w stosunku do BTC i USD, zazwyczaj mało kto jest w stanie zakupić dołek. Tym samym, spekulant gnany pragnieniem wejścia na rynek i zwiększeniem swojej ekspozycji na danego altcoina z myślą, że jego cena dalej będzie rosnąć, kupuje szczyty i sprzedaje dołki.
I zamiast naszego wymarzonego altcoina widocznego na tablicy najwyższych dziennych wzrostów na Binance, stoi on gdzieś na dole, w czeluściach spadkowych. A my drapiemy się po głowie, zastanawiając, dlaczego po raz kolejny nas to spotkało.
Zatwardziali bagholderzy
2017 i 2018 ubrał wielu z nas w tak zwane bagi. Dla niewtajemniczonych, już tłumaczę. Chodzi o liczne, bezwartościowe teraz altcoiny, które kupowaliśmy na dziwnie brzmiących giełdach, z chciwością w oczach i sercu. Zamiast ucinać szybko straty, tak jak to uczą liczne poradniki do trejdowania (przecież każdy z nas czytał co najmniej kilka), przywiązujemy się do naszych altcoinów emocjonalnie. Tworzymy tzw. community, wraz z innymi bagholderami omawiając postępy w projekcie i rozwój deweloperski, tylko po to, aby raz jeszcze przypomnieć sobie i pomarzyć o czasach, gdy kurs altcoinów rósł.
Altcoinowi Kamikaze ładują się w cyfrowe aktywa, po czym wysadzają w powietrze swój kapitał.
Altcoiny, tak jak wszystkie inne aktywa, nie są złe do handlu. Wręcz przeciwnie, powinniśmy to robić, z uwagi na świetne ruchy cenowe i potencjalne zyski. Choć teraz trochę z tego żartuję, nie ma również nic złego we wspieraniu projektów kryptowalutowych – sam robiłem to wielokrotnie. Trzeba jednak odróżnić takie zachowanie od naszego kapitału na giełdzie. Ten drugi jest święty i należy go chronić, jeśli chcemy przetrwać.
Najgorszą sytuacją dla naszego kapitału jest bycie w błędzie.
Wspierajcie technologie. Wspierajcie projekty o których macie dobre zdanie. Jeśli przyjdzie odpowiedni moment – inwestujcie w nie. Ale róbmy to wszyscy z głową. Spekulację giełdową i cykle rynkowe oddzielając od naszych przekonań i złudnych marzeń o bogactwie.
96% cyfrowych aktywów okazała się i okaże się bezużyteczna. Przetrwają rozwiązania przydatne, takie jak bardzo silnie anonimowe kryptowaluty, te pewne i zaufane jak Bitcoin, stablecoiny umożliwiające globalną i prostą migrację kapitału, część tokenów wielkich giełd (działających na zasadzie syntetycznych akcji w danym przedsiębiorstwie) i oczywiście niektóre altcoiny.
Utworzenie wartości w internetowej rzeczywistości jest niezwykle trudne, czego przykładem jest historia Bitcoina. Miliardy dolarów zamrożone już na zawsze w energii wykorzystanej do zwiększania bezpieczeństwa blockchainu BTC, a także liczne przykłady odporności i bezawaryjności protokołu, to tylko niektóre z argumentów potwierdzających, że użyteczność cyfrowych aktywów rodzi się z czasem.
99% altcoinów – zazwyczaj utworzonych szybko tokenów w standardzie ERC20, nie ma niczego, co by nadawało im fundamentalną wartość (nie dotyczy to rozwiniętych już kryptowalut, takich jak Ethereum, Monero czy Dash). Tysiące altcoinów już zostało wyrzuconych na śmietnik historii. Kolejne tysiące czeka ten sam los.
Obecna faza altcoinów
Świat się zmienia. Zmieniają się również kryptowaluty. Nie zmienia się chciwość ludzka. Jestem pewny, że wraz z kolejnym „sezonem na alty” do krypto napłynie rzesza nowych ludzi. Tak samo niedoświadczonych i naiwnych.
Dla obecnych bagholderów powiem niestety jedno: obawiam się, że następny altsezon składać się będzie z zupełnie nowych altcoinów. Widzimy to już teraz. Pamiętacie Steemit’a albo Sirin Labs? Znajdują się gdzieś na końcu altcoinowego cmentarza. Prym wiodą teraz coiny wydane za pomocą IEO na Binance, a także wielkie projekty (wychodzący niedługo token Telegramu o nazwie TON będzie jedną z gwiazd wieczoru).
Jest wysoce prawdopodobne, że altcoiny znajdują się aktualnie blisko fazy najwyższego możliwego zysku. Co to oznacza? Po prostu, że po dwuletnich spadkach kapitulacja kupujących nastąpiła i czas się zabrać za kupowanie. Jakie altcoiny dokładnie kupować? Niestety, sam chciałbym znać odpowiedź na to pytanie.
Mogę natomiast pomóc i pokazać jak kupować bezpiecznie.
Spadki na altcoinach były bezwzględne. Gdziekolwiek pojawili się kupujący, sprzedający pokazywali im, kto tu aktualnie rządzi. Jednak taka sytuacja nie może się utrzymywać przez wieczność i w końcu ulegnie zmianie. Przemianę widać jasno na kursie. Zawsze. Bezpiecznie jest zatem kupić po zobaczeniu silnego, dłuższego impulsu prowzrostowego. Sprawdza się to doskonale na wykresie dziennym.
Jeśli na naszym altcoinie, którego chcemy od dłuższego czasu kupić, pojawi się takowy sygnał, mamy dwie opcje:
- Kupić od razu – w 90% przypadków stracimy i kupimy lokalny szczyt.
- Poczekać odrobinę i ustawić się na wsparciu do zakupu.
Jak nie trudno zgadnąć, druga opcja jest zdecydowanie lepsza!
Przykład – Kurs CHAINLINK
O to mi właśnie chodzi – spadki, później utrzymanie wsparcia i dostajemy świetną okazję na LONG z targetem w postaci górnego ograniczenia kanału horyzontalnego.
Jeszcze bezpieczniej jest kupować w taki sposób: czekamy aż kurs UDOWODNI nam, że mamy rację i rzeczywiście wzrosty są prawdopodobne. Czekamy wtedy na wyrysownie się na kursie w skali dziennej/tygodniowej formacji prowzrostowej. Zazwyczaj wystarczy, że dawne opory zamienione zostaną we wsparcia i utrzymane. Przykład z pary EOS/BTC.
Jak nie kupować altcoinów (ani żadnego innego aktywa)? Spójrzcie na ten wykres Ethereum/USD. Tym razem spróbujcie odgadnąć sami – jest to bardzo proste!
Widząc na wykresie taką formację, zamiast kupować, lepiej przygotować sobie ciepłą kąpiel i trochę odpocząć. Nie jest to okazja do kupna!
Tygodniowa analiza techniczna kursu Bitcoina (BTC)
Bitcoin, patrząc na wyższe przedziały czasowe, porusza się w trendzie horyzontalnym, bez jasnego określenia się kierunku kursu. Jest to świetny moment do nauki i praktyki naszych zdolności gry na giełdzie, gdyż kurs świetnie respektuje poziomy wsparć i oporów.
Naszym celem jest zatem gra od poziomu do poziomu.
W ujęciu jednodniowym kurs, po kilkudniowym rajdzie do góry, zatrzymał się na poziomie oporu w okolicach $10 900 USD i tym samym, uformował podwójny szczyt (formacja Double Top). Wskazuje to na spadkową przyszłość kursu, jednak skazywanie BTC na silne spadki nie jest rozsądne w tym momencie. Dlaczego? Gdyż kurs z łatwością może uformować strefę akumulacji na dowolnym lokalnym wsparciu po czym wybić szczyty w postaci $11 200 USD.
Tak wyglądałby taki scenariusz:
Choć więc wygląd świec wskazuje chwilowo na spadki i potwierdza to również silny spadek i wybicie wsparcia w zaznaczonym niebieską i żółtą linią kanale horyzontalnym (podobną sytuację mieliśmy na poziomie $12 000 USD), nie przekreślam wzrostów.
Polecam obserwować na spokojnie kurs w najbliższych dniach w celu podjęcia dalszych decyzji.